ks. Dawid Pietras
SPOTKANIE POOAZOWE
EWANGELICZNY SIEWCA
(Łk 8,4-15)
Świeżo po swoim nawróceniu, jeszcze jako licealista patrzyłem z podziwem na Jana Pawła II. Szczególnie zachwyciło mnie jego obfite słowo: kazania, encykliki, audiencje… Ponad 100 tysięcy stron pism. Zastanawiałem się czy to nauczanie przyniesie jakieś owoce, czy ono w ogóle przynosi jakieś owoce… I znalazłem odpowiedź w pewnym dialogu.
Otóż, kiedy skończyły się Światowe Dni Młodzieży w Paryżu w 1997 r., zapytano kard. Lustigera czy te słowa papieża wydadzą owoce w życiu tych młodych ludzi? On odpowiedział: „Nie wiem, ale jedno wiem, że słowo Boże zostało w nich zasiane”.
Dziś w Ewangelii Chrystus przytacza przypowieść o siewcy, który rzuca ziarno, by wydało plon. Tym ziarnem jest Słowo Boże, a glebą ludzkie serca.
Dlaczego Jezus stosuje takie porównanie?
Geografia ziemi galilejskiej była bardzo zróżnicowana. Drogi często szły tuż obok pól, teren nierzadko był kamienisty, tu i ówdzie rozrastały się zaborcze ciernie i zagłuszały wszelką roślinność. Roiło się od ptaków, które szybko wydziobywały ziarno. Wiele nasion, które już zaczęły kiełkować były przypalane gorącym słońcem, a na dodatek chwasty odbierały im światło i wilgoć.
Jednak w tych trudnych warunkach były ziarna rzucone na dobrą, urodzajną, żyzną glebę, które rosły i wydały plon.
Czy geografia tamtej ziemi nie przypomina ludzkich serc?
Sam często zastanawiam się do ilu ludzi trafi to kazanie… ilu choć trochę dzięki temu słowu przybliży się do Boga… myślę, ilu kandydatów do bierzmowania słucha mojej konferencji, ilu uczniów skorzysta z katechezy… itd.
„Gdy na ludzkich serc zagony, ziarno słowa rzucił w świat” – śpiewamy w hymnie św. Tomasza z Akwinu.
Czy da się jednak przewidzieć skutki tego zasiewania?
Bez wątpienia, działanie Słowa Bożego nierzadko nas zadziwia. Działa nieprzewidywalnie, posiada niesamowitą siłę witalną, jak rośliny które swymi korzeniami potrafią przebić skałę!
Ten przykład ukazuje nam to działanie: Podczas rekolekcji do kościoła przyszedł zmęczony górnik. Po skończonej Eucharystii przyszedł do księdza i mówi, że pragnie spowiedzi, ponieważ poruszony kazaniem chce zmienić swoje życie. Zapytany, co szczególnie poruszyło go w tym słowie odpowiedział: „Nic szczególnego, tylko jak ksiądz powiedział, że przechodzi z pierwszej części do drugiej, tak i ja stwierdziłem, że potrzebuję zmiany w moim życiu”. TAK DZIAŁA SŁOWO! Tylko trzeba otworzyć na nie serce, trzeba przygotować grunt!
Dlatego, kiedy idziecie ewangelizować… kiedy mówicie innym o Jezusie w domu, w szkole, na spotkaniu w grupie parafialnej… nie patrzcie na owoce, wykonujcie tylko swoje zadanie! Nie zastanawiajcie się czy ich serca są jak droga i ziarno wydziobią ptaki powietrzne, czy może ich serca są jak skała, na których nic nie wyrośnie, czy może są wśród cierni, które ziarno zagłuszą, czy może w końcu są jak ziemia żyzna… Serce człowieka to sanktuarium, którego wnętrze zna tylko Bóg. My mamy iść i w mocy Ducha Świętego głosić, wiedząc, że „żywe jest słowo Boże i skuteczne”.
Pamiętamy jak Bill Wilse w swoim świadectwie o piekle opowiedział Jezusowi na prośbę, by szedł o głosił? „Panie, oni mi nie uwierzą”. Ale Jezus odpowiedział: „Przekonywanie zostaw Duchowi Świętemu, ty idź i głoś”.
Ale dziś nie zabraknie i takich, co powiedzą, że tekst Pisma św. nie jest prawdziwy. Wysuwają argument, że nie ma żadnych oryginalnych zwojów, które wyszły bezpośrednio spod ręki autora natchnionego, a to, co mamy to tylko kopie, odpisy – z resztą z biegiem setek lat zniekształcone… Inni mówią, że Watykan ukrył niektóre księgi.
W teczce roku tegorocznych oaz wakacyjnych dołączona była płyta z nagraniem świadectwa Johsa McDowella. Było to świadectwo jego nawrócenia, które wygłosił w Warszawie. Jako student prawa próbował zanegować naukowo historyczność Biblii, ale szukając argumentów doszedł do wniosku, że Pismo św. jest prawdą!
Tak się akurat złożyło, że zaraz po oazie wpadła mi w ręce jego książka: „Fundamenty wiary”. W niej natrafiłem na rozdział o historycznej wiarygodności Biblii. I wyczytałem tam, że do 1947 roku najstarszy całkowity odpis Starego Testamentu datował się na rok 900 po Chrystusie. Odnaleziono jednak manuskrypy w jaskiniach nad Morzem Martwym o tysiąc lat starsze, bo pochodzące z ok. 125 roku przed Chrystusem! Odkrycie to wstrząsnęło archeologią! Po szczegółowej analizie porównawczej okazało się, że w 95 % tekst Starego Testamentu był identyczny! 5% procent różnicy wynikało z odmian w literowaniu, a dodane zostało tylko jedno słowo. Co najistotniejsze, w żadnym miejscu nie zmienił się sens tekstu! Przez tysiąc lat tekst Starego Testamentu nie uległ zmianie!
To odkrycie potwierdza, że Słowo Boże jest niezmienne, zawsze młode, zawsze aktualne! Kiedy to przeczytałem zrozumiałem słowa Jezusa, że „niebo i ziemia przeminą, ale Moje słowa nie przeminą”.
JAK WIELKĄ MOC I SKUTECZNOŚĆ MA TO SŁOWO! Ono jak ziarno posiada w sobie niezwykłą witalną moc, że potrafi rozwinąć się w wielkie drzewo, na którym siadają ptaki powietrzne, gdzie znajdują schronienie.
Warto dodać, że po odkryciu historycznej wiarygodności Biblii Johs McDowell przyjął Jezusa jako swego Pana i Zbawcę, następnie idąc w jego ślady jego ojciec alkoholik uczynił tak samo i wyzwolił się z nałogu, również wielu przyjaciół jego ojca spotkało Jezusa! Sytuacja z jego ojcem była następująca…
W jak wspaniałe drzewo zakiełkowało ziarno słowa w życiu ks. Franciszka Blachnickiego, który w więzieniu przeczytał tekst ośmiu błogosławieństw! Można powiedzieć, że cały Ruch Światło-Życie to owoc ziarna, które spadło na jego serce! I tu znów mamy odpowiedź skąd porównanie słowa do ziarna, ponieważ z jednego ziarenka wyrasta roślina, z której rolnik uzyskuje 30, 60 a nawet 100 nowych nasion. Kiedy patrzymy na owoce nawrócenia Franciszka Blachnickiego, widzimy zasiany CAŁY OGRÓD!
Najdoskonalej jednak słowo to padało w serce Maryi, która „zachowywała w swym sercu wszystkie te słowa” – jak czytamy u Ewangelisty Łukasza (Łk 2,51).
Ta dzisiejsza Ewangelia to też dla nas mały rachunek sumienia z lektury Biblii, Namiotu Spotkania czy może kapłańskiej medytacji…
Dziś powinniśmy zapytać się, jak wygląda mój Namiot Spotkania. Ks. Blachnicki mówił, że nie może zwać się prawdziwym Oazowicze ten, kto go nie robi. Nie kocha Boga ten, kto nie pragnie się z Nim spotykać sam na sam. Wiele godzin tracimy na Internet, zabawy, gry, spotkania towarzyskie… i to wszystko jest potrzebne… ale dlaczego tak trudno poświęcić Bogu kilka minut w zupełnym oderwaniu od świata?
Dziś jeszcze pamiętam jak bp Edward Dajczak w seminarium podczas udzielania posługi lektoratu dzielił się swoim trudnym doświadczeniem. Mówił, że przez pierwsze lata swojej kapłańskiej posługi zaniedbał medytację i nie miał o czym mówić ludziom, czuł się pusty wewnętrznie. NA SERCE WCIĄŻ MUSI PADAĆ ZIARNO SŁOWA!
I ten kontakt ze Słowem Bożym jest żywym laboratorium wiary, jest przestrzenią, w której prócz sakramentów i modlitwy spotykamy Jezusa. O tym mówił Jan Paweł II podczas ŚDM w Rzymie. Co będzie nas kształtować? Telewizja…?
Co było by z nami, gdybyśmy medytowali nad Słowem w takich ilościach, co wyznawcy hinduizmu… - wiele godzin dziennie. Jak np. Jacque Verlinde, który 15 lat medytował jogę. Niejeden z nas zapewne osiągnął by wyżyny świętości, a nawet i mistycyzmu!
Każdy kontakt ze słowem Boga ma być jak katecheza. Katecheo znaczy dosłownie wywołać echo, i tak samo Słowo Boga ma wywołać echo w naszym życiu, ma je zmieniać! A to echo to dorosłość pełna Boga, która wykiełkuje z młodości przeżytej przy lekturze Słowa!
Niech nie będzie dnia, kiedy ta księga pozostanie zamknięta i nie padnie na nasze serce ziarno Słowa Bożego! Niech to ziarno będzie wciąż podlewane przez sakramenty, modlitwę i dobre czyny, by mogło wydać obfite plony.
Na koniec pragnę przytoczyć wypowiedź pewnej młodej osoby, którą kiedyś poprosiłem o krótkie świadectwo o lekturze Pisma św.:
„Pismo Święte dla mnie jest codziennym pożywieniem dla duszy zupełnie jak chleb dla ciała. Nie mówię tego dlatego, że tak ludzie mówią i takie są formułki. Mówię tak, bo doświadczyłem ogromnych łask przez Pismo Święte. Jest dla mnie jak wielki olbrzymi list napisany przez Przyjaciela bardzo dawno temu. List, który codziennie odczytuję we fragmentach i znajduję w nich słowa właśnie do mnie. Przed moją pierwszą ewangelizacją ktoś mi powiedział, że Pismo święte to tabernakulum Ducha Świętego, to Jego miecz. Wtedy nie rozumiałem, teraz już tak. Nie wyobrażam sobie dnia, bez słowa Bożego! Nie każde słowa Pisma mają sens za pierwszym razem… ale każde słowo wraca jak bumerang z czasem, a Bóg pokazuje ich znaczenie w życiu. Nikt nie powinien uważać się za dojrzałego chrześcijanina, gdy nie czyta tych słów, słów które mają moc nawrócić i zmienić serce człowieka”.