MOC BOŻEGO SŁOWA

ks. Dawid Pietras
NIEDZIELA 2 STYCZNIA
Gorzów Wlkp. 2011 r.

MOC BOŻEGO SŁOWA
(J,1,1-18)

Kiedy skończyły się Światowe Dni Młodzieży w Paryżu w 1997 r, na których było ok. 1 200 000 młodych ludzi, zapytano kard. Lustigera – biskupa diecezji paryskiej czy słowa papieża wydadzą owoce w życiu tych młodych ludzi? On odpowiedział: „Nie wiem, ale jedno wiem, że słowo Boże zostało w nich zasiane”.

Dziś Kościół po raz kolejny podaje nam do rozważenia początek Ewangelii św. Jana – prolog o Słowie. Wiemy, że tym Słowem, które stało się Ciałem jest Jezus, przez Niego bowiem Bóg Ojciec najpełniej wypowiedział swą miłość! Dziś jednak pragnę, byśmy pochylili się nad spisanym słowem Bożym zawartym w Biblii.

Dialog, który przytoczyłem na początku kazania pokazuje, jak ważne jest słuchanie słowa Bożego. Papież i cały Kościół wciąż od 2000 lat odczytuje i naucza Bożego słowa, traktuje Biblię jako drogowskaz.

We mszy św. wszystko, co dokonuje się z ambony jest nazywane liturgią słowa: czytania, psalm, kazanie… Wiemy, że oprócz Komunii św. również słowo jest dla nas pokarmem. Stąd otrzymujemy światło jak żyć, a z ołtarza otrzymujemy siłę, by żyć wg usłyszanego słowa! Ktoś nazwał kiedyś słowo Boże TABERNAKULUM DUCHA ŚWIĘTEGO. Mamy niejako 2 tabernakula: to z Chlebem Życia i to ze słowem Boga w mocy Ducha Świętego!

Lubię porównywać ludzkie życie do trudnej wędrówki na szczyt góry. W tej wędrówce słowo jest kompasem, latarką, czy też oznaczeniem szlaków, „Twoje słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce” – czytamy w Księdze Psalmów. Księga, która powstawała 1500 lat zawiera mądrość życiową i może stać się przewodnikiem w życiu. Komunia św. jest natomiast zapasem pożywienia w tej wędrówce. Bez jednego i drugiego nie dojdziemy na szczyt.

Dla mnie ogromnym świadectwem było, kiedy widziałem Pisma św. ludzi młodych z oazy – z podkreśleniami, z wieloma obrazkami wewnątrz, z jakimiś notatkami… Pomyślałem: ta Księga jest czytana! Wielokrotnie na oazach wakacyjnych siadaliśmy na balkonie góralskiego domu i czytaliśmy wspólnie Pismo św., próbując odpowiedzieć sobie na nurtujące pytania.

Ale dziś nie zabraknie i takich, co powiedzą, że tekst Pisma św. nie jest prawdziwy. Wysuwają argument, że nie ma żadnych oryginalnych zwojów, które wyszły bezpośrednio spod ręki autora natchnionego, a to, co mamy to tylko kopie, odpisy – z resztą z biegiem setek lat zniekształcone… Inni mówią, że Watykan ukrywa tzw. „niewygodne” księgi. Pojawiają się filmy, które zawierają takie wątki np.: Kod Leonarda Davinci, w którym wychodzi na jaw Ewangelia wg Filipa dopiero z III wieku, w która ma sugerować jakoby Maria Magdalena była żoną Jezusa, film Stygmaty, z rzekomo ukrytą przez Kościół Ewangelią Tomasza w tle czy też film Ostatnie kuszenie Chrystusa, w którym Chrystus schodzi z krzyża i wpada w ramiona Marii Magdaleny.

Ostatnio wpadło mi w ręce świadectwo Johsa McDowella prawnika, który broni historyczności Biblii. Jako ateista i student prawa został poproszony, by zanegować historyczność Biblii. Ku swojemu zdziwieniu wyniki jego prac były zupełnie odwrotne i zaowocowały głębokim nawróceniem i przyjęciem Chrystusa. Dziś pisze wiele książek w bronie wiary i jeździ po świecie prowadząc dyskusje i spotkania.

W jednej z jego książek wyczytałem, że do połowy XX wieku najstarszy posiadany odpis hebrajski Starego Testamentu pochodził dopiero z 900 r. po Chrystusie. Odnaleziono jednak odpisy tekstu Starego Testamentu w jaskiniach nad Morzem Martwym o tysiąc lat starsze! Odkrycie to wstrząsnęło archeologią biblijną! Po szczegółowej analizie porównawczej okazało się, że tekst Starego Testamentu spisany przed Chrystusem był niemal identyczny z tekstem z 900 po Chrystusie, który jako jedyny posiadaliśmy aż do XX wieku! 5% procent różnicy wynikało z odmian w literowaniu. Co najistotniejsze, w żadnym miejscu nie zmienił się sens tekstu Starego Testamentu!

Jeśli chodzi o Nowy Testament, na tle innych dzieł starożytnych wypada on zadziwiająco wiarygodnie! Dla przykładu najstarszy odpis dzieł filozofa Platona powstał 1300 lat od napisania oryginału i zawiera 7 kopii. Natomiast tylko 50 lat dzieli najstarsze teksty Nowego Testamentu, jakie mamy, od oryginału, który uległ zniszczeniu. Kopii zaś jest około 25 000! Dlaczego więc poddaje się krytyce historyczność Biblii, a inne dzieła uważa się za pewne? Przecież Apostołowie oddali życie za to, co pisali i mówili. Byli też naocznymi świadkami tych wydarzeń, co wielokrotnie sami podkreślają! Archeologia nigdzie nie zanegowała historyczności Biblii. Żadna księga ze starożytnego świata nie jest bardziej wiarygodna od Biblii!

Drodzy Bracia i Siostry!

Ta krótka analiza historyczności Biblii wykazuje wiarygodność tej Księgi. Przede wszystkim jednak jej wielkość polega na tym, że została spisana pod natchnieniem Ducha Świętego. Nie ma tam ani jednego słowa przypadkiem.

Wiele godzin spędzamy przed telewizorem, na zabawie, spotkaniach towarzyskich… i to wszystko jest potrzebne… ale dlaczego tak trudno znaleźć choć kilka minut w zupełnym oderwaniu od świata, by spotkać się z Bogiem mówiącym przez swoje słowo? Dlaczego mijają całe miesiące, a nawet lata, a Pismo św. leży w naszych domach nie ruszone?

Ten kontakt ze Słowem Bożym powinien być dla nas laboratorium wiary, przestrzenią, w której prócz sakramentów i modlitwy spotykamy Jezusa. Kontakt ze słowem Bożym ma pogłębiać naszą wiarę. Czy potrafimy wybronić naszą wiarę, zakorzenioną w Biblii, kiedy np. do naszych drzwi zapukają ludzie myślący inaczej? „Nieznajomość Pisma św. jest nieznajomością Chrystusa” – powiedział św. Hieronim.

Co było by z nami, gdybyśmy medytowali nad Słowem w takich ilościach, co wyznawcy hinduizmu… - wiele godzin dziennie. Niejeden z nas zapewne osiągnął by wyżyny świętości, a nawet i mistycyzmu! Bierzmy przykład z wyznawców Islamu, którzy czytają Koran, czy Żydów, którzy czytają Stary Testament. Niech nie będzie dnia, kiedy ta księga pozostanie zamknięta, leżąca może gdzieś tam w szufladzie, czy stojąca wśród wielu innych książek! A może powinno zająć w naszym domu jakieś szczególne miejsce?

Działanie Słowa Bożego nierzadko nas zadziwia. Działa nieprzewidywalnie, posiada niesamowitą siłę, jak rośliny które swymi korzeniami potrafią przebić skałę!

Nawet nie wiemy, kiedy słowo może nas zmienić, wzmocnić… Ten przykład ukazuje nam to działanie: Podczas rekolekcji do kościoła przyszedł zmęczony górnik. Po skończonej Eucharystii przyszedł do księdza i mówi, że pragnie spowiedzi, ponieważ poruszony kazaniem chce zmienić swoje życie. Zapytany, co szczególnie poruszyło go w tym słowie odpowiedział: „Nic szczególnego, tylko jak ksiądz powiedział, że przechodzi z pierwszej części do drugiej, tak i ja stwierdziłem, że potrzebuję zmiany w moim życiu”. TAK DZIAŁA SŁOWO! Tylko trzeba otworzyć na nie serce, trzeba przygotować grunt!

Owszem, czasem nie rozumiemy Bożego słowa. Może kiedyś przeżyliśmy doświadczenie, kiedy po kilku niezrozumiałych wersetach odłożyliśmy tę Księgę… Trudno, abyśmy zostali wytrawnymi egzegetami i znali naukowe podejście do Biblii. Chodzi raczej o przebywanie w obecności Boga, o słuchanie Jego słowa!

Za jakim przystajesz, takim się stajesz”. Im więcej słowa Bożego w naszym życiu – tym bardziej stajemy się Chrystusowi, nasze myślenie staje się Ewangeliczne

Pragnę zakończyć to słowo pewnym świadectwem osoby, którą poprosiłem o to, by napisała jaką rolę w jej życiu pełni Biblia:

„Pismo św. rodzi moją wiarę i jest dla mnie ciągle tajemnicą, tak jak moja wiara. Jest światłem i najlepszym strażnikiem moralności w najgorszych i najciemniejszych chwilach życia. Pozwala poznać Jezusa (…). Każdego dnia (…) zachwyca, pociesza, buduje wiarę i poucza. Pilnuje, bym się nie zgubiła, umiała nazywać rzeczy po imieniu i wyraźnie widziała granice między dobrem a złem, która w dzisiejszym świecie, jest tak zatarta! Pilnuje, bym nie była letnia, dale siły do świadectwa w każdej chwili życia! A to wszystko tylko dlatego, że to słowo samego Boga”.