NIEDZIELA MIŁOSIERDZIA 2010 R.

Ks. Dawid Pietras
NIEDZIELA MIŁOSIERDZIA
2010 Rok, Gorzów Wlkp.

PRZYJĄĆ DAR MIŁOSIERDZIA

Trwając w atmosferze radości Zmartwychwstania Chrystusa, pochylamy się nad tajemnicą Bożego miłosierdzia! Dzięki Janowi Pawłowi II niedziela po niedzieli Zmartwychwstania jest Niedzielą Miłosierdzia. Chciał tego Chrystus przez św. Faustynę, której objawił tajemnicę swego miłosierdzia. Wolą Pana jest by do publicznej czci był wystawiony obraz Chrystusa miłosiernego oraz by kapłani mówili dziś o Bożym miłosierdziu (por. Dz 570). Dzień dzisiejszy jest związany ze szczególną obietnicą Chrystusa, że jeżeli przyjmiemy Komunię św. i skorzystamy z sakramentu spowiedzi uzyskamy odpuszczenie kar i win (por. Dz 699 i 300)! Dziś szczególnie zalewa nas obfitość Bożego miłosierdzia!

Drodzy Bracia i Siostry!

Wielokrotnie w swym Dzienniczku św. Faustyna wspomina o sakramencie spowiedzi, który Jezus nazwał trybunałem Bożego miłosierdzia. Szczególnie w roku kapłańskim trzeba podkreślić, że DECYZJĄ SAMEGO CHRYSTUSA szafarzami Bożego miłosierdzia zostali ustanowieni kapłani. To oni w imieniu Chrystusa odpuszczają grzechy. Nie uczyni tego tysiąc aniołów, ani nawet sama Matka Boża (por. Dz 1677) – tylko kapłan! Spójrzmy dziś na tajemnicę Bożego miłosierdzia przez pryzmat sakramentu spowiedzi.

W czasie, kiedy chętnie podaje się do wiadomości kapłańskie błędy, szczególnie jawią się nam słowa Chrystusa do Apostołów: „Weźmijcie Ducha Świętego. Komu odpuścicie grzechy są im odpuszczone, a komu zatrzymacie są im zatrzymane”. Sam Jezus chciał, by Apostołowie i ich następcy: Biskupi i kapłani odpuszczali grzechy, ale też mieli prawo do ich zatrzymywania! Św. O. Pio, potrafiąc czytać w sumieniach, wielokrotnie odmawiał rozgrzeszenia lub odkładał je na dalszy czas.

I tu trzeba wyjaśnić dlaczego kapłani czasem nie dają rozgrzeszenia. Są bowiem grzechy przeciwko Duchowi Świętemu, w których człowiek zamyka swe serce na dar przebaczenia. I Jezus też o nich mówił, że nie będą przebaczone (por. Mt 12,24).

Wielu mówi: No jak to… jak nie dostałeś rozgrzeszenia… Przecież Bóg jest miłosierny… wszystko przebacza…

JAKIE SĄ WIĘC TE SYTUACJE, KIEDY SPOWIEDNIK MUSI ODMÓWIĆ ROZGRZESZENIA, ALBO SPOWIEDŹ JEST NIEWAŻNA MIMO ROZGRZESZENIA?

1) Przede wszystkim, kiedy człowiek nie zamierza się poprawić. Zakłada, że dalej będzie grzeszył. Np. kiedy ktoś świadomie nie chce zrezygnować z antykoncepcji, czy z pozamałżeńskiego kontaktu z drugą osobą, nie chce podjąć praktyki uczestnictwa w każdej Mszy niedzielnej… itd. Problem nie jest w tym, że grzech ten jest za duży, ale w tym, że nie ma chęci zerwania z grzechem, nie ma nawrócenia. Sakrament ten po prostu nie ma sensu, bo zakłada on pragnienie radykalnej zmiany życia.

2) Podobnie, kiedy człowiek nie żałuje za grzechy. Lekko traktuje sobie sprawę grzechów ciężkich. Grzeszy, bo i tak Bóg mu przebaczy, bo jest miłosierny… a z resztą, i tak wielu żyje jeszcze gorzej ode mnie… przecież wszystkich nie potępi… przecież ja nie mam grzechu

Dziś wielu nie chce już przyjąć do wiadomości, że jeden grzech śmiertelny pozbawia ich nieba – a jest to prosta nauka katechizmowa! A tymczasem o grozie grzechu śmiertelnego pisze św. Jan Vianney, patron roku kapłańskiego: „Po grzechu [ciężkim] człowiek traci wszystkie zasługi zebrane na życie wieczne, choćby był w nie tak bogaty, jak wszyscy Aniołowie i Święci razem. Po upadku pozostaje mu tylko piekło”. Oczywiście spowiedź św. niszczy winę i przywraca moc zdobytych zasług.

3) Inna sytuacja, kiedy spowiedź jest nieważna następuje wtedy, kiedy człowiek przychodzi do spowiedzi zupełnie nieprzygotowany, jakby z biegu… bez rachunku sumienia i w rezultacie pomija wiele swych grzechów ciężkich, z których zobowiązani jesteśmy się spowiadać, a nawet podać ich liczbę i okoliczności, jeśli miały wpływ na wagę grzechu.

Chodzi o spowiedź zupełnie nie przygotowaną, a nie o proste zapomnienie grzechów… Mówi O. Pio: „Jeśli mamy dobrą wolę i intencję, aby wyspowiadać się ze wszystkiego, co możemy zapamiętać lub zrozumieć – to miłosierdzie Boże jest tak wielkie, że obejmie i usunie również to, czego nie możemy zapamiętać lub zrozumieć”.

4) Podobnie kiedy celowo zataja grzechy ciężkie. Czyni to spowiedź nieważną.

5) Również kiedy człowiek rozpacza albo wątpi w łaskę Bożego przebaczenia, myśląc że jest zbyt wielkim grzesznikiem – zamyka swe serce na Boże miłosierdzie.

A przecież Ofiara na Krzyżu wystarczy do zmazania wszystkich grzechów – jest objawem nieskończonej miłości Boga. Dla tych, co wątpią w Boże miłosierdzie niech pomocą będą słowa Chrystusa do św. Faustyny: „Napisz: - Jestem święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla Mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie Moje ogarnia ją i usprawiedliwia. Miłosierdziem Swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się Serce Moje, gdy oni wracają do Mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili Serce Moje, a cieszę się z ich powrotu” (Dz 1728).

6) Inna sytuacja występuje, kiedy człowiek sprzeciwia się świadomie uznanej prawdzie chrześcijańskiej. Na przykład nie wierzy, w śmierć Jezusa na krzyżu, moc spowiedzi lub w etykę chrześcijańską nie uznając czegoś za grzech. Bo przecież wszyscy tak żyją, wszyscy to robią… Jak ma mu Bóg przebaczyć, skoro ktoś czyni się mądrzejszym od Stwórcy i nie uważa czegoś za grzech?

7) I również kiedy człowiek ma zatwardziałe serce na zbawienne napomnienia i umyślnie zaniedbuje pokutę aż do śmierci. Taka postawa lekceważy Boga i jest odrzuceniem Jego miłosierdzia. Kiedyś tam się wyspowiadam, i pójdę do nieba…

O takiej postawie mówi Chrystus do św. Faustyny: „Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki Mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym Sercem Moim, wpadną w sprawiedliwe ręce Moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję [się] w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski Moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im czego pragną (Dz 1728).

W tych siedmiu sytuacjach mimo nieskończonego Bożego miłosierdzia – kanał łaski Bożego przebaczenia jest zamknięty z winy człowieka!
- brak chęci poprawy;
- brak żalu za grzechy;
- brak rachunku sumienia przed spowiedzią;
- zatajenie grzechu ciężkiego;
- wątpienie w moc Bożego miłosierdzia;
- negowanie prawdy chrześcijańskiej;
- odkładanie pokuty na koniec życia.

Więc z jednej strony staje przed nami zatwardziałość serca, która jest zamknięciem na dar przebaczenia i niebywała groza grzechu ciężkiego, który prowadzi do piekła, a z drugiej strony nieskończone Boże miłosierdzie, w którym Bóg szuka człowieka! Trzeba z całą mocą podkreślić, że nie ma lepszego sposobu na pojednanie z Bogiem, jak sakrament spowiedzi. Świadoma rezygnacja z tego sakramentu to odcięcie się od źródeł miłosierdzia i zatracenie siebie na wieki! Chyba, że wzbudzi się przed śmiercią akt żalu doskonały za grzechy, czyli z miłości do Boga. Bóg więc wychodzi ze swoim miłosierdziem, ale my musimy uczynić krok do Niego i zaufać Mu!

Posłuchajmy co mówi Chrystus o spowiedzi do św. Faustyny: „Pisz, mów o Moim miłosierdziu. Powiedz duszom gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia, tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki, ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była, jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia i wszystko już stracone, nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego, na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno” (Dz 1448).

Korzystajmy jak najczęściej z tego trybunału miłosierdzia – z sakramentalnej spowiedzi, bo wielu już przestało… twierdzą, że nie będą jakiemuś księdzu mówić o własnych grzechach! Zapominają, że tam czeka na nich Jezus!

Bądźmy więc zawsze przygotowani na przyjście Pana…

Niech słowa Matki Bożej do św. Faustyny zakończą nasze rozważania: „Ja dałam Zbawiciela światu, a ty masz mówić światu o Jego wielkim miłosierdziu i przygotować świat na powtórne przyjście Jego, który przyjdzie nie jako Miłosierny Zbawiciel, ale jako Sędzia Sprawiedliwy. O, on dzień jest straszny. Postanowiony jest dzień sprawiedliwości, dzień gniewu Bożego, drżą przed nim Aniołowie. Mów duszom o tym wielkim miłosierdziu, póki czas zmiłowania; jeżeli ty teraz milczysz, będziesz odpowiadać w on dzień straszny za wielką liczbę dusz. Nie lękaj się niczego, bądź wierna do końca” (Dz 635).

Bo góry mogą się poruszyć
i pagórki się zachwiać,
ale miłość moja nie odstąpi od ciebie
i nie zachwieje się moje przymierze pokoju,
mówi Pan, który ma litość nad tobą”.
(Iz 54,10)