O CNOCIE GORLIWOŚCI (PRACOWITOŚCI) I GRZECHU LENISTWA

Kazanie
Ks. Dawid Pietras
Gorzów Wlkp., dn. 17 XII 2016 A.D.

O CNOCIE GORLIWOŚCI (PRACOWITOŚCI) I GRZECHU LENISTWA

Kontynuujemy nasz cykl kazań o cnotach i grzechach głównych. W dzisiejszym kazaniu chcemy podjąć refleksję nad cnotą gorliwości w dobrym oraz o przeciwieństwie tej cnoty, czyli o grzechu lenistwa. Na początku skupimy się na cnocie gorliwości.

Przede wszystkim cnota gorliwości w dobrem polega na tym, by szczerze i usilnie pracować nad uświęceniem siebie. Musi ona wypływać z miłości do Boga i to jest podstawą jej wartości. Podobnie jak relacja z Bogiem musi być podstawą innych cnót. Wielki egzegeta Korneliusz a Lapide pisał: „Jeśli króla Aleksandra Wielkiego pobudzała nadzieja sławy ziemskiej do tak wiekopomnych czynów, cóż dopiero my powinniśmy czynić, którzy mamy na widoku wieczną chwałę”. A św. Augustyn dodaje: „Jeśli tyle trosk dokładamy, by przedłużyć sobie nieco życie, o ileż więcej starań powinniśmy dołożyć, by żyć wiecznie!”. Cel więc naszej gorliwości jest szczytny – życie wieczne z Bogiem! Wartość nad wartościami!

Sam Chrystus Pan mówił nam, że o zbawienie trzeba nam walczyć, starać się usilnie. Powiedział: „Nie każdy, który mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa niebieskiego” (Mt 7,21) oraz „Królestwo niebieskie gwałt cierpi, a gwałtownicy porywają je” (Mt 11,12). Chciejmy więc stać się gwałtownikami Królestwa Bożego! Św. Paweł nauczał o zawodnikach, którzy biegną na stadionie, lecz tylko jeden otrzymuje nagrodę. Mamy tak biec, byśmy ją otrzymali (1 Kor 9,24). Między nami więc powinna być rywalizacja o większą świętość! Ale musi to być zdrowa rywalizacja, bez nawet cienia zazdrości. Z tej nauki wynika, że o Królestwo niebieskie mamy się bardzo starać, by je osiągnąć. Mimo tego św. Antoni Pustelnik mawiał: „Zawsze jednak jest jeszcze Królestwo niebieskie bardzo tanie; płaci się za nie mniej, niż jest warte”. Niebo zostało otwarte przez odkupieńczą Krew Chrystusa, inaczej nawet największa gorliwość nie dała by nam możliwości jego osiągnięcia. Nikt sam swojej duszy wykupić nie może (Ps 49,8). Nasza gorliwość konieczna jest więc do zbawienia, ale zawsze miejmy świadomość, że potrzebujemy Bożej łaski i że otrzymujemy ją na mocy zasług krzyżowej Męki.                

Gorliwy więc robi wszystko, by korzystać z pełni środków łaski, jakie daje nam Kościół. Tak jak ogrodnik używa wszelkich narzędzi, by pielęgnować swój ogród, tak człowiek gorliwy używa wszelkich środków, by uświęcić swą duszę. Żyje sakramentami, szczególnie częstą Komunią św. i sakramentem spowiedzi św. Słucha z uwagą kazań, czyta Słowo Boże i nim się karmi, zdobywa odpusty. Korzysta z każdej sposobności do czynienia dobra i czynów miłosierdzia. Chętnie postępuje na drodze do doskonałości chrześcijańskiej. O stopniach życia duchowego mówiłem w dwóch kazaniach pt. „O drodze do świętości”. Te stopnie to etap oczyszczenia, oświecenia i zjednoczenia. Gorliwy więc pragnie tej doskonałości. Stąd żyje modlitwą i sakramentami, kocha Kościół katolicki i sumiennie stara się przestrzegać przykazań Bożych i kościelnych. Chętnie ponosi dla Boga każdą ofiarę, a ze swoimi wadami walczy z wszystkich sił. Dlatego gorliwy nierzadko staje się obiektem drwin i niezrozumienia nawet we własnym domu. Jednak świadom swoich własnych słabości w pokorze przyjmuje te cierpienia, jednoczy się z Bogiem i nie zniechęca się. W krzyżu Chrystusa szuka sensu wszelkich cierpień i trudów. Modli się za swoich winowajców i przebacza im. Przede wszystkim człowiek gorliwy troszczy się o swoją duszę, o zbawienie swojego domu i innych ludzi.

Gorliwość jest cnotą, która jest konieczna do czynienia dobra. W naszym życiu duchowym spotykamy bowiem różne przeszkody, przede wszystkim pokusy ze strony szatana, świata i pożądliwości ciała. Bez gorliwości ciężko jest je pokonywać i wypełniać dobre uczynki. Albowiem dobry uczynek nierzadko wymaga ofiary z naszej strony oraz wysiłku. Nawet modlitwa wytrwała jest modlitwą gorliwą. Mówimy np., że „ktoś modli się gorliwie”. Wystarczy wspomnieć wytrwałą modlitwę św. Moniki, matki św. Augustyna. Modliła się ona przez długie lata o jego nawrócenie.

Gorliwość, a konkretnie systematyczna wielka praca, uczyniła niejednego wielkim w oczach Boga i ludzi. Możemy wspomnieć o gorliwości, pilności i pracowitości św. Jana Pawła II. Podobnie nasz biskup gorzowski sługa Boży Wilhelm Pluta. Byli oni tytanami pracy. Od rana do wieczora duszpasterzowali, modlili się, pisali… Podobnie sługa Boży kard. Stefan Wyszyński. W filmie „Prymas – Trzy lata z tysiąca” widzimy scenę, kiedy podczas uwięzienia w klasztorze w Stoczku Warmińskim, prymas nakazuje zrobić dokładny plan dnia, według którego będą funkcjonować wraz z kapelanem i siostrą zakonną. Ci dostojnicy Kościoła ukazują nam, że gorliwość nie może być chaotyczna, porywcza i nieuporządkowana. Nieuporządkowana i porywcza gorliwość szybko się może skończyć zmęczeniem i zniechęceniem. Szybko się studzi. Znamy satyryczne powiedzenie poety Jana Sztaudyngera: „Mistyk wystygł. Wynik – cynik”. Bez samodyscypliny w jakiejkolwiek dziedzinie nie dojdziemy nigdy do niczego wielkiego.                 

Widzimy jak gorliwie pracują siły zła dla osłabienia Kościoła świętego. Opracowują całe plany, jak osłabić i sprotestantyzować Kościół katolicki poprzez przeróżne doktryny. Systemy totalitarne, tajne stowarzyszenia okultystyczne, środowiska liberalne poprzez mass media próbują zdyskredytować Kościół, a poprzez ustanawiane prawa osłabić moralność wśród wiernych. Są w tym wielce gorliwi i inteligentni. A czy my z równie wielką gorliwością zabiegamy o dobro Kościoła? Czasem w tej duchowej walce potrzeba – rozumianego po Bożemu –sprytu i przebiegłości według słów Chrystusa: „Bądźcie roztropni jak węże i nieskazitelni jak gołębie” (Mt 10,16). Ile odwagi płynącej z gorliwości wciąż nam trzeba, by stawać w obronie wartości katolickiej wiary?!

Gorliwość musi być również zdrowa i kierować się mądrością. Taką miarą zdrowej gorliwości jest wypełnianie obowiązków stanu, czy to małżeńskiego, czy duchownego czy w życiu konsekrowanym. Gorliwa pobożność, która realizuje się kosztem obowiązków małżeńskich jest gorliwością jałową i nie podoba się Bogu. Matka nie może kosztem rodziny, czyli zaniedbania domu, męża, dzieci angażować się w kilka grup modlitewnych w parafii. Tu przykładem dla małżonków jest św. Joanna Beretta Molla. Podobnie ksiądz nie może angażować się w zajęcia, choćby najbardziej pobożne, ale zaniedbując parafię i parafian. Przykładem był tu św. Jan Maria Vianney, który potrafił zostawić setki penitentów w kościele przybyłych z całej Francji do spowiedzi i biec na wioskę, by udzielić ostatnich sakramentów umierającemu parafianinowi. Wiedział, że przede wszystkim posłany jest do swoich parafian w Ars. Mimo wytężonej pracy nigdy też nie zaniedbał modlitwy psalmami, czyli kapłańskiego Brewiarza. Codziennie czytał życiorysy Świętych i fragment Biblii.   

Prócz tego, cnota gorliwości musi być rozumna. Inaczej bardziej szkodzi, niż pomaga. Gorliwość więc nie może odbywać się kosztem zdrowia. Potrzeba tu pewnej roztropności w podejmowaniu np. umartwień, postów… Ojciec rodziny nie może narzucać sobie takich postów, po których nie będzie miał siły pracować, by utrzymać rodzinę. Naszym obowiązkiem jest troska o zdrowie fizyczne, ale również psychiczne. A więc gorliwość nie może zabrać nam czasu na rozrywkę, odpoczynek, spotkanie z rodziną czy z przyjaciółmi. Wszystko musi dokonywać się we właściwej harmonii ducha, ciała i psychiki. Pracoholizm nie jest cnotą gorliwości i pracowitości. Prowadzi on do wyczerpania i zniechęcenia. Zwróćmy też uwagę na ilość odmawianych modlitw. Rozchwiana gorliwość prowadzi czasem niektóre pobożne osoby do „łapania” wielu modlitw i nakładania ich na siebie. Jakieś nowenny i inne nabożeństwa, których ilość i czas odmawiania zamęcza te osoby. Jest to też jakaś pułapka złego ducha, bo ostatecznie prowadzi to do wyjałowienia na modlitwie i acedii, czyli duchowej depresji. Niektórzy mają tendencję do chwytania się wielu duchowości na raz, wielu różnych zobowiązań modlitewnych… Zamęczają później swoje sumienie, bo czegoś tam nie odmówili. Bądźmy roztropni w obowiązkach modlitewnych, jakie na siebie nakładamy. Lepiej odmówić mniej, a z większym skupieniem, niż nałożyć na siebie wiele modlitw, na odmówienie których brakuje czasu w ciągu dnia. Co z kolei prowadzi do zaniedbania obowiązków stanu i przemęczenia. Z ogromnym dystansem podchodźmy również do objawień prywatnych nie uznanych przez Kościół, których ogromna ilość krąży po Internecie. Nęcą one czasem wielkimi obietnicami, jakie niesie odmówienie tych, czy innych modlitw, o tej, czy innej godzinie. I wciągają w wir niezdrowej, niesprawdzonej duchowości. To też nie jest zdrowa gorliwość. Na pewno w utrzymaniu się w zdrowej gorliwości wielką pomocą będzie stały spowiednik lub kierownik duchowy.

  

Spójrzmy teraz na grzech lenistwa, który jest przeciwieństwem cnoty gorliwości w dobrem. Jest to również ostatni z siedmiu grzechów głównych. Człowiek leniwy, czyli gnuśny, to taki, który lęka się wszelkiej uciążliwej pracy, mogącej przyczynić się do jego dobra doczesnego lub wiecznego. Opieszałość objawia się więc jako próżniactwo, czyli wstręt do pracy, jeśli człowiek wcale nie chce pracować, ani nawet spełniać swych obowiązków zawodowych. Leniwy zazwyczaj bywa też letni, czyli ospały w dobrem, kiedy nie chce czynić nic dla zbawienia swej duszy. Św. Bonawentura porównywał opieszałego do zaspanego, który nie budzi się nawet wtedy, kiedy mu poduszkę wyciągają spod głowy. Nawet przyroda stworzona przez Boga ukazuje nam ciągły ruch. Np. ruch ciał niebieskich w kosmosie, pracowite pszczoły, mrówki itd. W Księdze Przysłów czytamy: „Do mrówki się udaj, leniwcze, patrz na jej drogi, bądź mądry” (Prz 6,6). A ile bardziej my winniśmy pracować na nasze zbawienie, a nie gnuśnieć w lenistwie. Człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, ma więc rozum i wolną wolę. Te dary powinien wykorzystać dla dobra, dla udoskonalania cywilizacji według nakazu Bożego, by czynić sobie ziemię poddaną (Rdz 1,28). Św. Jan Paweł II takimi słowami rozpoczyna swoją encyklikę „Laborem exercens” o pracy ludzkiej: „Z pracy swojej ma człowiek pożywać chleb codzienny (por. Ps 128 [127], 2; por. także Rdz 3, 17 nn.; Prz 10, 22; Wj 1, 8-14; Jr 22, 13) i poprzez pracę ma się przyczyniać do ciągłego rozwoju nauki i techniki, a zwłaszcza do nieustannego podnoszenia poziomu kulturalnego i moralnego społeczeństwa, w którym żyje jako członek braterskiej wspólnoty; praca zaś oznacza każdą działalność, jaką człowiek spełnia, bez względu na jej charakter i okoliczności, to znaczy każdą działalność człowieka, którą za pracę uznać można i uznać należy pośród całego bogactwa czynności, do jakich jest zdolny i dysponowany poprzez samą swoją naturę, poprzez samo człowieczeństwo”.

Dalej, człowiek leniwy ma tendencję odkładania spraw na później. Przesuwa więc wykonanie pracy na później, a przy tym szuka przyjemności zmysłowych. Człowiek leniwy z łatwością popełnia np. grzech nieumiarkowania w jedzeniu i piciu oraz grzechy nieczyste. Odsuwając wykonanie obowiązków na później, często już w ogóle ich nie wykonuje. Jest jakaś prawda w powiedzeniu: „Kiedyś – znaczy – nigdy”. Stąd opieszały nigdy nie dojdzie do doskonałości chrześcijańskiej. Św. Jan Kasjan powiedział: „Widzieliśmy, jak wielcy grzesznicy świata przechodzili do doskonałości, nigdy jednak nie widzieliśmy tego u chrześcijan obojętnych”. Trzeba nam więc być albo zimnymi albo gorącymi. Wiemy, że letnich Chrystus wypluje z ust swoich – jak czytamy w Apokalipsie św. Jana (Ap 3,16). Dlatego trzeba nam podjąć wezwanie papieża Franciszka, który podczas Światowych Dni Młodzieży mówił prostym językiem, by „wstać z kanapy”. By wyzbyć się lęku i lenistwa, który paraliżuje życie duchowe. Papież mówił, by nie mylić szczęścia z wygodą. „Sądzimy, że abyśmy byli szczęśliwi, potrzebujemy dobrej kanapy. Kanapy, która pomoże nam żyć wygodnie, spokojnie, całkiem bezpiecznie. Kanapa na wszelkie typy bólu i strachu” – mówił, ostrzegając, że również taka postawa paraliżuje i odbiera nam wolność. “Kochani młodzi, nie przyszliśmy na świat, aby «wegetować», aby wygodnie spędzić życie, żeby uczynić z życia kanapę, która nas uśpi; przeciwnie, przyszliśmy z innego powodu, aby zostawić ślad”. Papież podkreślił, że tego właśnie oczekuje od nas Jezus, bo On jest Panem ryzyka, a nie komfortu, bezpieczeństwa i wygody. “Aby pójść za Jezusem – mówił papież – trzeba mieć trochę odwagi, trzeba zdecydować się na zamianę kanapy na parę butów, które pomogą ci chodzić po drogach, o jakich ci się nigdy nie śniło, ani nawet o jakich nie pomyślałeś”. Jesteśmy więc powołani do wielkich rzeczy!

Leniwy natomiast często narzeka na zmęczenie i na ilość obowiązków. A nawet twierdzi, że tak wiele pracuje! Być może nawet więcej niż inni! To przekonanie kieruje ich na skupieniu się na swoich sprawach, na dobrach, które sami posiadają (św. Grzegorz Wielki). Leniwy uważa się też za mądrzejszego. Księga Przysłów mówi: „Leniwy ma się za mądrzejszego niż siedmiu odpowiadających rozsądnie” (Prz 26,16). Leniwy też często się spóźnia i bywa niepoukładany w codziennych sprawach. W ten sposób uprzykrza życie innym, okazując im brak szacunku np. poprzez spóźnianie się na Mszę św. niedzielną. To z kolei rodzi wiele frustracji i niepotrzebnych nerwów.          

Trzeba więc z całą stanowczością stwierdzić, że grzech główny lenistwa jest źródłem wielu innych grzechów – taka jest z resztą istota siedmiu grzechów głównych. Św. Bazyli mawiał: „Próżniactwo jest mistrzem wszelkich występków”. A inny Ojciec Kościoła św. Jan Chryzostom pisał: „Człowiek jest jak rola. Jeśli roli nie zasiejemy dobrym nasieniem, wydaje krocie chwastów. A człowiek, który z natury swej zawsze pragnie jakiegoś zajęcia, oddaje się zajęciom złym, jeśli nie zajmie się sprawami pożytecznymi”. Natomiast św. Bernard porównywał leniwca do wody długo w miejscu stojącej. Jak w takiej wodzie zagnieżdżą się robaki i zgnilizna, tak dusza gnuśnego staje się siedzibą wszelkich żądz. Spójrzmy też, ile łask marnuje leniwy, ile darów Bożych zaprzepaszcza! W kontekście grzechu lenistwa polecam moje kazanie „O wartości czasu w perspektywie wieczności”. Patrząc dalej na skutki lenistwa, św. Cezary był przekonany, że próżniaka dotyka o wiele więcej pokus niż człowieka pracowitego. Prócz tego opieszałość sprowadza na człowieka nędzę doczesną. Leniwy bowiem popada w ubóstwo i nieszczęścia. Księga Przysłów poucza: „Jak długo, leniwcze, chcesz leżeć? I kiedyż ze snu powstaniesz? Trochę snu, trochę drzemki, trochę złożenia rąk, aby zasnąć – a przyjdzie na ciebie nędza jak rozbójnik i niedostatek jak ktoś bezczelny” (Prz 6,9-11). Są i tacy, którzy poprzez grzech lenistwa zaniedbali zdrowie swoje lub podopiecznych, a w konsekwencji życie. Wiemy także, że pracować z człowiekiem leniwym to bardzo uciążliwa sprawa.   

W końcu, grzech lenistwa może stać się drogą na wieczne potępienie duszy. Doprowadzić może człowieka do zatwardziałości sumienia i ciemności duchowych w sercu. Chrystus mówił: „Każde drzewo, nie przynoszące owoców, będzie wycięte i w ogień wrzucone” (Mt 7,19). Czy leniwy nie przypomina również tych panien z lampami, które nie wzięły wystarczającej ilości oliwy, o których mówił Chrystus w przypowieści (Mt 25,1-13)? Czy więc lenistwo, które urosło do ogromnej rangi nie stanie się przeszkodą w osiągnięciu zbawienia? Znamy przypowieści, w których Chrystus ukazywał sługę, który nie rozmnożył otrzymanego talentu. Jezus kończy jedną z tych przypowieści słowami: „A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 25,30). Wszyscy więc leniwi są sługami nieużytecznymi, bo zmarnowali niejeden talent, jaki otrzymali od Boga. Ile takich niezwykłych talentów zmarnowało się przez wieki? Ale wiemy, że rozwój talentów wymaga pracy, wysiłku i wielu wyrzeczeń. Zdarza się, że człowiek mniej zdolny, ale gorliwy i pracowity dojdzie dalej niż uzdolniony, ale rozleniwiony. Widać to np. w nauce. Dlatego św. Teresa mawiała: „Bóg nie obiera sobie za przyjaciół tych, którzy są przyjaciółmi wygody”. Lenistwo jest więc grzechem przeciwko Bogu, ale również przeciwko sobie, gdyż nie stajemy się tacy, jacy moglibyśmy się stać. Nie stajemy się tak piękni Bogiem, jak piękni moglibyśmy się stać dzięki cnocie gorliwości i pracowitości w dobrem. Wystarczy wspomnieć chociażby o zaniedbaniu wychowywania dzieci do wiary w tak wielu rodzinach... Kiedy widzimy scenę, w której rodzic przywozi dziecko komunijne lub kandydata do bierzmowania do kościoła, a sam jedzie do domu albo do marketu, to ciśnie się pytanie: czy ci rodzice mają jeszcze wiarę? A może tak skrajne lenistwo ogarnęło tych ludzi, że nie są w stanie nawet godziny poświęcić dla Pana Boga? To jest dramat, jaki się dzieje w Kościele w Polsce! Wspomnieć jeszcze można o wielu innych formach lenistwa wobec praktyk pobożnych jak np. zanik nabożeństwa pierwszych piątków miesiąca, brak dobrego rachunku sumienia przed spowiedzią itd. Nie brak i takich, którzy z lenistwa nie potrafią przyklęknąć na dwa kolana podczas Przeistoczenia. Coraz mniej od siebie wymagamy…  

Zapytajmy się teraz, jak walczyć o cnotę gorliwości i pracowitości, a zarazem, jak wystrzegać się grzechu lenistwa. Przede wszystkim naszym zadaniem jest naśladować Jezusa Chrystusa, który kiedy rozpoczął swoje nauczanie, wykorzystał każdą chwilę. Naśladować Apostołów, a szczególnie św. Pawła i wielu innych Świętych w ich gorliwości i wypełnianiu obowiązków stanu, nierzadko mimo wielu przeciwności i zmęczenia. Opieszały powinien również przywoływać sobie na pamięć nagrodę wieczną, jaka czeka za wytrwałą pracę nad swoim uświęceniem. Niech słowa św. Pawła będą zachętą: „W czynieniu dobra nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy” (Ga 6,9). Podobnie powinien pomyśleć o przyszłym sądzie i o tym, że będzie musiał zdać rachunek ze swoich talentów i otrzymanych łask. Warto również uzmysłowić sobie wagę chrztu, dzięki któremu staliśmy się dziećmi Boga. Starochrześcijański hymn śpiewany przy chrzcie brzmiał: „Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus” (Ef 5,14). A dziecko Boże ma przecież pracować na chwałę Boga i dla dobra Kościoła. Wielu powinno przypomnieć sobie, jakie obietnice składali, kiedy przynosili dzieci do chrztu św. czy zawierając związek małżeński lub przyjmując święcenia kapłańskie. Należy też podjąć postawienie ustanowienia w życiu pewnej samodyscypliny. Sam Jezus mówił, że kto będzie wierny w rzeczach małych, ten w wielkich wierny będzie (Łk 16,10). Trzeba więc może zacząć od rzeczy małych. Św. Josemaria Escriva pisał: "Chwila bohaterska - To wstawanie o ustalonej godzinie. Bez wahania: jedna myśl nadprzyrodzona i... w górę!- Chwila bohaterska: oto umartwienie, które wzmacnia wolę, a nie osłabia twojej natury". A czasem może i potrzebna jest nam modlitwa słowami: „Panie Boże spraw, żeby mi się chciało tak, jak mi się nie chce”. Są świadkowie, którzy twierdzą, że o. Pio idąc do kaplicy na modlitwy powtarzał: „Panie, jak mi się nie chce… Panie, jak mi się nie chce”. A przecież wiemy, że w stopniu wzorowym wypełniał obowiązki zakonnika i kapłana. Zawsze więc pomyślmy, ze względu na Kogo i dla Kogo wypełniamy nasze codzienne czynności.    

Troszczmy się więc o cnotę gorliwości w dobrym, pracując na chwałę Bożą i przynosząc obfite plony. Mimo szarzyzny dnia codziennego, mimo braku widomych owoców, nie poddawajmy się w walce o cnotę gorliwości!  

Zakończmy słowami św. Pawła Apostoła: „Przeto, bracia moi najmilsi, bądźcie wytrwali i niezachwialni, zajęci zawsze ofiarnie dziełem Pańskim, pamiętając, że trud wasz nie pozostaje daremny w Panu” (1 Kor 15,58).