O CNOCIE SZCZODROŚCI (JAŁMUŻNIE) I O GRZECHU CHCIWOŚCI (SKĄPSTWA)

Ks. Dawid Pietras
Katecheza, Gorzów Wlkp.
dn. 26 XI 2016 A.D.

O CNOCIE SZCZODROŚCI (JAŁMUŻNIE) I GRZECHU CHCIWOŚCI (SKĄPSTWA)

Kontynuujemy nasz cykl kazań o cnotach i o grzechach głównych, które są ich przeciwieństwem. Ostatnio w tej tematyce dotknęliśmy cnoty pokory i grzechu pychy. W dzisiejszej katechezie spojrzymy na drugi grzech główny, czyli na chciwość oraz na cnotę szczodrości.

Zacznijmy od analizy cnoty szczodrobliwości. Szczodrobliwym nazywamy tego, kto z miłości ku Bogu jest gotowy chętnie pomagać potrzebującym, użyczając mu ze swojego mienia. Warunkiem więc zaistnienia cnoty szczodrobliwości jest miłość do Boga, która musi stać się najgłębszym motywem działania. Z miłości do Boga więc mamy pomagać potrzebującym. Kto daje jałmużnę, by przypodobać się ludziom, nie posiada cnoty szczodrości. Niezwykle ważna jest więc intencja ofiarodawcy. Św. Ambroży nauczał: „Intencja serca dawcy czyni dar wielkim albo małym”. Św. Jan Chryzostom natomiast pisał: „Przez miłosierdzie stajecie się podobnymi Bogu, Ojcu waszemu, o którym powiedziane jest, że jest Miłosierdziem”. A św. Cyprian dodaje: „Być hojnym względem innych, znaczy to w rzeczywistości, naśladować Ojca Niebieskiego”. Nawet cesarz rzymski Tytus, który był poganinem, uważał dzień bez dania jałmużny za stracony!     

Ktoś może powiedzieć, że ma zbyt mało, żeby dawać jałmużnę. Otóż, by nabywać tę cnotę nie trzeba posiadać wielkich bogactw. Św. Leon Wielki pisze: „Szczodrobliwość nie mierzy się wielkością daru, tylko intencją i dobrym sercem dawcy”. I tu przychodzi nam od razu na myśl ów ewangeliczny przykład ubogiej wdowy, która wrzuciła najmniej ze wszystkich, ale było to jej całe utrzymanie. A inni wrzucali z tego, co im zbywało (Łk 21,1-4). Stąd mówimy o tzw. wdowim groszu. Faktem jest również to, że Kościół utrzymują w zdecydowanej większości ludzie biedni i średnio sytuowani. Bogatych w kościele rzadko widać.  

Cnota szczodrobliwości zjednywa nam przebaczenie grzechów, darowanie kar doczesnych za grzechy, błogosławieństwo w życiu i nagrodę w życiu wiecznym, a także rychłe wysłuchanie modlitw i przyjaźń ze strony innych ludzi. Takie są owoce cnoty szczodrości i dawania jałmużny, którym teraz bliżej się przyjrzymy. Św. Cyprian nauczał: „Czymże mógł Chrystus zachęcić nas silniej do pełnienia uczynków miłosierdzia, jak nie tym powiedzeniem, że co dajemy ubogim, dajemy Jemu samemu?”. Sam też rzekł: „Błogosławieni miłosierni albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5,7). Dawanie jałmużny wielu wyjednało u Boga łaskę posiłkową do nawrócenia. Tak stało się z ateistą Klemensem Brentano, którego – dzięki jego szczodrobliwemu sercu – Opatrzność zaprowadziła do Dulmen, gdzie nawrócił się u bł. Anny Katarzyny Emmerich, a następnie spisał jej widzenia. W Księdze Tobiasza czytamy: „Jałmużna wybawia od śmierci i wszelkiego grzechu” (Tb 4,11). A św. Augustyn zapewniał: „Bóg nie dopuści, by człowiek czyniący miłosierdzie miał zginąć; da mu czas i łaskę do nawrócenia się”. Jałmużna powoduje również darowanie kar za grzechy odpuszczone już w spowiedzi. Jest więc formą odpustu cząstkowego, a więc darowania kar doczesnych w tym życiu i w czyśćcu. Św. Tomasz z Akwinu jest zdania, że jałmużna ma większą moc zadośćczyniącą niż modlitwa i post. Wiemy, ze jałmużny możemy ofiarować również za dusze w czyśćcu cierpiące. Dzięki jałmużnie otrzymujemy od Boga błogosławieństwo w postaci zdrowia i szczęścia. Sam Jezus powiedział: „Dawajcie, a będzie wam dane” (Łk 6,38). A w Księdze Przysłów czytamy: „Błogosławionym będzie, kto skłonny jest ku miłosierdziu” (Prz 22,9). Św. Klemens Aleksandryjski nauczał: „Gdy damy u źródła pić spragnionemu, napływa natychmiast świeża woda na miejsce wypitej; podobnie rzecz się ma, jeśli ze swego mienia dajemy ubogim”. Doświadczyła tego wdowa z Sarepty Sydońskiej. Dała Eliaszowi ostatnie jedzenie i już nie odczuła głodu z powodu cudu nieustającego pomnażania się pokarmu (1 Krl 17). Św. Jan Chryzostom zapewnia: „Jeśli część z tego, co nam Bóg darowuje, dajemy ubogim, powróci to znów z procentem na własność naszą”. W innym miejscu nauczał: „Niemożliwym jest, by dusza tego, który potrzebującym świadczył miłosierdzie, dotkniętą była utrapieniem i niepokojem umysłu”. Bóg też darzy zdrowiem szczodrobliwych. Przykładem jest Tobiasz uzdrowiony przez Archanioła Rafała (Tb 12,14). Sam Pan powiedział: „Więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu” (Dz 20,35). Bóg jednak nie musi udzielić nam łaski natychmiast. Czasem udziela jej później. Dalej, jałmużna zjednywa nam życie wieczne. Uczynki miłosierne wykonane w stanie łaski uświęcającej dają nam zasługi na życie wieczne i powiększają chwałę w niebie. Zamienią się one w wieczną nagrodę. Św. Jan Chryzostom pisze: „Niebo, to – jakby interes handlowy; człowiek daje rzecz znikomą, Bóg daje mu za to dobro wieczne. Możemy zamieniać rzecz doczesną na wieczną, kupić wieczną za doczesną”. Jak już sobie powiedzieliśmy, jałmużna zjednywa nam również rychłe wysłuchanie naszych modlitw. Św. Grzegorz z Nazjanzu mówił, że nic tak nie ułatwia nam przystępu do Boga, jak miłosierdzie. Biblijny Tobiasz dawał swojemu synowi następujące pouczenie: „Nie odwracaj oblicza twego od żadnego ubogiego; bo tak będzie, że i od ciebie nie odwróci się oblicze Pańskie” (Tb 4,7). W Dziejach Apostolskich słyszymy słowa Anioła do Korneliusza: „Modlitwy twoje i jałmużny twoje zostały zapamiętane przed oczyma Bożymi” (Dz 10,4). Św. Augustyn pięknie określił, że jałmużna i post to skrzydła modlitwy. I ostatnim owocem jałmużny jest zdobywanie przyjaciół wśród ubogich, których modlitwa jest szczególnie miła Bogu. Przykładem może być ewangeliczny setnik z Kafarnaum, który wybudował Żydom synagogę. Jezus wysłuchał jego wołań o uzdrowienie sługi, kiedy Żydzi się za nim wstawili. A o tym, że modlitwa ubogich jest bardzo skuteczna przed Bogiem świadczą fragmenty Psalmów (Ps 21,25; 68,34). Podobnie biedni w Joppe prosili za Tabitą i wskrzesił ją św. Piotr.                            

Spójrzmy teraz na kwestię dawanie jałmużny. Jak dawać jałmużnę? Przy dawaniu jałmużny nie powinniśmy mieć względów doczesnych, ale dawać powinniśmy tylko ze względu na Boga. Nie przejmujmy się, czy te ofiary pójdą na wskazany cel. Ten, kto pośredniczy w zbiórce ma moralny obowiązek przekazać te ofiary na cel określony przez ofiarodawcę. My cieszmy się, że Bóg widział nasz dar. I w swoim czasie odda nam obficie w niebie za naszą jałmużnę. Wiemy, co Jezus mówił o jałmużnie: „Gdy czynisz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6,3-4). W imię tych słów Święci kryli się z dawaniem jałmużny. Św. Mikołaj zwykł wrzucać ubogim jałmużny w nocy przez okno. Król Czeski, Wacław, zanosił w nocy jałmużny do ubogich chat. Nie oczekujmy więc podziękowania i wdzięczności od ludzi, ale od Boga. Nie czyńmy jałmużny dla ludzkich pochwał. Wtedy bowiem na ziemi otrzymamy już swoją nagrodę i ominie nas chwała w niebie! Tak Jezus przestrzegał faryzeuszów (Mt 6,2). Niech motywacją dawania jałmużny będą Chrystusowe słowa: „Coście uczynili jednemu z tych braci Moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Trafnym był napis, jaki umieszczano dawniej na wielu szpitalach i domach ubogich: Christo in pauperibus (Chrystusowi w ubogich). Jałmużny dawać powinniśmy prędko i z uprzejmością. „Radosnego dawce miłuje Bóg” – napisał św. Paweł (2 Kor 9,7). Nie wolno również czynić ubogiemu wyrzutów przy dawaniu jałmużny (Syr 18,18). Dajemy więc ze względu na Boga i z radością. Nie należy również dawać biednemu rzeczy zniszczonych czy np. zepsutego jedzenia. Obdarty żebrak prosił kiedyś zamożną kobietę o darowanie mu koszuli. Służąca przyniosła całkiem podartą koszulę. Wtedy rzekła zamożna pani: „Przynieś zaraz najlepszą koszulę. Pomyśl, jak musiałabym się wstydzić, gdyby Pan Jezus w dzień sądu ostatecznego pokazał wszystkim tę koszulę”. O. F. Spirago w swoim katechizmie pisze, że według teologów wystarczy jak damy na jałmużnę 2 % naszego miesięcznego dochodu. Gdyby to czynili wszyscy bogaci, już samo to zaradziłoby ogólnej biedzie. Warto zwrócić uwagę, że współcześnie jeden procent populacji jest w posiadaniu większej ilości bogactw niż reszta ludzkości. Robi się też coraz większa przepaść między niezwykle zamożnymi a biednymi. Jałmużnę powinniśmy dawać jedynie z własnego majątku i to takim ludziom, którzy rzeczywiście są ubodzy i nie mogą pracować. Niektórzy sądzą, że mogą dawać jałmużny z cudzych zasobów. Zabierają jednemu, by dawać drugiemu. Tak czynił słynny bohater filmowy Robin Hood. Jednak św. Augustyn poucza nas: „Jałmużna, na której ciąży nieprawość jest obrzydzeniem dla Boga. Czy ty spodziewasz się potkać sobie Boga, gdy udzielasz jałmużny z niesprawiedliwego dobra?”. Kto więc np. ma długi, najpierw niech je spłaci, a potem daje jałmużnę. „Sprawiedliwość ma pierwszeństwo przed uczynnością” – św. Augustyn. Podobnie nie powinniśmy dawać jałmużny znanym próżniakom i pijakom, kiedy mamy pewność, że dar ten będzie przepity lub zmarnotrawiony w inny sposób. Św. Chryzostom poucza że lepiej jednak pobłądzić w miłosierdziu niż w surowości względem ubogich. Również znanym grzesznikom, ale naprawdę potrzebującym, udzielajmy jałmużny. Będzie to pięknym świadectwem naszej wiary, bo i sami od Boga otrzymujemy wiele! I ostatnia wskazówka: Pierwszeństwo do otrzymania jałmużny mają nasi najbliżsi i współwyznawcy. Św. Paweł naucza: „Czyńmy dobrze wszystkim, a zwłaszcza naszym braciom w wierze” (Ga 6,10). Pomagajmy najpierw biednym z własnej rodziny, własnego narodu i z naszej religii katolickiej. W drugiej kolejności pomagajmy równie hojnie ludziom spoza rodziny, innej narodowości czy obcego nam religii. Matka rodziny najpierw zatroszczyć się musi o własne dzieci, a dopiero później o dzieci sąsiadki. Ta zasada odnosi się również do narodu, jako rodziny rodzin. Między innymi w dyskusji w kwestii imigrantów. Najpierw państwo polskie jest zobowiązane pomóc rodakom w kraju, następnie rodakom np. w byłych krajach ZSRR, następnie katolikom np. z Syrii, a dopiero później uchodźcom muzułmańskim.                      

Szczodrość łączy się również z obecnym piątym przykazaniem kościelnym, które brzmi: „Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła”. Przez to przykazanie Kościół przypomina nam o potrzebie praktykowania cnoty szczodrobliwości i praktyki jałmużny. Obowiązek ten to m.in. utrzymanie duchowieństwa poprzez ofiary składane w kancelarii, intencje Mszy św., z okazji kolędy, pogrzebu, chrztu czy ślubu. Św. Paweł nauczał: „Pan postanowił, ażeby z Ewangelii żyli ci, którzy głoszą Ewangelię” (1 Kor 9,14). Zadaniem więc świeckich jest utrzymywanie Kościoła i kapłanów, by mogli oni w pełni oddać się dziełom apostolskim. Ofiary składane na Kościół to też forma wdzięczności za posługę kapłana, szczególnie tę sakramentalną. Te ofiary pozwalają, by Kościół mógł swobodnie pełnić swoje zadanie w świecie, prowadząc dusze do zbawienia. Ważne jest również utrzymanie seminarium diecezjalnego, w którym kształcą się przyszli kapłani. Przykazanie piąte to również troska o ubogich poprzez wspieranie działa Caritas i wszelkich akcji przez Caritas organizowanych. Wspomnieć możemy o Dziele Nowego Tysiąclecia wspierającym kształcenie ubogiej młodzieży czy o ofiarach na hospicja prowadzone przez Kościół. Szczodrobliwość w tej kwestii to również wspieranie misji, czyli ewangelizacyjnego dzieła Kościoła. Dzięki naszym ofiarom wielu ludzi może usłyszeć o Chrystusie w innym zakątku świata! Podobnie jakże ważne jest wsparcie chrześcijan prześladowanych za wiarę, ludzi dotkniętych dramatem wojny czy kataklizmów. Wspomnieć musimy również o wielkim zadaniu wspierania mediów katolickich, które są niezwykle potrzebne w Polsce. Od istnienia dobrych mediów katolickich zależy kształtowanie sumień wielu Polaków i zahamowanie postępującej laicyzacji. Św. Maksymilian Kolbe pisał, że „jeżeli nie będziemy mieli katolickich mediów, będziemy mieli puste kościoły”. Natomiast na zjeździe katolików w Austrii tenże święty powiedział: „Cóż powiedzieć o narodzie, który płaci za własne poniżenie? Nie znajduję na to nazwy! A ta hańba ciąży na katolikach obrażanych ciągle przez tysiące dzienników. Te pisma, które katolików bezwstydnie obrażają, drukuje się dla was, katolików! (…) my sami je zamawiamy i za nie płacimy. Czyż można być bardziej ślepym wobec tak groźnego niebezpieczeństwa!” (Rycerz Niepokalanej, 5 [1924] 199-200). Biskup Zweger już w 1884 roku powiedział: „Kto daje pieniądze na złą prasę, ten prowadzi wojnę przeciwko Kościołowi i nie może zwać się prawdziwym katolikiem”. Widzimy więc jak ważne jest wspieranie dobrych pism katolickich, rozgłośni czy portali internetowych. Szczodrobliwość w trosce o Kościół to również będzie pomoc w sprzątaniu świątyni, terenu kościoła, budowie grobu Pańskiego i ciemnicy, stajenki betlejemskiej itd. Są to bowiem prace potrzebne przy naszych parafiach. Szczodrość może być więc ofiarą ze swojego czasu i trudu. Kard. S. Wyszyński mawiał: „Ludzie mówią czas to pieniądz, a ja wam mówię, czas to miłość”.

Bezpośrednim przeciwieństwem szczodrości jest skąpstwo czyli chciwość. Zwróćmy uwagę, że chciwość jest wymieniana w grzechach głównych zaraz po pysze, czyli na drugim miejscu. Podobnie jak pycha, jest zarzewiem wielu innych grzechów. Chciwym jest ten, kto nad miarę troszczy się o pieniądze i mienie, a skąpcem jest ten, kto z dóbr swoich nie chce nic udzielić ubogim. Rzeczą jednak oczywistą jest troska o utrzymanie domu, rodziny, co stanowi jej bezpieczeństwo. Podobnie troska o własną starość, emeryturę czy o odpowiednie ubezpieczenie. Jest to rzecz zrozumiała i świadczy o roztropności, zdrowym rozsądku i odpowiedzialności za siebie i rodzinę. Prosimy w modlitwie Ojcze nasz, by Bóg dał nam chleba powszedniego. Prosimy, by nie było głodu oraz byśmy mogli żyć na poziomie godnym człowieka. Wiemy również, jak ważne jest posiadanie pracy, która daje odpowiednie zarobki na godziwe życie, utrzymanie rodziny oraz posiadanie większej liczby potomstwa. Wszystko to jest ważne i potrzebne. Chciwość jednak pojawia się wtedy, gdy człowiek staje się nadmiernie łakomym na pieniądze i bogactwa. Staje się niezadowolony z tego, co ma, a ma dużo. Dlatego św. Grzegorz z Nazjanzu porównuje skąpca do wilka zawsze głodnego. Znam ludzi, którzy zarabiają nawet po 7 000 zł. na miesiąc i potrafią narzekać, że mają mało pieniędzy! Skąpiec więc stara się o zdobycie nowych cudzych dóbr, ale także chciwie zatrzymuje własne mienie. Św. Augustyn pisał: „Kto uporczywie pilnuje zebranych skarbów, jest sknerą. Kto lęka się nawet najmniejszego wydatku jest kutwą”. Człowiek taki staje się podobny do psa, który obgryza kość, a każdego zbliżającego się odstrasza szczekaniem. Skąpca znajdziemy u bogatych, ale również u biednych. Skąpy więc nie da, a nawet nie pożyczy małej kwoty. Boi się, że dana osoba nie odda tych pieniędzy. A i chętnie to pożyczałby na procent, by mieć z tego jakiś zysk.   

Chciwiec jest bałwochwalcą (Ef 5,5), ponieważ bogiem jego stał się pieniądz. I temu bogowi poświęca swoje siły, myśli, troski… Przykładem mogą tu być ci, którzy w niedzielę dobrowolnie podejmują pracę zarobkową dla pieniędzy. Jak również pracodawcy, którzy dla wzbogacenia się każą pracownikowi pracować w niedzielę! Chciwiec bywa nawet zaślepiony pieniędzmi do takiego stopnia, że jest w stanie poświęcić rodzinę, zdrowie, a nawet odsunąć na dalszy plan troskę o zbawienie duszy! I słusznie bł. Paweł VI powiedział, że tym światem rządzą trzej bogowie: przemoc, pieniądz i seks. Podobnie trafne wydaje się przysłowie, że „jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze”. Widzimy jak ludzie biegną za pieniędzmi i jak często o nich rozmawiają. Nie mają już czasu dla Boga, na modlitwę, na niedzielną Mszę św. Nie potrafią świętować niedzieli jako dnia Pańskiego, poświęconego Bogu. Dla nich niedziela to dzień zakupów, giełdy, chodzenia po marketach i galeriach. Czy ten konsumizm nie łączy się jakoś z chciwością? Wiemy, że pieniądz jest czymś, co wciąga… zaślepia… mówimy również, że „pecunia non olet” – pieniądz nie śmierdzi. Dlatego skąpy z lubością przelicza pieniądze, a nawet znajduje przyjemność w ich dotykaniu. Kiedy małe dzieci pyta się, jakie masz marzenia co do przyszłości, wielu z nich odpowie, że chciałoby mieć dużo pieniędzy i bogactwa. I tak powoli pieniądz nie staje się środkiem, by właściwie funkcjonować, ale zaczyna być celem samym w sobie, a nawet celem ostatecznym. Św. Franciszek Salezy wołał: „O jakiż to grzech, który oddaje nas w poddaństwo rzeczy stworzonych dla naszych usług”. To człowiek ma panować nad pieniędzmi, a nie im służyć. Bo według słów Chrystusa wiemy, że „nie można służyć Bogu i mamonie” (Łk 16,13). A Psalmista przestrzega nas słowami: „Do bogactw, choćby rosły, serc nie przywiązujcie” (Ps 62,11).

Spójrzmy teraz na skutki chciwości, czyli do czego chciwość doprowadza. Św. Paweł pisze, że chciwość jest korzeniem wszelkiego zła (1 Tym 6,10). Skąpiec traci wewnętrzny pokój w sercu, ponieważ żyje w nieustannej bojaźni, by nie utracić zdobytych dóbr. Św. Asteryusz pisał, że skąpstwo to surowy władca, który nie daje spokoju swym ulubieńcom. A św. Efrem porównywał skąpstwo do mola, który jak szatę, przegryza serce. Natomiast św. Bazyli nauczał: „Chciwość napełnia las rozbójnikami, domy złodziejami, jarmarki oszustwem, salę sądową fałszywymi przysięgami, oczy ubogich łzami, więzienia złoczyńcami, a piekło potępionymi”. Przykładem może być Judasz, który skąpił drogiego olejku do namaszczenia Jezusa, a w ostateczności dla pieniędzy zdradził Mistrza. Chciwiec traci więc z oczu wartości najważniejsze. W ostateczności zapomina o wieczności i o zbawieniu swojej duszy. Zapomina o śmierci, sądzie i konsekwencji swoich czynów. Staje się okrutny wobec bliźnich. Traci współczucie dla cierpiących i nędzarzy, nie okazując im pomocy ani miłosierdzia. Nierzadko krzywdzi ich dla zdobycia większej ilości dóbr i pieniędzy. Staje się przez to znienawidzony przez ludzi. Chciwy nawet własnej matce nie pomoże i nie pożyczy pieniędzy. Chciwość nie jednego doprowadziła ostatecznie do utraty zdrowia, ale również do nałogu hazardu. Widzimy również w rodzinach, kiedy po śmierci kogoś nagle zaczyna się walka o spadek. Wtedy wielu przypomina sobie, że ma rodzinę, przyjeżdża setki kilometrów, by otrzymać choć małą część spadku. Wiemy, że kwestie spadkowe potrafią skłócić całe rodziny. Chciwi zapominają, że i tak nic nie przeniosą na tamten świat. Posłuchajmy słów Chrystusa z Ewangelii: „Powiedział też do nich: «Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa [we wszystko], życie jego nie jest zależne od jego mienia». I opowiedział im przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: "Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?" Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem»” (Łk 12,13-21). Przytoczyć możemy również przypowieść o Łazarzu i bogaczu (Łk 16,19-31). Chciwość doprowadziła bogacza do takiego egoizmu, że nawet odpadków ze stołu nie chciał dać biednemu Łazarzowi. Za życia otrzymał swoją nagrodę – powiedział o nim Jezus (Łk 16,19-31).     
Jednak jeszcze większy dramat dokonuje się, kiedy człowiek skrajnie chciwy dojdzie do władzy! Chciwiec na stanowisku kierowniczym np. w firmie wyciśnie z pracownika ostatnie siły nierzadko za najniższą krajową, by następnie przepracowanego fizycznie i psychicznie zwolnić i przyjąć kolejnego. Kiedy ktoś ma ogromne pieniądze, jeszcze brakuje mu tylko władzy nad drugim człowiekiem. Wspomnieć tu możemy o lichwie czy o systemie działania banków. Polecam książkę: Lichwa – rak ludzkości Henryka Pająka lub też książkę Lichwa. Kryzys gospodarczy  Hilaire Belloc. A ileż wojen spowodowała chciwość! Wiemy, że wojna musi się opłacać. Żądza władzy, uciskania słabszych narodów, żądza nowych ziem, bogactw naturalnych i gospodarczego wzrostu doprowadziła do niejednej tragedii wojny, w której ginęły miliony niewinnych ludzi! My Polacy wiemy o tym bardzo wiele, gdyż poprzez chciwość silniejszych narodów ucierpieliśmy wiele. W skrajnych sytuacjach chciwość pieniądza prowadzi więc do zabójstw. A istniejący w tak wielu krajach proceder uprowadzeń dla okupu? Ma się wrażenie, że jest tu już szczyt chciwości, kiedy człowiek handluje drugim człowiekiem! Kiedy uprowadza się małe dzieci, by sprzedać je do domów publicznych? Kiedy dokonuje się aborcji na niechcianym dziecku, bo przeszkadza w zrobieniu kariery czy po ludzku wydaje się, że wymagało będzie zbyt dużej ilości środków materialnych? Chciwość idąca w parze z wygodnictwem i egoizmem również jest nierzadko przyczyną ograniczania potomstwa w rodzinach. I tak zapomina się o podstawowym celu małżeństwa, czyli o zrodzeniu potomstwa. Zapomina się o zamyśle Bożym obdarowania potomstwem danego małżeństwa. Patrząc na to wszystko można postawić pytanie, czy są jakieś granice chciwości? Wydaje się, że nie ma!

Kiedy patrzymy na skutki chciwości, musimy sobie uświadomić, że jest to grzech tak niebezpieczny, że może doprowadzić człowieka do wiecznego potępienia. Wynika to ze słów Chrystusa, które powie On na sądzie ostatecznym do stojących po Jego lewej stronie (Mt 25). Św. Paweł pisze również, że skąpcy nie odziedziczą królestwa niebieskiego (1 Kor 6,10). Znamienne są również słowa Chrystusa: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego” (Mt 19, 24). Intuicję tają mieli już starożytni ludzie, którzy Plutonowi – bogowi bogactwa, przypisywali największą władzę w piekle. Wiedzieli już, że chciwość zaślepia i prowadzi do potępienia. Oczywiście można być bogatym, dorobiwszy się w uczciwy sposób i przy tym być bardzo hojnym, szczodrym, wspierać wiele dobrych dzieł i ubogich. Nie każdy bogaty jest złym i chciwym człowiekiem. Jednak bogactwo jest wielkim niebezpieczeństwem i łatwo może zasłonić troskę o swoje zbawienie. Jakże często widzimy, że bogatym Bóg jest niepotrzebny. Bądźmy więc czujni!  

Zapytajmy się teraz jak walczyć z grzechem chciwości. Pierwszym sposobem uniknięcia chciwości jest dawanie jałmużny. O tym mówiliśmy już dziś szeroko. Kolejną metodą pokonania chciwości jest częste rozmyślanie o ubóstwie Chrystusa. Mówiliśmy o tym już w kazaniu o pokorze. Wystarczy spojrzeć na stajenkę betlejemską lub na krzyż. Św. Augustyn pisał: „Co może lepiej uleczyć nasze skąpstwo, jak nie ubóstwo Syna Bożego?”. Trzecim sposobem jest rozmyślanie o znikomości dóbr ziemskich. Nad tym, że w chwili śmierci opuścić musimy ten świat i wszystkie dobra materialne. I tu św. Augustyn również naucza: „Niczym nie można lepiej usunąć choroby skąpstwa, jak codzienną myślą o śmierci”. Ale kto dziś chce myśleć o śmierci? Kto chce słuchać kazań o śmierci i sądzie? Zamiast więc zdybywania nadmiernej ilości pieniędzy, zajmijmy się zdobywaniem prawdziwych bogactw wiecznych i niepojętych, czyli zasług na niebo. Dlatego kolejnym czwartym lekarstwem na chciwość jest rozmyślanie o chwale nieba i o bogactwach nieba! Sam Bóg jest naszym największym bogactwem! Samo słowo Bóg pochodzi od słowa bogactwo. On bowiem sam jest i daje największe bogactwa nieprzemijające. Polecam moje kazanie o „Wartości czasu w perspektywie wieczności”. Tam dokładnie wyjaśniam na czym polega zdobywanie zasług na niebo i o stopniach chwały nieba. Godne uwagi jest również moje kazanie o niebie. Św. Faustyn mówił słusznie: „I czegoż zajmujemy się zyskiem doczesnym? Oto życie wieczne jest tanio do nabycia!”.               

Zakończmy tę katechezę słowami św. Pawła z Pierwszego Listu do Tymoteusza: „Wielkim zaś zyskiem jest pobożność wraz z poprzestawaniem na tym, co wystarczy. Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat; nic też nie możemy [z niego] wynieść. Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni! A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i w zasadzkę oraz w liczne nierozumne i szkodliwe pożądania. One to pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy. Za nimi to uganiając się, niektórzy zabłąkali się z dala od wiary i siebie samych przeszyli wielu boleściami. Ty natomiast, o człowiecze Boży, uciekaj od tego rodzaju rzeczy, a podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością!” (1 Tym 6,6-11).