O CNOCIE ŁAGODNOŚCI (CIERPLIWOŚCI I ZGODLIWOŚCI) I GRZECHU GNIEWU

Ks. Dawid Pietras
Kazanie, Gorzów Wlkp.
25 III 2017 r.

O CNOCIE ŁAGODNOŚCI (CIERPLIWOŚCI I ZGODLIWOŚCI) I GRZECHU GNIEWU

Kontynuujemy dziś cykl kazań o cnotach i grzechach głównych. Chcemy spojrzeć w tym kazaniu na przedostatni grzech główny, czyli gniew. Natomiast przeciwieństwem gniewu są cnoty łagodności, cierpliwości i zgodliwości. Spójrzmy teraz bliżej na te cnoty.    

Zacznijmy od CNOTY ŁAGODNOŚCI. Łagodnym jest ten, kto z miłości ku Bogu nie oburza się, chociaż dzieje mu się krzywda. Ważne jest to, że nie robi tego z tchórzostwa lub z wygody. Cnota łagodności jest bardzo miła Bogu. Np. Mojżesza wybrał Bóg z powodu jego łagodności (Syr 45,4). Do Apostołów Jezus powiedział, że posyła ich jak owce między wilki (Mt 10,16). Wiernych nazywał owcami (J 10,1) i jagniętami (J 21,15). Łagodność powinna więc cechować chrześcijanina, tak jak cechuje ona te zwierzęta.     

Cnota ta ma coś z boskości, Bóg bowiem jest łagodny (łac. clemens). Bóg ma władzę, ale nie używa jej przeciw obrażającym Go. Oczekuje ich nawrócenia i daje im szansę powrotu do życia wiarą. On objawił się Eliaszowi w szumie łagodnego wiatru (1 Krl 19,12). Duch Święty objawił się w postaci gołębicy (Mt 3,16), a sam Chrystus nazwany został Bożym Barankiem (Jr 11,19). Powiedział też: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca; a znajdziecie odpoczynek duszom waszym” (Mt 11,29). Ten obraz swojej łagodności najdoskonalej ukazał Chrystus, umierając na krzyżu.          

Cnota łagodności wyjednuje sobie przyjaźń u ludzi, daje spokój duszy, a ostatecznie pomaga osiągnąć wieczne zbawienie. Chrystus mówi: „Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię” (Mt 5,5). Łagodny bowiem zyskuje sobie serca ludzkie, ich przychylność i życzliwość. Św. Jan Chryzostom porównuje spotkanie rozgniewanego z łagodnym do zanurzenia rozpalonego żelaza w wodzie. Łagodna odpowiedź bowiem uśmierza gniew, jak czytamy w Księdze Przysłów (Prz 15,1). Taki przykład łagodności dało nam wielu świętych. Św. Franciszek Ksawery został raz podczas nauki obrzucony przez pogan kamieniami. Święty jednak spokojnie mówił dalej. Poprzez jego postawę pełną pokoju, poganie tym bardziej zaczęli się przysłuchiwać jego mowie. W rezultacie, ci którzy rzucali kamieniami, pierwsi przyjęli od niego chrzest. Św. Franciszka Salezego z powodu jego łagodności nazywano „poskromicielem dzikich”. Ich przykład pokazuje nam, że łagodnością wskóramy o wiele więcej niż gniewem. Św. Jan Chryzostom mówi, że jak ognia nie da się ugasić ogniem, tak wściekłości nie da się ugasić wściekłością. Nauczał także, że dla człowieka rozgniewanego trzeba mieć litość, podobnie jak wobec człowieka w gorączce. Gniew bowiem jest chorobą duszy. „Gniew spoczywa tylko w sercu głupiego” (Syr 7,10). Wiemy z doświadczenia, że do człowieka gniewliwego należy podchodzić z łagodnością i pokorą. Jego sposobem mówienia tylko rozpalamy jego złość. Wiemy, że 80% komunikacji to komunikacja pozawerbalna taka jak ton głosu, mimika twarzy, ruchy rąk itp.

Łagodność przede wszystkim powinna być wobec naszych domowników. Widzimy bowiem, jak niektórzy poza domem wydają się być aniołami, a w domu są nie do wytrzymania, nawet są agresorami wobec własnej rodziny. Stąd największą sztuką jest być łagodnym w swoim domu, wobec małżonka, dzieci, rodziców, dziadków, teściów… Podobnie przełożeni powinni być łagodni wobec swoich podwładnych. Katechizm O. F. Spirago mówi: „Łagodność przełożonych nazywamy także łaskawością, uprzejmością, słodyczą”. Św. Franciszek Salezy nauczał, że „Duch ludzki ma tę właściwość, że opiera się surowości, ale wobec łagodności okazuje się chętnym we wszystkim”. I dodawał, że przełożeni, którzy chcą poprawiać podwładnych gniewem, są podobni do ludzi, którzy chcąc ratować drugich, sami z nimi toną. Dlatego według św. Jana Chryzostoma, przełożony powinien być surowy dla siebie, a łagodny dla podwładnych. Niestety wiemy, jak nierzadko w miejscu pracy brakuje przełożonym cnoty cierpliwości i łagodności, czy po prostu ludzkiej wyrozumiałości. Brakuje świadomości, że pracownik to też człowiek, który ma prawo być zmęczony czy chory, który ma swoje rodzinne i osobiste problemy. Dlatego nie brakuje przełożonych patrzących na pracownika jako na źródło zysku, stosujących mobbing w pracy, szantaż i presję psychiczną. Katolikiem trzeba być cały tydzień, a nie tylko w niedzielę podczas Mszy św. Jak bardzo bowiem potrzeba dziś świadectwa wiary w środowiskach pracy i w rodzinach!        

Nawet duszpasterze tak czasem tak wiele tracą przez brak tej cnoty. Wiele wspaniałych dzieł, akcji, pomysłów, ale ludzie nie chcą się angażować, gdyż trudno się współpracuje z człowiekiem mało łagodnym, niedostępnym i szorstkim nawet jeśli jest to kapłan.

Cnotę łagodności nabywamy, kiedy ćwiczymy się pilnie w panowaniu nad sobą i myślimy często o nagrodzie wiecznej. Św. Franciszek Salezy dwadzieścia lat ćwiczył się w panowaniu nad sobą. Jest to więc praca trudna i czasochłonna, ale nie niemożliwa. Osiągnięcie nagrody wiecznej powinno nas mobilizować do walki o tę cnotę.

Przyjrzyjmy się teraz bliżej CNOCIE CIERPLIWOŚCI, która jest bardzo bliska cnocie łagodności. Cierpliwym jest ten, kto z miłości ku Bogu znosi chętnie przeciwności tego życia. Najbardziej cnotę tę ukazał Jezus Chrystus w swoich cierpieniach. Krzyż jest bowiem szczytem wszystkich cnót! Chrystus powiedział również, żebyśmy przynosili owoce w cierpliwości (Łk 8,15). W Starym Testamencie widzimy Hioba i Tobiasza, którzy odznaczali się cnotą cierpliwości.   

Z cierpliwością znosić powinniśmy przeciwności życia, choroby, nieszczęścia, ponowne upadki w grzech, ciężkie prace zawodowe. Niecierpliwość zaś objawia się w zbytnim pośpiechu, a ten ukazuje brak pokoju w sercu. O słudze Bożym Biskupie Wilhelmie Plucie mówi się, że nigdy się nie śpieszył w swojej posłudze, a kierował gorzowską administraturą apostolską, która obejmowała teren jednej siódmej Polski! Wielu świętych również posługiwało z wielką cierpliwością. Mamy więc być podobni do aniołów, którzy służą ludziom wolni od niepokoju i namiętnego pośpiechu. Stara sentencja łacińska brzmi: „Festina lente” – spiesz się powoli. Również z cierpliwością i wytrwałością mamy oczekiwać końca tego życia i nagrody niebiańskiej,  jak czytamy w Liście do Rzymian (Rz 8,25).  

Cierpliwość objawia się przede wszystkim przez to, że nie gniewamy się, nie smucimy się zbytnio, ani nie skarżymy. Gniew przyćmiewa rozum i prowadzi do niesprawiedliwości. Sędzia, zaślepiony namiętnością, nie wyda nigdy sprawiedliwego wyroku – nauczał św. Franciszek Salezy. Cierpliwy nie smuci się zbytnio rzeczami ziemskimi, no chyba, że smuci się z powodu grzechu. A jeśli chodzi o skarżenie się, to nie powinniśmy przekraczać pewnej miary. Można skarżyć się na wielkie niedogodności, cierpienia fizyczne czy duchowe. Sam bowiem Chrystus skarżył się Ojcu swemu na krzyżu. Podobnie Bóg w Starym Testamencie skarżył się na ludzkie grzechy przez usta swoich proroków. Należy jednak unikać ciągłego i gwałtownego narzekania i skarg na drobne niedogodności. Jest to przejawem samolubstwa i tchórzostwa. I raczej nikt nie chce przebywać w obecności osoby nieustannie na wszystko narzekającej. Natomiast wobec Boga możemy użalać się na swe cierpienia. Bóg cierpliwie wysłuchuje naszych błagań i narzekań oraz zsyła ukojenie. Dlatego Chrystus powiedział: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię” (Mt 11,23). Strzeżmy się też postawy skrytej pychy. Św. Franciszek Salezy ukrytą pychą nazywa postawę starania się o to, żeby pocieszano, żałowano w cierpieniach lub nawet chwalono za okazywaną cierpliwość. Tenże święty daje też wskazówkę, byśmy zapytani opowiadali o swoim nieszczęściu, ale bez wyolbrzymiania go.              

Cierpliwość to cnota, przez którą łatwo przezwyciężymy wszelkie pokusy i cierpienia. Św. Teresa Wielka mówi, że jeżeli cierpliwie znosimy drobnostki, zyskujemy odwagę i siły do rzeczy wielkich. Widzimy to w Hiobie, który przez cierpliwość potrafił znieść tak wielkie cierpienia. Również cnota cierpliwości dała siłę męczennikom do znoszenia katuszy w imię wiary w Chrystusa! Św. Grzegorz Wielki nauczał, że cierpliwość jest pierwiastkiem i stróżem wszystkich cnót. Albowiem każdy dobry uczynek napotyka na różne przeszkody, stąd przezwyciężyć je trzeba cierpliwością. Tenże święty uważał, że posiadający cnotę cierpliwości większym jest niż ten, kto czyni cuda i znaki. Sam Chrystus powiedział: „Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie” (Łk 21,19). Dusze nasze powinniśmy więc uzbroić w cierpliwość. Mówimy nawet czasami, że „trzeba uzbroić się w cierpliwość”. Kiedyś usłyszałem o haśle 3 razy P: „Przeczekać, przemodlić, przecierpieć”. I cierpliwość w końcu daje wewnętrzne szczęście i pokój.

Jak więc rozwijać w sobie tak owocną cnotę cierpliwości? W znoszeniu przeciwności życia bez wątpienia pomaga rozważanie Męki Pańskiej. Ukazuje ona ogrom cierpień fizycznych i duchowych o wiele większych niż te, które my musimy przejść. Św. Bernard pisał, że żołnierz nie będzie zwracał uwagi na swoje drobne rany, kiedy jego wódz jest ciężko ranny. Podobnie i my patrzymy na Mękę Jezusa. A św. Franciszek Salezy nauczał, że chory powinien ofiarować Bogu swoje boleści i połączyć je z ranami Chrystusa i z Jego krzyżem. Ponadto w rozwoju cnoty cierpliwości pomocą jest świadomość, że trudy i cierpienia są łaską, która przynosi zasługę na życie wieczne. Przez niecierpliwości tracimy bowiem wiele zasług na niebo i sposobności do pokuty za grzechy. Św. Jan Chryzostom nauczał: „Czy chcesz, czy nie chcesz, musisz cierpieć; gdy cierpisz ochoczo, zyskasz wiele; jeśli cierpisz bez ochoty, to cierpienie twe nie zmniejszy się, tylko zwiększy”.

I trzecią cnotą pokrewną jest CNOTA ZGODLIWOŚCI, CZYLI UMIŁOWANIA POKOJU. Zgodliwym jest człowiek miłujący pokój, który z miłości ku Bogu chętnie ponosi ofiary, by utrzymać pokój z bliźnimi, a zamącony pokój przywrócić. Najwyższym wzorem przynoszenia pokoju jest Jezus Chrystus. Pokój prawdziwy przyrzeka On Apostołom (J 14,27), a po zmartwychwstaniu wita ich słowami: „Pokój wam!” (J 20,26). Ponadto przykładem tej cnoty jest Abraham, który zadowolił się gorszą ziemią, żeby tylko utrzymać pokój ze sługami Lota (Rdz 13). Ludzie miłujący pokój i dążący do zgody stają się podobni Bogu. Bóg jest bowiem Bogiem pokoju (1 Kor 14,33; 2 Tes 3,16). A prorocy przepowiadali Mesjasza jako „Księcia pokoju” (Iz 9,6).

Ludzie zgodliwi cieszą się szczególną opieką Boga i otrzymują nagrodę za wszystko, czego wyrzekli się dla pokoju. Chrystus powiedział: „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi” (Mt 5,9). Św. Franciszka Salezego i św. Ignacego Loyolę uchroniła zgodliwość od wielkich nieszczęść. Wprowadzający pokój cieszą się więc opieką Bożą i błogosławieństwem. Dla mnie przykładem człowieka pełnego pokoju jest rtm. Witold Pilecki. Odsyłam do mojego kazania o tej niezwykłej postaci.

Pokój jest tak wielkim dobrem, że należy dla niego ponieść poświęcenia i trudy. Modlić się powinniśmy nieustannie o łaskę pokoju w naszym narodzie i na świecie. Wiemy bowiem, jak wielkim dramatem jest wojna! Unikać więc należy wszystkiego, co mogłoby sprowadzić niepokój i niezgodę. Św. Paweł zachęca nas, by jeden drugiego brzemiona nosić (Ga 6,2). Zdarza się nam spotykać ludzi raczej na co dzień spokojnych, dopóki ktoś nie dotknie ich samych. Wtedy reagują ogromnym gniewem i złością. Św. Albert Wielki porównał takiego człowieka do wody długo stojącej. Dopóki nikt jej nie rusza nie wydaje zapachu, ale kiedy się ją poruszy, śmierdzi bardzo. Św. Teresa naucza, że nie ma sensu sprzeciwiać się komukolwiek bez większego powodu: „Nie szermuj wieloma słowami w sprawach bez znaczenia”. Dotyczy to szczególnie życia rodzinnego. Rodziny potrafią się skłócić o kawałek ziemi czy o kwestie polityki. Czy polityczne spory warte są poświęcenia zgody w rodzinie? Mądrzejszy powinien ustąpić, wycofać się dla wartości, jaką jest pokój i zgoda.

Nie powinniśmy jednak dla pokoju i zgody zaniedbywać czynów, które Bóg nakazuje lub czynić to, czego Bóg zakazuje. Bóg nie chce pokoju za cenę łamania przykazań Bożych lub kościelnych. Dlatego Chrystus powiedział: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10,34). Trzeba te słowa odpowiednio rozumieć. Chodzi o sytuację rozłamu z powodu wiary w rodzinach. Jesteśmy świadkami takich sytuacji, kiedy np. w małżeństwie dochodzi do sporów z powodu praktykowania wiary. Tylko miecz prawdy może wywalczyć pokój w takich sytuacjach. Nie można nam jednak nigdy iść na kompromis ze złem, gdyż nie przyniesie to prawdziwego pokoju, a jedynie pozorny pokój.

I tak po omówieniu bliskich sobie trzech cnót: cierpliwości, łagodności i zgodliwości, przejdziemy teraz do refleksji nad GRZECHEM GŁÓWNYM GNIEWU, który jest im przeciwny.

Gniewliwym jest ten, kto obrusza się na wszystko, cokolwiek mu się nie podoba i chowa w sercu pragnienie zemsty. Św. Bazyli mówił, że gniewliwy traci często postać ludzką i zaczyna przypominać dzikie zwierzę. Uderza pięścią, różnymi przedmiotami, krzyczy, bije, tupie, rumieni się na twarzy, przewraca oczami, rzuca wulgaryzmami i przekleństwami itd. Gniewliwy zazwyczaj zwala na innych winę oraz powód swego gniewu. Gniewa się nawet, gdy jest sam, np. przy pracy.

Istnieje również tzw. święty gniew w obronie czci Boga. Gniewem takim zapłonął Chrystus, kiedy wypędzał przekupniów z świątyni (J 2) oraz kiedy spojrzał na faryzeuszów, którzy śledzili Go, czy uzdrowi w szabat chorego na uschłą rękę (Mt 3,5). Podobnie Mojżesz rozbił tablice Dziesięciu Przykazań, kiedy zobaczył ulepionego cielca, któremu oddawano pokłon (Wj 32). Święci też unosili się czasami świętym gniewem. Np. O. Pio potrafił wyprosić ze świątyni niewłaściwie ubranych ludzi czy wygonił ze świątyni zatwardziałego grzesznika, który obrażał biskupa. Można to zobaczyć na dwuczęściowym filmie pt. „Ojciec Pio”. Taki więc gniew nie jest gniewem w sensie ścisłym. Nie jest on bowiem połączony z pragnieniem zemsty i wynika z pragnienia chwały Boga i zbawienia dusz.

Spójrzmy teraz na skutki grzechu gniewu. Gniew nadwyręża zdrowie i skraca życie człowieka. Gniew bowiem wstrząsa całym ciałem. Św. Grzegorz Wielki pisze: „Gdy człowiekiem owładnie gniew, bije silnie serce, ciało drży, język kołczeje, oblicze płonie, oczy sypią iskry, usta wrzeszczą”. A św. Jan Chryzostom dodaje: „Jeżeli ciałem tak wstrząsa gniew, cóż dopiero duszą!”. Ponadto gniew przyćmiewa rozum. Arystoteles pisał, że tak jak dym przyćmiewa wzrok, tak gniew rozum. A pisarz Plutarch nauczał, że gniewliwemu coś złego wydaje się większym złem niż w rzeczywistości. Natomiast Cyceron stwierdził, że „nic nie jest tak podobnym do obłąkania jak gniew”. W gniewie więc poprzez przyćmienie rozumu popełnia się bardzo łatwo różne niesprawiedliwości. Trzecim skutkiem grzechu gniewu jest wzbudzanie nienawiści i niechęci u innych osób. Takiego człowieka bowiem wszyscy unikają i przestają mu ufać. Nie da się z nim żyć w przyjaźni. Słowo Boże w Księdze Przysłów naucza: „Nie wiąż się z człowiekiem gniewliwym, nie obcuj z mężem porywczym: byś do ścieżek jego nie przywykł i nie zgotował pułapki na swe życie” (Prz 22,24-25). W końcu człowiek gniewliwy naraża się na wieczne potępienie. Trudno bowiem, żeby człowiek gniewliwy dłużej utrzymał się w stanie łaski uświęcającej. Św. Jan Chryzostom naucza: „Duch Boży nie mieszka tam, gdzie jest gniew”. A św. Grzegorz Wielki uzasadnia, że dzieje się tak, ponieważ gniew odbiera pokój serca, zamyka więc mieszkanie Duchowi Świętemu. Pan Jezus mówi: „Każdy, kto się gniewa na swojego brata, podlega sądowi” (Mt 5,22). Skoro niebo zostało obiecane pokornym i łagodnym, to gdzie znajdą się gniewliwi i pyszni? Święci nauczają, że gniewliwy nosi już tu na ziemi piekło w sobie, mianowicie przez ciągły niepokój.

I na końcu zastanówmy się jak walczyć z grzechem gniewu. Uczucie gniewu należy od razu niweczyć. „Gniew bowiem jest jak wąż, który gdzie tylko może wsunąć głowę, przepycha się całym ciałem przez otwór; a raz wpuszczony, z trudnością daje się wypędzić” – św. Franciszek Salezy. Trzeba więc wszelkie uczucie gniewu tłamsić w zalążku, podobnie jak pokusę do grzechu nieczystego. W gniewie nie należy ani mówić ani działać. Św. Franciszka Salezego pytano, jak może zachować taki spokój w obcowaniu ze złośnikami. On odpowiedział: „Zawarłem przymierze z językiem swoim, iż nie śmie wypowiedzieć żadnego słowa, jak długo serce jest w poruszeniu”. Milczenie wtedy będzie wielkim aktem cierpliwości, która uśmierza gniew. Dopiero kiedy powróci równowaga umysłu, wtedy można mówić i załatwiać sprawę. Czasami może trzeba nawet usunąć się i pobyć sam na sam. Opuścić towarzystwo, w którym się znajdujemy i ochłonąć. Kolejnym sposobem walki z gniewem jest modlitwa. Ona uśmierza gniew. W czasie napadów gniewu powinniśmy naśladować Apostołów, którzy podczas burzy na jeziorze uciekali się do Jezusa. Święci radzą, by w takich sytuacjach odmawiać modlitwy np. Zdrowaś Maryjo albo Chwała Ojcu… Modlitwy te odpędzą pokusy szatańskie. Na pewno spowiedź św. będzie również drogą do uśmierzenia gniewu moca łaski Bożego przebaczenia. Gniew bowiem nierzadko łączy się z brakiem przebaczenia. Spowiedź przynosi więc łaskę pokoju w sercu, jak też słyszymy w formule rozgrzeszenia. Doświadczenie Bożego przebaczenia prowadzi też do przebaczenia winowajcom. A brak przebaczenia innym też nierzadko może być przyczyną gniewu. A więc kolejnym środkiem walki z gniewem jest przebaczenie winowajcom. I ostatnim sposobem walki z gniewem jest naprawienie sytuacji poprzez uprzejmość. Św. Paweł poucza: „Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce” (Ef 4,26). Pojednać się więc należy jak najszybciej, bo uczucie gniewu, złości będzie się potęgować i rozciągnie się później nawet na całe lata. Spotykamy rodziny skłócone ze sobą przez całe lata.                          

Niech naszą chrześcijańską postawę cechuje łagodność, cierpliwość i pokój. Unikajmy więc gniewu, poprzez który stracić możemy wiele. Prośmy Chrystusa o łaskę rozwoju tych cnót i o walkę z poruszeniami złości i gniewu. Amen.