Ks. Dawid Pietras
V Niedz. po Zesł. Ducha Św.
Kazanie, dn. 5 VII 2020 A.D.
O CNOCIE MIŁOŚCI WOBEC NIEPRZYJACIÓŁ
Przeżywamy V Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego. Teksty dnia dzisiejszego prowadzą nas do refleksji nad miłością Boga i bliźniego, co wynika z Przykazania Miłości. Warunkiem zjednoczenia z Chrystusem jest miłość do Boga, ale i do bliźniego. Z miłości do Boga bierze się duchowa moc potrzebna do miłości bliźniego. A miłością wobec bliźniego objąć musimy także naszych winowajców, nieprzyjaciół, ludzi nam nieprzychylnych, trudnych... Św. Piotr – jak słyszeliśmy w czytaniu – daje pouczenie, jaki powinien być chrześcijanin. Wzywa, by miłować braci, by nie odpłacać złem za zło, złorzeczeniem za złorzeczenie, ale im błogosławić (1 P 3,8-9).
Również i w czytanej dziś Ewangelii Pan Jezus przypomina nam, że nasze uczestnictwo w Ofierze Mszy św. może być owocne, jeśli jesteśmy pojednani z bliźnimi. Jeśli chcemy przynieść w darze Bogu nasze serce, ofiarować Mu naszą intencję uczestnictwa we Mszy św., to serce musi być wolne od nienawiści wobec innych, braku przebaczenia czy zawiści. Chrystus poucza: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam sobie przypomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj” (Mt 5,23-24). Wymowne jest to, że w rycie ambrozjańskim znak pokoju ma miejsce właśnie przed ofiarowaniem darów (offertorium), co ma swoje źródło w powyższych słowach Ewangelii. Nasza relacja musi więc być poukładana z bliźnimi, nie wyłączając tych, którzy są nam nieprzychylni czy są naszymi nieprzyjaciółmi.
Wsłuchując się w tematykę dzisiejszej liturgii podejmiemy refleksję nad cnotą miłości nieprzyjaciół.
Drodzy Bracia i Siostry!
Można powiedzieć, że wymaganiami, o których słyszymy w dzisiejszej liturgii nasz Pan ustawia nam wysoko poprzeczkę. Albowiem miłować winowajców czy nieprzyjaciół to szczyt cnoty miłości bliźniego i największe zwycięstwo łaski nad naturą, która – jako upadła po grzechu pierworodnym – broni się przed takim wysiłkiem, szuka zemsty i wymierzenia sprawiedliwości. Miłować nieprzyjaciół to bez wątpienia – czyn heroiczny, a cnota ta iście nadprzyrodzona i czysta, czyli bez miłości własnej. Sam Chrystus poucza nas bowiem słowami: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,44-45). Natomiast w Ewangelii św. Łukasza czytamy: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają” (Łk 6,27-28). Wynika stąd, iż miłość wobec nieprzyjaciół wpisana jest w nasze powołanie do bycia dziećmi Bożymi. Dziecko Boże kocha swoich nieprzyjaciół, modli się za nich, błogosławi im i dobrze im życzy. Prawo to dał nam więc sam nasz Mistrz, Jezus Chrystus. A jest to prawo – możemy powiedzieć – rewolucyjne! Prawo, jakiego świat nigdy wcześniej nie słyszał, gdyż żył starożytnym prawem talionu Oko za oko, ząb za ząb, uwzględnionym także w Kodeksie Hammurabiego oraz w Starym Testamencie (Wj 21,23-25; Pwt 19,21). Jezus więc podnosi prawo do poziomu prawa miłości, zwracając też uwagę na odruchy serca. Stąd ostrzega w kontekście zatwardziałych uczonych w Piśmie i faryzeuszów: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 5,20). Od chrześcijanina wymaga się więc więcej. Prawo miłości nieprzyjaciół jest bowiem prawem chrześcijan, o którym Tertulian powiedział: „Rozkazują nam miłować nieprzyjaciół, a ta cnota jest tylko nam właściwa, nie zaś z innymi wspólna. Miłować bowiem przyjaciół wszyscy mogą, miłować zaś nieprzyjaciół tylko sami chrześcijanie”. Miłość nieprzyjaciół jest więc znamieniem bycia prawdziwym chrześcijaninem i najwyższym sprawdzianem chrześcijańskiej miłości bliźniego. Dlatego Flawian – biskup antiocheński rzekł do rozgniewanego cesarza Teodozjusza: „Cesarzu, jeżeli się zemścisz, będziesz tylko człowiekiem. Jeżeli przebaczysz, staniesz się podobny do samego Boga”. Św. Alfons Maria de Liguori pisał: „Najpewniejszym świadectwem – powiedział sam Pan Jezus do św. Anieli z Foligno – jakie moi słudzy mogą dać o swojej ku Mnie miłości, jest miłość ku tym, którzy ich obrażają” (Oblubienica Chrystusowa, nr I). A św. Franciszek Salezy rzekł: „Gdyby Bóg rozkazał nienawidzić nieprzyjaciół, nie zdołałbym się na to zdobyć. A gdyby mój wróg wyrwał jedno oko, patrzyłbym jednak na niego drugim życzliwie”. Miłość nieprzyjaciół stanowi też tak bardzo potrzebne dziś świadectwo. Jak wyglądałby świat, gdyby praktykowano tę cnotę? Żylibyśmy wtedy w raju na ziemi.
Miłość wobec bliźnich jest naszym obowiązkiem. Bóg chce bowiem, byśmy kochali nieprzyjaciół, byśmy wobec nich dawali więcej, niż tylko to, co się im należy. On sam kocha wszystkich miłością nieskończoną jak swoje dzieci i nad wszystkimi rozciąga swoją ojcowską opiekę, chociaż wielu na nią nie zasługuje. Sam zaś – jak wiemy – przebacza swoim nieposłusznym dzieciom, kiedy żałują za swe grzechy. Pragnie więc także, by Jego dzieci przebaczały sobie wzajemnie swoje uchybienia. Ponadto sam Pan Jezus dał nam najdoskonalszy przykład miłości nieprzyjaciół. Ile bowiem zniósł zniewag w ciągu życia, szczególnie składając Ofiarę dla naszego odkupienia? Wtedy bowiem, w czasie największego bólu, wypowiedział znamienne słowa: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34). Czy nie jest to szczyt miłości, jaki okazał nam Bóg? Sam Chrystus przebacza nam nawet nasze największe grzechy i zniewagi. Z miłości do nas pozostaje w Sakramencie Eucharystii, ponawia swoja Ofiarę i daje nam się w Komunii św. Pięknie tę Bożą miłość zobrazowano w przypowieści o słudze, któremu król darował ogromny dług 10 000 talentów (to ok. 42 000 000 000 zł.). Ten nie był jednak w stanie darować swojemu współsłudze, który był mu winien jedynie 100 denarów (ok. 10 000 zł. – wypłata za 3 ok. miesiące pracy). Tym królem jest sam Bóg, który darowuje nam nieskończony dług zaciągnięty wobec Niego przez grzech (Mt 18,21-35). Ale czy my jesteśmy w stanie darować o wiele mniejszy dług, jaki ma bliźni wobec nas?
Nasuwa się także pytanie, jaką postawę zachować wobec wrogów Kościoła i ojczyzny? Jak odnosić się wobec kogoś, kto walczy z wiarą katolicką czy z ojczyzną. Zacytuję tu krótki fragment z książki Życie duchowe, czyli doskonałość chrześcijańska św. Józefa Sebastiana Pelczara: „A jakże się zachować względem wrogów Kościoła i ojczyzny? Czy należy patrzeć obojętnym okiem na ich bezprawie? Przeciwnie, każdy prawy syn Kościoła i ojczyzny powinien bronić tej podwójnej matki przed obelgą lub krzywdą, a jeżeli dopuszczono się obelgi lub krzywdy, żądać przywrócenia pogwałconych praw, byle tylko walczyć bronią godziwą, być dalekim od pogańskiej mściwości, zachować umiarkowanie w zwycięstwie i mieć serce chętne do zgody”. Oczywiście jasno trzeba tu powiedzieć o obowiązku zbrojnej obrony ojczyzny (tzw. wojna sprawiedliwa) czy o możliwości obrony własnej wobec napastnika.
Drodzy Bracia i Siostry.
Możemy się zapytać, jakie duchowe owoce czy skutki przynosi nam praktykowanie cnoty miłości nieprzyjaciół…
Bez wątpienia, miłość nieprzyjaciół będzie wiązała się ze szczególną nagrodą w niebie, a więc wyższym stopniem chwały. Jest to bowiem, jak już powiedzieliśmy czyn heroiczny, a więc wysoce zasługujący.
Trzeba nam mieć na względzie, że miłość nieprzyjaciół wyprasza nam odpuszczenie grzechów. Bóg bowiem sam nam jasno zakomunikował, że przebaczenie grzechów otrzymamy, kiedy sami przebaczymy z serca naszym winowajcom. Jezus mówił o tym wprost, kończąc przywołaną powyżej przypowieść: „Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeśli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu” (Mt 18,35). Również w modlitwie Ojcze nasz powtarzamy: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” (por. Mt 6,12). Czy można więc uzyskać Boże przebaczenie, jeśli w naszym sercu gości nienawiść wobec nieprzyjaciela, zawiść, poczucie zemsty czy radykalny brak przebaczenia?
Kiedy wczytamy się w życiorysy Świętych, możemy zauważyć także, że Bóg hojnie darzy łaską tych, którzy kochali nieprzyjaciół. Jan Gwalbert za to, że przebaczył zabójcy swego brata, otrzymał łaskę powołania do życia zakonnego, a ostatecznie osiągnął świętość. Możemy więc powiedzieć, że nasi nieprzyjaciele pośrednio przysługują się do zdobycia przez nas łaski. Stąd św. Józef Sebastian Pelczar porównał nieprzyjaciół do pszczół, które kłują, ale za to dają słodki miód. A św. Teresa wśród prześladowań i obmów mówiła: „O Panie, Ty wiesz, że niczego nie pragnę, jedynie albo umrzeć, albo cierpieć. Dlatego miłuję moich nieprzyjaciół więcej niż przyjaciół, bo pierwsi dają mi często sposobność do cierpienia”. Natomiast św. opat Stefan uważał tego, który go obraził za największego przyjaciela.
Jawi się również pytanie, jak rozwijać czy uczyć się tej niełatwej nadprzyrodzonej cnoty?
Przede wszystkim winniśmy pogłębiać naszą relacją miłości z Bogiem, m.in. poprzez przyjmowanie Komunii św. – Sakramentu Miłości czy częste korzystanie z sakramentu pokuty. Konfesjonał jest bowiem szkołą przebaczenia. Dalej, w każdym wrogu czy krzywdzicielu próbujmy widzieć narzędzie Bożej Opatrzności, którym Bóg posługuje się, by nam umożliwić odpokutowanie naszych grzechów, wypróbowanie nas, udoskonalenie w miłości czy upodobnienie do Chrystusa. Pomóc tu może również rozmyślanie, jaki jest Bóg dla mnie i dla innych, jak jest hojny w ciągłym przebaczaniu i kocha mnie mimo moich grzechów. Nie odmawia też miłosierdzia nawet największym grzesznikom. Rozmyślając, pomyślmy, jaki był nasz Zbawiciel… Medytujmy więc nad Jego nieskończoną miłością wyrażoną w krzyżu, który jest szczytem wszelkiej cnoty, a nade wszystko miłości. Rozważajmy o Jego Boskim Sercu, o którym tyle nam objawił. Możemy odmawiać np. Litanię do Serca Pana Jezusa, prosząc o ukształtowanie naszego serca według Jego Boskiego Serca. Rozważajmy Jego Miłość w Eucharystii. Podobnie modlić się możemy za wstawiennictwem Niepokalanego Serca Maryi. W ukształtowaniu cnoty miłości nieprzyjaciół pomóc może także praktyka nabożeństwa Pierwszych Piątków Miesiąca czy Pierwszych Sobót Miesiąca, którego duszą jest wynagradzanie za grzechy. Rozważać możemy też sytuacje opisane w życiorysach Świętych, by zobaczyć jak oni radzili sobie z miłością do nieprzyjaciół. Warto też zanosić do Boga jakąś codzienną modlitwę za nieprzyjaciół, o ich nawrócenie. Szczerze przebaczmy naszym winowajcom, nie szukajmy zemsty, wyrzućmy z serca wszelkie uczucie gniewu, goryczy lub wstrętu. Próbujmy czynić dobro wobec tych, którzy nas nienawidzą, nie lubią, obmawiają, niszczą dobre imię oszczerstwami, mają inne poglądy czy inną religię… Starajmy się nawet do szukania sposobności, by wyświadczyć im jakąś przysługę. To też nam pomoże w miłości nieprzyjaciół, by miłość nasza stawała się jeszcze doskonalsza. Ważne też, by nie rozpamiętywać bezcelowo doznanych krzywd, by nie skarżyć się na krzywdy od nich doznane, nie zamęczać tym siebie i innych… Wobec tych, którzy sprawiają nam przykrość winniśmy uzbroić się w cnotę cierpliwości. Św. Grzegorz Wielki podpowiadał, że by się nie rozdrażniać w takich momentach, winniśmy uzbroić się najpierw w cnotę cierpliwości. Jeśli spodziewamy się takich doświadczeń, to rozważajmy wcześniej, co może nas spotkać, ofiarujmy to Bogu np. jako pokutę. Wobec samych winowajców mówmy życzliwie i serdecznie.
Drodzy Bracia i Siostry!
Na koniec posłuchajmy słów św. Józefa Sebastiana Pelczara z książki Życie duchowe, czyli doskonałość chrześcijańska, w której pisze on o heroizmie miłości nieprzyjaciół u św. Franciszka Salezego: „Pewien adwokat, nazwiskiem Pillet, poczuł przeciw świętemu śmiertelną nienawiść, a to dlatego, że tenże biskup zażądał zapłaty należności, jaka na rzecz kościoła katedralnego ciążyła na majątku owego adwokata. Św. biskup, dowiedziawszy się, że jest przedmiotem obelg i potwarzy, zabiegł umyślnie drogę swemu przeciwnikowi i rzekł do niego ze zwykłą słodyczą: ‘Panie, wiem, że mnie nienawidzisz i że wszystkimi sposobami szkodzisz mojej dobrej sławie. Otóż wiedz, że choćbyś mi wyrwał jedno oko, patrzyłbym na ciebie drugim z miłością’. Mimo to człowiek zaślepiony nie tylko się nie opamiętał, ale pałając żądzą zemsty, strzelił raz do okien pałacu biskupiego, a innym razem zranił szpadą wikariusza generalnego. Wdał się w tę sprawę senat miasta Chambery i wtrącił zuchwalca do więzienia. Św. Franciszek wyjednał mu jednak ocalenie od niechybnej kary śmierci. Co więcej, kiedy ów adwokat nie chciał mimo to porzucić swej nienawiści, święty biskup udał się sam do więzienia i rzuciwszy się do nóg swego wroga, prosił go o przebaczenie, jeżeli go w czym mimo nieświadomości obraził. Taka jest zemsta świętych – taka niech będzie i twoja”.
Droga tej cnoty to gwarancja prawdziwej wolności i wewnętrznego pokoju w sercu. Taki pokój chce nam dać Chrystus. Nie zniechęcajmy się więc trudnościami czy upadkami w walce o tę cnotę. Podejmijmy, Drodzy Bracia i Siostry, trud praktyki cnoty miłości nieprzyjaciół, by uzyskać prawdziwą wolność dzieci Bożych i chrześcijan! Tak upodobnimy się do naszego Mistrza i najwyższego Autorytetu – Jezusa Chrystusa! Czyńmy miłość wobec nieprzyjaciół, gdyż On nas o to prosił.