ŚPIEW DROGĄ DO BOGA

Bytnica 21 sierpień 2008
Ks. Dawid Pietras

ŚPIEW DROGĄ DO BOGA

"Jakże płakałem śpiewając hymny i pieśni, wzruszony do głębi słodkimi melodiami, które śpiewał Twój Kościół. Melodie przenikały moje uszy, prawda sączyła się do serca i rozpalała uczucie miłości; łzy płynęły, i było mi dobrze z nimi".

Tymi słowami modlił się wielki święty przełomu trzeciego i czwartego wieku: ŚW. AUGUSTYN, mistrz naszego papieża Benedykta XVI!

Augustyn był poruszony pięknem i głębokością psalmów, ale i ich wykonaniem podczas liturgii.

Na jego przykładzie widzimy więc wielkość śpiewu. Widzimy jak wielką wagę powinno się przykładać do tego, by był on piękny.

Nie wiemy przecież, czy śpiew nie pobudzi kiedyś kogoś ze snu niewiary, zapalając pragnienie miłości Bożej! Nie widzimy wszystkich owoców... Nie wiemy nigdy, co dzieje się w sercach ludzi, uczestników liturgii czy koncertów na chwałę Pana!

Bo jak powiedział wspomniany już św. Augustyn, "kto kocha ten śpiewa" A ja dodam, że KTO SŁYSZY PIEKNY ŚPIEW, TEN PRAGNIE KOCHAĆ!

W tym kontekście... ośmielę się powiedzieć..., że

WY JESTEŚCIE LITURGICZNYM SKARBEM DLA KOSCIOŁA NASZEJ DIECEZJI.

Jesteście nim, bo niejedną liturgię uczyniliście piękniejszą, gdyż na chwałę Pana.

Ja sam daleko nie muszę szukać, wystarczy, że wspomnę dzień 31 maja g. 13.00 w kościele w Czerwieńsku. I widzę potwierdzenie tej tezy. Znam bowiem opinie uczestników tej liturgii.

Oto jeden z sms-ów, który przyszedł w związku z prymicją: "ich śpiew i gra w momencie, gdy dusza człowieka rozkoszuje się przyjętym Bogiem, sprawia że unosi człowieka w przedsionki niebios"!

I kolejny sms: "Naszym zdaniem jest to zespół, który swój śpiew naprawdę traktuje jako modlitwę, który łączy talenty poszczególnych osób we wspólnym dziele uwielbiania Najwyższego. Dzięki temu przybliżają wszystkich do Pana, sprawiają, że serca same wyrywają się do wspólnego uwielbienia. Dzięki temu doskonale wypełniają swoją liturgiczną misję. Robią to, co najważniejsze - porywają wiernych do wspólnej modlitwy".

Dzięki wam niejedna liturgia przestała być tzw. "teatrem jednego aktora", ale czynnie jednoczyła wiele serc w liturgiczną posługę śpiewu, w to, co stanowi integralną część tzw. posoborowej liturgii.

Kiedy zespół nie zajmuje miejsca gdzieś na chórze, gdzie jest niewidoczny, ale w pobliżu prezbiterium! Kiedy ludzie widzą kilkanaście wokali... Widzi się powagę śpiewu w liturgii!

Niestety, jak pewnie sami wiecie z doświadczenia, z śpiewem w naszych polskich kościołach też bywa różnie... Mnie osobiście czasem bardziej on męczy niż pomaga w modlitwie.

Wasza posługa jest jednak zobowiązujące. Bo trzeba przyjeżdżać na warsztaty... podejmować wysiłek... czasem rezygnując z czasu wolnego... Ale kiedy słyszy się, że śpiew na liturgii poruszył serca... widzi się sens tego wysiłku.

Ale żeby śpiew i dźwięk instrumentów był na chwałę Boga, musi płynąć z serc ZJEDNOCZONYCH w Panu i wewnątrz wspólnoty wykonawców! Z serc wspólnoty, która jest ostoją jedności i zgody.

Bez względu na to, czy ktoś jest vokalistą, solistą (w niektórych pieśniach), czy instrumentalistą... Każdy jest równie ważny! Posiada talent, od Boga, który jest dawcą i Panem talentów. Talent ten jednak jest nie tylko DANY, ALE I ZADANY.

Nie można więc go zakopać w ziemi. Trzeba go rozmnożyć. Dlatego dopiero w pełni wykorzystanie tych talentów uczyni wasz wysiłek pięknym.

Życzę wam, aby to mszalne SURSUM CORDA - W GÓRĘ SERCA spełniało się... i by wierni dzięki waszej posłudze z radością śpiewali: wznosimy je do Pana.

Amen