ks. Dawid Pietras
Zakończenie Oktawy Bożego Ciała
Gorzów Wlkp. 2010 r.
RZECZYWIŚCIE OBECNY!
Po swoim wyborze na Stolicę Piotrową Jan Paweł II podjął decyzję o przywróceniu procesji Bożego Ciała ulicami Rzymu w czwartek. We Włoszech dzień Bożego Ciała nie jest bowiem wolny od pracy, zatem w czwartek procesja odbywała się w granicach Watykanu, zaś dopiero w niedzielę w Rzymie. Nadaremnie próbowano papieżowi wytłumaczyć, że nikt nie przyjdzie, jeśli procesja będzie w środku tygodnia, i że Rzymianie będą wściekli, jeśli policja zamknie ulice i zatrzyma ruch. Ojciec św. miał odpowiedzieć: „Nie będzie nikogo? Będzie nas dwóch! Jezus i ja!”. Jak się potem okazało, w pierwszej czwartkowej procesji uczestniczyło dwadzieścia tysięcy osób, a w następnych latach od trzydziestu do czterdziestu tysięcy.
Drodzy Bracia i Siostry!
Ta sytuacja ilustruje jak wielką miłością Jan Paweł II darzył dar Eucharystii. I my również przeszliśmy w naszej procesji podążając za Najświętszym Sakramentem. Jaki właściwie jest cel takich procesji eucharystycznych? Wyjaśnia to wielki czciciel Eucharystii bł Honorat Koźmiński: „Procesja jest najwyższym szczytem kościelnego uwielbienia i obrzędów katolickich. Jest ona wyrazem tryumfu. Nasz Bóg sakramentalny kroczy dookoła kościoła lub miasta (…) otoczony wiernymi jako zwycięzca serc naszych (…). Jest to publiczne uczczenie naszego Pana (…). Jest to publiczne wynagrodzenie Mu za tyle zaniedbań (…). Jest to publiczne dziękczynienie za niezliczone łaski, jakie przez Święte Ofiary i Komunie codziennie odbieramy (…)”. I jest to również dawanie świadectwa, by budzić obumarłe sumienia tzw. wierzących niepraktykujących.
Idąc bowiem w procesji w akompaniamencie dźwięku dzwonów, dzwonków, eucharystycznych pieśni, niosąc sztandary, baldachim, kadzidło, świece, krzyż, sypiąc kwiaty, zginając kolana podczas błogosławieństwa, wsłuchując się w Ewangelie odczytywane przy poszczególnych stacjach chcemy zamanifestować, że wierzymy iż w białym kawałku chleba jest obecny Bóg-Człowiek!
Kościół bowiem od wieków uroczyście naucza, że po konsekracji w chlebie i winie jest rzeczywiście obecny Chrystus Bóg-Człowiek ze swoim Ciałem, ludzką duszą i Bóstwem! Przymioty hostii i wina takie jak: smak, zapach, kolor… zostają, ale rzeczywiście jest to już Ciało i Krew wydanego za nas Chrystusa! Kościół też wyraźnie naucza, że każda cząstka hostii i kropla wina jest całym Chrystusem! (Sobór Tryd. sesja XIII, kan. 1,6,8) Na słowa kapłana więc: To jest bowiem Ciało Moje… To jest bowiem Krew Moja uobecnia się bezkrwawo Męka i Śmierć Chrystusa! Ołtarz staje się górą Kalwarii! Następnie Jezus pozostaje tak długo, jak trwają święte postaci chleba i wina, by stać się pokarmem, by być adorowanym, obnoszonym w procesji, by błogosławić i przebywać wśród nas w Tabernakulm!
„Święty, święty, święty. Pan Bóg Zastępów” – słyszy dziś Jezus na swoją chwałę z ust dzieci sypiących kwiaty!
Dlaczego jednak sakrament ten nazywany trzykroć świętym, nazywamy Przenajświętszym Sakramentem? Dlatego, że w pozostałych sakramentach Chrystus jest obecny duchowo, tu zaś sakramentalnie, rzeczywiście, tak jak w niebie! Jest zasadnicza różnica między obecnością Boga wszędzie, obecnością w kapłanie, w słowie Bożym, w nas czy w innych sakramentach od tej obecności w chlebie i winie. Tam jest ona duchowa, mistyczna, tu rzeczywista, realna, substancjalna!
„Pan zstąpił z nieba pod postacią chleba;
Choć skryty, bez świty, lecz prawy Bóg.
Cichy, bez chwały, daje się nam cały;
Padnijmy na kolana, uczcijmy niebios Pana,
Z miłością, z czułością wiernych sług!”
A tak opisuje chwałę Chrystusa w Eucharystii wielka mistrzyni życia duchowego, Doktor Kościoła, św. Teresa z Avila: „Ujrzałam Najświętsze Człowieczeństwo Pana Jezusa w tak nadzwyczajnie wzniosłej chwale, jakiej Go nigdy przedtem nie widziałam. W przedziwnie jasnej światłości ukazało mi się Ono, jakim jest na łonie Ojca… Widzenie to pogrążyło mnie w takie zdumienie, że przez kilka dni przyjść do siebie nie mogłam. Gdy przystępując do Komunii św. wspomnę na to, że tenże sam Majestat, który oglądałam, jest tu w Najświętszym Sakramencie obecny (…) czuję się jakby cała unicestwiona! O Panie! Gdybyś nie ukrywał tak wielkości swojej, któż by się odważył przystąpić do Ciebie i tyle razy tak nędzne i splamione stworzenie łączyć z tak wielkim Majestatem?!”
Drodzy Bracia i Siostry.
Przed nami więc jest sam Bóg! A wyrażać to mają odpowiednie gesty i postawy ciała. Zastanówmy się, jak zachowalibyśmy się, gdyby Bóg w tym momencie odsłonił przed nami całą chwałę swoją? Odsłonił obecne tu orszaki aniołów i świętych, które go wielbią? Przecież śpiewamy w pieśni pt. „Jezusa ukrytego”:
„Chciałbym tu być Aniołem, co śpiewa ciągle cześć,
Z rozpromienionym czołem Tobie swe serce nieść”.
Zapewne zachowalibyśmy się jak Anioł z Fatimy. Dzieci fatimskie kilkakrotnie widziały jak Anioł padał na kolanach twarzą do ziemi przed Najświętszym Sakramentem i powtarzał: „TAK MACIE SIĘ MODLIĆ!”. Same spędzały wiele godzin na kolanach wypraszając przebaczenie za zniewagi wyrządzone Eucharystii. W maju 1916 r. widziały Anioła Stróża Portugalii, który padł na ziemię przed Hostią, z której spływały krople krwi do kielicha.
„Kłaniam się Tobie, Przedwieczny Boże,
Którego niebo pojąć nie może.
Ja, proch mizerny, przed Twą możnością.
Z wojskiem Aniołów klękam z radością”.
Podczas ostatniej procesji Bożego Ciała Jan Paweł II poprzez zły stan zdrowia siedział, a na platformie specjalnie przygotowanego samochodu ustawiona była monstrancja. Jan Paweł II kilkakrotnie powtarzał po polsku: „Chciałbym uklęknąć”. Odradzano mu to. W końcu powiedział głośno: „Tu jest Chrystus! Proszę!”. W końcu ceremoniarze papiescy ulegli i pomogli mu uklęknąć. Trwało to kilka sekund i musiał usiąść, bo kolana nie były w stanie utrzymać ciała w pokornym skłonie.
W postawie Jana Pawła II nie ma nic dziwnego. W Biblii bowiem jest ok. 500 fragmentów mówiących o padnięciu na kolana i twarzą do ziemi przed Majestatem i Świętością Boga!
To dla nas nauka wiary!
Dlaczego więc dzisiejszy człowiek z trudem zgina kolana przed Bogiem? Zaobserwować można ludzi, którzy nie klękają wchodząc do kościoła i wychodząc ze świątyni. Jakże wielu nie przyklęka przed tabernakulum, kiedy przechodzi z jednej strony świątyni na drugą przez nawę główną. Są i tacy, co podczas konsekracji lub na słowa Oto Baranek Boży kucają, a nawet stoją! Ma to miejsce często na zachodzie Europy, ale nie tylko… Albo jest to wynik niewiary, albo po prostu kpina z Majestatu Boga! Dalej, jakże wielu zapomina o geście zgiętych kolan lub głębokim pokłonie przed przyjęciem Komunii św., jeśli przyjmuje się Komunię w postawie stojącej. I w końcu, prawie nikt już nie przyklęka przed Najświętszym Sakramentem, którego niesie kapłan do chorych. A co z odświętnym ubiorem na niedzielną Mszę św.? Czy właściwym gestem jest trzymanie nogi na nodze podczas Liturgii Słowa?
Musimy więc zrobić wszystko, by nie zatracić zewnętrznych form kultu Eucharystii. Kiedy te formy znikają, wraz z nimi znika wiara… JAK NAJWIĘCEJ ZGIĘTYCH KOLAN! Powtórzę jeszcze coś, co już kiedyś przytaczałem w kazaniu o Komunii św. Są to słowa protestantów: „Gdybyśmy wierzyli w to, co wy, katolicy, wierzycie (lub przynajmniej mówicie, że wierzycie) szlibyśmy do Jezusa w Hostii na kolanach” (S.B. Mc Kenn Jezus jest moim zbawicielem, Wyd. M. Kraków 1995, s. 50-51).
Uwielbiajmy więc Boga obecnego wśród nas! Oddajmy mu chwałę. Kościół potrzebuje naszego świadectwa wiary!
„O mój Jezu w Hostii skryty,
Na kolanach wielbię Cię.
W postać chleba Tyś spowity,
Bóstwo Twoje kryje się.
Ty Co rządzisz całym światem,
Me zbawienie w ręku masz;
Tu przed Twoim Majestatem
Aniołowie kryją twarz”.