Ks. Dawid Pietras
IX Kongres dla Społecznego Królowania Chrystusa
Szczecin dn. 29 X 2016 A.D.
ESCHATOLOGIA W SŁUŻBIE SPOŁECZNEGO KRÓLOWANIA CHRYSTUSA
W dzisiejszym wykładzie chciałbym poruszyć temat eschatologii i spojrzeć na nią w kontekście społecznego królowania Chrystusa. Na samym początku trzeba nam wyjaśnienia terminu eschatologia. Jest to nauka o rzeczach ostatecznych. Eschatos z języka greckiego znaczy ostatni, a logos – nauka. Jest to więc nauka o śmierci, niebie, piekle, czyśćcu, sądzie, zmartwychwstaniu ciał… Jednak musimy sobie uświadomić, że czasy ostateczne nie rozpoczną się chwilę przed powtórnym przyjściem Chrystusa. Czasy ostateczne rozpoczęły się wraz z Wcieleniem Syna Bożego. Eschatologia jest więc ściśle osadzona w teraźniejszości, w czasach, w których żyjemy po pierwszym przyjściu Chrystusa. Czytamy w Liście do Galatów: „Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty” (Ga 4,4). Św. Jan Paweł II nauczał: „Przede wszystkim eschatologia, to nie jest to, co dopiero nastąpi, co przyjdzie po życiu ziemskim. Eschatologia już się rozpoczęła wraz z przyjściem Chrystusa. Wydarzeniem eschatologicznym była przede wszystkim Jego odkupieńcza śmierć i Jego zmartwychwstanie. To jest początek nowego nieba i nowej ziemi (por. Ap 21,1)” (wywiad Przekroczyć próg nadziei). Eschatologia ściśle łączy się więc z teraźniejszością, a więc ze społecznym królowaniem Chrystusa tu i teraz. Chrystus nie zacznie więc królować dopiero kiedyś na Sądzie Ostatecznym, ale On króluje już, a my mamy wejść pod Jego panowanie! Dobrze zrozumiana eschatologia nie przenosi królowania Chrystusa na czas ostatecznego przyjścia Chrystusa, ale ukazuje potrzebę wprowadzania Jego królowania tu i teraz. Eschatologia wychodzi więc od teraźniejszości i prowadzi ku przyszłości, ku ostatecznemu zwycięstwu dobra nad złem w dniu Sądu Ostatecznego.
Im dłużej duszpasterzuję, tym bardziej widzę jak ważna dla katolickiego nauczania jest eschatologia. W dzisiejszym wykładzie spróbujemy spojrzeć na wielką wagę tejże nauki i jej miejsce w szeroko pojętej katechezie. Właściwy wykład katechetyczny o eschatologii i jej świadomość w umyśle katolika jest bowiem niezwykle ważna, by urzeczywistniać społeczne królowanie Chrystusa. Zauważamy, jak nieświadomość spraw wiecznych prowadzi do zeświecczenia całych narodów, do laicyzacji, a więc de facto do detronizacji Chrystusa w naszych społeczeństwach. Laicyzm jest bowiem bezpośrednim przeciwieństwem społecznego królowania naszego Pana. Coraz częściej spotykamy katolików, którzy nie mają jasnej wizji przyszłości, nie mają świadomości życia wiecznego, nie wiedzą skąd wyszli i dokąd zmierzają! Skąd jednak wierni mają mieć świadomość tych prawd, skoro niemal o nich nie słyszą? Św. Jan Paweł II w wywiadzie rzece Przekroczyć próg nadziei, zapytany przez Vittorio Messoriego dlaczego Kościół przestał niemal całkowicie nauczać o sprawach wiecznych, powiedział: „Chodzi Panu o związek eschatologii z Kościołem na ziemi, że to w praktyce duszpasterskiej zostało poniekąd zagubione. I ma pan w tym miejscu nieco racji. Pamiętamy, że jeszcze w niezbyt odległych czasach, w kazaniach rekolekcyjnych czy misyjnych, sprawy ostateczne stanowiły zawsze nienaruszalny punkt programu rozważań, a kaznodzieje umieli na ten temat mówić w sposób obrazowy i sugestywny. Iluż ludzi te kazania i nauki o sprawach ostatecznych skłoniły do nawrócenia, do spowiedzi! (…) Można powiedzieć, że te kazania, całkowicie odpowiadające treści Objawienia w Starym i Nowym Testamencie, penetrowały głęboko świat wewnętrzny człowieka. Wstrząsały jego sumieniem, rzucały go na kolana, przyprowadzały do kratek konfesjonału, miały swoje potężne oddziaływanie zbawcze. (…) Idąc za Pańskim pytaniem, trzeba uczciwie powiedzieć: tak, człowiek się zgubił, kaznodzieje się zgubili, katecheci się zgubili, wychowawcy się zgubili. Nie mają już odwagi straszyć piekłem. Może nawet słuchacze przestali się go lękać”. Oczywiście papież nie miał na myśli rzeczywistego straszenia piekłem, ale uświadamianie wiernych o tym dogmacie. Słowa te bowiem w wywiadzie zostały wzięte w cudzysłów.
Niestety jakże rzadko słyszymy kazania o sprawach wiecznych! Może więcej potrzeba kazań o tej tematyce podczas rekolekcji czy jasnej wykładni nauki na temat czyśćca na pogrzebach? Może – my kapłani – mamy obawy, czy po takim kazaniu nie oskarżą nas o straszenie… czy może nie przestaną chodzić do kościoła… Prawda jest jednak taka, że wierni pragną słuchać kazań o rzeczach ostatecznych. Polecam oczywiście mój kanał na you tube zatytułowany jako Internetowa Ambona, na którym znaleźć możemy wygłoszony w zeszłym roku cykl kazań o wieczności. Kazania te mają dość pokaźną liczbę odsłon, co potwierdza zainteresowanie wiernych tą tematyką. Nie zapominajmy też, że Adwent jest czasem, w którym rozważać powinniśmy prawdy życia wiecznego. W tym czasie wołamy: Marana tha – Przyjdź, Panie Jezu. Pierwsza część Adwentu kieruje nas więc ku ostatecznemu powrotowi Chrystusa. Dopiero od 17 grudnia – w drugim okresie Adwentu – wchodzimy w okres bezpośredniego przygotowania do Bożego Narodzenia. Adwent więc powinien być czasem nauczania eschatologii. Kiedy np. otworzymy zbiór kazań ks. J. Stagraczyńskiego z 1899 r., na poszczególne niedziele Adwentu tematami kazań są: Stawia winnego w dolinie Jozafatowej; Trzy ważne pytania o sądzie ostatecznym; O władzy i majestacie Chrystusa na sąd przychodzącego; O roztrząsaniu spraw całego świata; Ogień wieczny; Ogłasza wyrok Sędziego Boga; Wieczność itd.
Bez znajomości eschatologii nie zrozumiemy sensu życia. Jak ktoś, kto nie rozumie sensu życia, zrozumie potrzebę zaprowadzania społecznego królowania Chrystusa? To dzięki eschatologii wiemy skąd przyszliśmy i dokąd zmierzamy. Każde dzieło z dziedziny życia duchowego zawierało odniesienia do wieczności, czy to O naśladowaniu Chrystusa Tomasza a Kempis, czy Walka duchowa Wawrzyńca Scupolego. Św. Józef Sebastian Pelczar – biskup przemyski – w Rozmyślaniach o życiu kapłańskim napisał, że kapłan podczas swoich osobistych corocznych rekolekcji nie powinien pominąć rozmyślania o rzeczach ostatecznych. Ponadto Święci zachęcali nas do zgłębiania prawdy istnienia piekła. Św. Ignacy Loyola czy św. Teresa z Awila nakłaniali swoich współbraci i współsiostry do refleksji nad tym tematem, do medytacji na temat piekła. Prosili, by często duchem zstępować do piekła, by uniknąć zstąpienia tam po śmierci. Jest to więc praktyka bardzo owocna w życiu duchowym. Widzimy, jak wielka jest waga nauki o sprawach wiecznych.
Eschatologia więc ma być lekarstwem na szerzący się naturalizm, racjonalizm, materializm…, a więc na negowanie ducha nadprzyrodzoności. Katolik, który zapomniał o niebie jako celu swego życia, będzie pragnął innego celu np. nirwany, która będzie uwieńczeniem reinkarnacji. Czy nie widać tego we wchodzeniu tak wielu katolików w duchowość Wschodu? Czy nie widać tego w tylu ludziach żyjących w desperacji, tracących sens życia, popełniających samobójstwo? Nie trzeba bystrego umysłu, żeby stwierdzić, że ta nieświadomość spraw wiecznych wywiera dramatyczne skutki w Kościele katolickim. Dlatego walka ze społecznym królowaniem Chrystusa jest również walką ze świadomością spraw wiecznych. Społeczeństwo laickie nie patrzy bowiem na rzeczy ostateczne, żyje chwilą obecną i nic nie widzi poza granicami śmierci. Społeczeństwo laickie pogrąża się w materializmie i seksizmie. Daje się ponieść trzem współczesnym bogom, jakimi są – według wskazań bł. Pawła VI – przemoc, pieniądz i seks. Zabierzmy więc człowiekowi perspektywę życia wiecznego, a zobaczymy jak zaraz zacznie on realizować przysłowie: „Hulaj dusza, piekła nie ma”. Okultystyczne święto Halloween wprowadzone do naszych miejscowości i szkół czy nie pozbawia młodych pokoleń świadomości prawdziwego wymiaru uroczystości Wszystkich Świętych i dnia zadusznego? Są to bowiem dwa dni szczególne dla katolika, które prowadzą do refleksji nad wiecznością, do refleksji nad powołaniem do świętości. Czyż Chrystus nie zakrólował w swoich Świętych? Czy dzień Wszystkich Świętych nie powinien nas mobilizować do walki o świętość i o rozszerzanie Królestwa Bożego na ziemi, czyli o społeczne królowanie Chrystusa? Dlatego twórzmy alternatywę dla Halloween. Od trzech lat w mojej szkole w Boleminie odbywa się Bal Wszystkich Świętych, nazwany Holy wins – Święty zwycięża. Można powiedzieć, że tego dnia w szkole panuje Królestwo Boże i dokonuje się zwycięstwo nad laicką koncepcją szkoły! Dzieci poprzebierane za Świętych i Aniołów tańczą, śpiewają, dostają obrazki i figurki Świętych. Wprowadzajmy więc takie pochody i bale w naszych środowiskach, parafiach, szkołach… Czy to małymi krokami nie przybliża społecznego królowania Chrystusa? Jest to bowiem wychowywanie młodych pokoleń do naśladowania Świętych, a więc do wprowadzania Królowania naszego Pana!
Niezwykle cenną publikacją w tematyce eschatologii – godną polecenia – jest książka o. Charlesa Arminjona Koniec świata doczesnego i tajemnice życia przyszłego. Obecnie czytana jest również w Radiu Chrystusa Króla z Łodzi. Konferencje tego dziewiętnastowiecznego francuskiego kaznodziei ukształtowały m.in. św. Teresę od Dzieciątka Jezus, Doktora Kościoła. Święta stawiała tę książkę na równi z dziełem O naśladowaniu Chrystusa i nazywała ją „obfitością miodu i oliwy dopełniającą czystą mąkę Naśladowania”. Pisząc na łożu boleści Dzieje duszy wyznała, że lektura tych konferencji stała się „jedną z największych łask jej życia”. We wstępnie do tej książki czytamy: „Rozważanie tych wielkich prawd wiary oraz tajemnic wieczności przepełniało jej duszę nadziemskim szczęściem, dało jej zakosztować niebiańskiej nagrody, zgotowanej dla miłujących Boga, oraz rozpaliło w niej namiętne pragnienie miłowania Jezusa aż do męczeństwa”. Rozpamiętywanie o rzeczach ostatnich rodzi więc herosów wiary i męczenników, rodzi rycerzy społecznego królowania Chrystusa! Słowem, dobrze wykładana eschatologia zmienia ten świat!
We wprowadzeniu do tej książki z 1881 roku czytamy, że dwie główne przyczyny obojętności wobec spraw wiecznych to niewiedza i rozkochanie się w zmysłowości. Autor pisze we wstępie: „Uznaliśmy, że najskuteczniejszym lekarstwem na zastarzałą chorobę naturalizmu będzie jasny, dokładny i wyczerpujący wykład podstawowych prawd dotyczących życia przyszłego i nieuniknionego rozstrzygnięcia ludzkich losów. (…) Długość naszej próby jest ograniczona do czasu trwania obecnego życia. Jeśli byłoby ono, jak chcą racjonaliści, tylko ogniwem w łańcuchu losów ludzkich, i jeśli stan, w którym człowiek poddany jest walce i kuszeniu, pociągany przez zmysły i urok stworzeń, miałby trwać przez czas nieokreślony, to Chrystus nigdy nie zacząłby królować, nie byłoby nadziei dla dobra, a zło triumfowałoby na wieki. Mówić zatem o życiu przyszłym i o rzeczach ostatecznych, to w rzeczywistości wykładać filozofię życia ludzkiego i ukazywać fundamentalne zasady, na których opiera się wszelka doskonałość i wszelka moralność”. Wiemy, że uobecniać społeczne królowanie Chrystusa mamy tu i teraz – w każdej epoce dziejów, ale eschatologia daję nam perspektywę ostatecznego pełnego zwycięstwa dobra nad złem. Uobecniając królowanie Chrystusa tu i teraz w naszych narodach, rodzinach i nas samych, ukazujemy i przybliżamy Jego całkowite zwycięstwo, które dokona się w dniu paruzji, czyli ostatecznego przyjścia Chrystusa. Wykładając więc prawdy o rzeczach ostatecznych musimy uniknąć pokusy zepchnięcia królowania Chrystusa jedynie do dnia Sądu Ostatecznego i przyszłej chwały zbawionych po zmartwychwstaniu. Chrystus ma królować dziś, ale to dziś zawsze realizuje się w perspektywie Jego przyszłego zwycięstwa w Dniu Ostatecznym!
Przyjrzyjmy się teraz bliżej niektórym wybranym zagadnieniom życia wiecznego. Zastanówmy się jaki jest wpływ danej prawdy wiary na życie katolika i jakie są skutki nieświadomości danego dogmatu. Oczywiście nie będziemy poddawać analizie każdej z tych prawd. Spojrzymy na nie jedynie przez pryzmat społecznego królowania Chrystusa.
Kiedy medytujemy nad tajemnicą Sądu Bożego, widzimy Chrystusa jako Sędziego. Sędzią bowiem jest Jezus Chrystus. Czytamy w Ewangelii św. Jana: „Przekazał Mu władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym” (J5,27). A więc Jezus jako nasz Odkupiciel, Bóg i Człowiek ma władzę wykonywania sądu. Sądził nas będzie dwa razy: po śmierci na sądzie szczegółowym i na Sądzie Ostatecznym przy powtórnym swoim przyjściu. Tu należy wspomnieć, że wysoce wątpliwą jest teoria zmartwychwstania w śmierci, lansowana przez niektórych współczesnych teologów. Według niej sąd szczegółowy zaraz po śmierci byłby tym samym, co Sąd Ostateczny i zaraz następowało zmartwychwstanie. Jest to sprzeczne nie tylko z zdrowym rozsądkiem, ale również z Tradycją Apostolską. Biblia tak opisuje dzień Sądu Ostatecznego, określając Chrystusa jako Króla zasiadającego na tronie: „Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale, a z Nim wszyscy aniołowie, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów” (Mt 25,31-32). Warto zwrócić uwagę na to, że zgromadzą się przed Nim „wszystkie narody”! I wtedy Chrystus Król dokona sądu nad wszystkimi narodami. Sąd Ostateczny jest więc potrzebny, by podsumować bieg historii, by poddać pod osąd wszystkie narody, odpowiedzialnych za nie, osądzić twórców rewolucji, systemów totalitarnych czy ideologii walczących z Jego społecznym królowaniem. Ukazać wszystkim ludziom wszelkie skutki naszych działań, ukazać skutki walczących z cywilizacją Christianitas, jak i skutki działań zatroskanych o rozwój Królestwa Bożego w całych społeczeństwach. Sąd więc szczegółowy nie wystarczy, bo na nim stajemy indywidualnie przed Panem. Dlatego potrzebny jest Sąd Ostateczny o wymiarze społecznym, który podsumuje dzieje ludzkości. Czy świadomość sądu, a szczególnie Sądu Powszechnego, nie mobilizuje nas do walki o społeczne królowanie Chrystusa w naszych narodach? Dogmat ten ukazuje nam w sposób jakże wyrazisty Chrystusa Króla i Jego królewską władzę sądzenia wszystkich narodów! Jakże inaczej wyglądałby świat, gdyby rządzący narodami mieli świadomość tego dogmatu! Czy nie przypomina to rządzącym narodami i królestwami ich ogromnej odpowiedzialności za powierzone im społeczeństwa?!
W wspomnianej już książce Koniec świata doczesnego i tajemnice życia przyszłego znajduje się również rozdział poświęcony walce o królowanie Chrystusa na końcu czasów. Autor próbuje na podstawie Pisma św. i Ojców Kościoła poukładać chronologicznie zapowiadane wydarzenia, które nastąpią przed powtórnym przyjściem Chrystusa. Oprócz znaków na niebie, wojen i kataklizmów o. Charles Arminjon wiele stronic poświęca działaniu Antychrysta. Pisze, że Biblia antychrystem nazywa każdego, kto walczy z Chrystusem i Jego Kościołem, ale Słowo Boże w wielu miejscach mówi o konkretnej postaci „człowieka grzechu”, który ujawni się na końcu czasów. W Drugim Liście do Tesaloniczan św. Paweł naucza: „Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi, bo [dzień ten nie nadejdzie], dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia, który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co nazywa się Bogiem lub tym, co odbiera cześć, tak że zasiądzie w świątyni Boga dowodząc, że sam jest Bogiem. (…) wówczas ukaże się Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci [samym] objawieniem swego przyjścia. Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów, [działanie] z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia. Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość” (2 Tes 2,1-12). Opierając się na tym Liście, na Księdze Daniela i Apokalipsie o. Charles Arminjon wykazuje, że panowanie Antychrysta potrwa 7 lat, że odbuduje świątynię Jerozolimską, że ogłosi się nauczycielem, panem świata i zwiastunem pokoju między narodami, że zwiedzie on większość ludzi cudami i nadprzyrodzoną wiedzą, że będzie szerzył wszelką demoralizację, że przez ostatnie trzy i pół roku panowania wzbudzi prześladowania katolików i w ogóle każdego, kto nie uzna go za jedynego Boga i nie przyjmie na prawą rękę lub na czoło znamienia, o którym naucza Apokalipsa św. Jana (Ap 16,1-3). Oznakuje każdego kto uzna jego panowanie i uzależni od siebie. Będzie więc wielu męczenników, ale i wielu ocalonych cudowną Bożą interwencją. Jest jednak radosna puenta tych zapowiedzi! O. Charles Arminjon konkluduje, że ten człowiek grzechu stanie się narzędziem w ręku Boga, by oczyścić świat od fałszywych kultów i zaprowadzić na ziemi Królestwo Boże! Po okresie wielkiego ucisku zostanie on zgładzony i nastanie Królestwo Boże, w którym Chrystus zakróluje, gdyż jedyną religią będzie Wiara Katolicka. Autor pisze, że jest wielce prawdopodobne, że po Antychryście świat będzie trwał nadal, a na ziemi nastanie na jakiś czas cywilizacja miłości. Tę świadomość warto mieć, żeby nie dać się zwieść, ale żeby również napełnić się nadzieją, że nasza walka o królowanie Chrystusa w narodach ma sens. Prawda o przyjściu Antychrysta ukazuje przedziwne drogi, jakimi Bóg prowadzi ten świat i wszystkie narody, by zaprowadzić w nich swoje królowanie. Z serca polecam lekturę o. Charlesa Arminjona, szczególnie na zbliżający się miesiąc listopad.
W kontekście rozważań o społecznym królowaniu Chrystusa, nie sposób nie wspomnieć, że istnieje pogląd o tysiącletnim królestwie, które ma panować przed Sądem Ostatecznym. Te tysiąc lat miałoby nastąpić zapewne właśnie po zniszczeniu Antychrysta. Pogląd ten opiera się na słowach Apokalipsy (Ap 20,1-7). Kościół odrzucił jednak teorię milenaryzmu jako dosłownie tysiąc lat panowania Chrystusa na ziemi widzialnie i w ciele (Dekret De millenarismo z 1944 r.). Jednak teorie o panowaniu Chrystusa duchowo przez tysiąc lat nie zostały odrzucone. Kard. J. Ratzinger powiedział jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, że odnośnie do koncepcji tysiącletniego duchowego królowania Chrystusa na ziemi "Stolica Apostolska nie wypowiedziała się definitywnie na ten temat" i "kwestia jest jeszcze otwarta na dyskusję".
Bez wątpienia dogmatem wiary wzbudzającym najwięcej sprzeciwu jest prawda o istnieniu piekła, czyli wiecznego potępienia. Katolik oderwany od Bożego Objawienia zawartego w Biblii i Tradycji Apostolskiej bez problemu podda w wątpliwość niewygodny dla siebie artykuł wiary o istnieniu piekła. Znaleźć można również teologów poddających w wątpliwość istnienie piekła lub możliwość wiecznego potępienia poprzez lansowanie np. teorii pustego piekła. Ich nauczanie wywarło niemały wpływ na zanik wiary w piekło, szczególnie w zachodniej Europie. Wypowiedź biskupów francuskich z 1978 roku poddała w wątpliwość istnienie piekła. W rozdziale poświęconym piekle czytamy: „Piekło, to tylko pewien obrazowy sposób zwracania się Chrystusa do ludzi na niskim stadium religijnego rozwoju; wszakże my od tamtego czasu zdążyliśmy się rozwinąć” (zob. Des eveques disent la foi de l’Eglise, Paryż 1978). Niektórzy teologowie sugerują również, że szatani się w końcu nawrócą. Nawet jeden z polskich teologów stworzył koncepcję tzw. rekolekcji piekielnych, poprzez które diabeł odczuje skruchę i powróci do nieba (sic!). Teolog ten sugeruje więc, że Kościół powinien modlić się za demony? A jeżeli demony mogą odwrócić się od zła, to zapewne nawrócić się mogą również dusze potępione. O. Charles Arminjon pisze: „Jeśliby więc potępieni mogli mieć nadzieję na zbawienie, to Kościół powinien nie tylko modlić się za nich, lecz także oddawać im cześć. Zebrawszy szczątki Neronów, Robespierów i Maratów, czcić ich na ołtarzach na równi z popiołami św. Ludwika Gonzagi, Wincentego a Paulo czy Franciszka Salezego”.
O. Charles Arminjon we wspomnianym już dziele podkreśla, że piekło jest częścią ładu Bożego, pisząc: „Podważenie wiary w istnienie wiecznego piekła zniszczyłoby podstawy wszelkiego ładu moralnego i sprawiłoby, że runęłyby fundamenty chrześcijaństwa. Prawda o wiecznej karze potępionych jest ściśle związana z podstawowymi prawdami wiary, takimi jak upadek człowieka, Wcielenie i Odkupienie, które w logiczny sposób potwierdzają pewność, że piekło istnieje i jest wieczne. W jakim celu Jezus Chrystus zstępowałby z nieba na ziemię, gdyby nie było piekła? Po co Jego uniżenie w żłobie, zniesławienie, cierpienia i ofiara na Krzyżu? Gdyby chodziło tylko o to, aby uwolnić nas od czasowej i przejściowej kary czyśćca, to nadmiar miłości Boga, który stał się Człowiekiem, aby umrzeć za nas, byłby dziełem pozbawionym wszelkiego sensu (…). Musimy więc uznać, że człowiek uległ na początku tragicznemu, nienaprawialnemu nieszczęściu i popadł w nieskończoną niełaskę Boga, skoro został odkupiony przez Boskie lekarstwo – śmierć Jezusa Chrystusa. Zaprzeczając tej prawdzie, pomniejszalibyśmy dzieło Chrystusa i wyznawalibyśmy jedynie, że wykupił nas On od kary ograniczonej w czasie, z której moglibyśmy się uwolnić sami, przez nasze osobiste zadośćuczynienie, a tym samym nie przyznawalibyśmy przewrotnie, że skarby Krwi Jego były zbyteczne?”. I dalej O. Charles Arminjon kontynuuje: „Jeśli nie ma piekła, to nie ma już ładu moralnego. Podstawą ładu moralnego jest całkowite rozróżnienie dobra od zła. (…) Jeśli usuniemy karę wiecznego cierpienia, występki i cnoty prowadzić będą w sumie do tego samego celu: zarówno pierwsze, jak i drugie, poprzez różne drogi będą dążyć do tego samego końca, którym jest wytchnienie i radość w Bożej obecności. Ten sam los przypadłby w udziale tym, którzy byli narzędziami zła, jak i tym, którzy aż do końca pozostali nieskazitelnymi przedstawicielami dobra. (…) Jakkolwiek długi byłby czas prowadzący do skruchy, nie stanowiłby on zasadniczej różnicy, gdyż ostatecznie wszyscy osiągnęliby swoje przeznaczenie. (…) Gdyby wieczność była dla wszystkich taka sama i nie byłoby istotnej różnicy między wiecznością sprawiedliwego i grzesznika, to okazałoby się prawdą, że grzech nie zaszkodził grzesznikowi. (…) trzeba by wnioskować, że cnota i zbrodnia są dwiema drogami tak samo bezpiecznymi (…)”.
Następnie ten wielki kaznodzieja europejski konkluduje swoja refleksję słowami, które jakże zbiegają się z ideą społecznego królowania Chrystusa: „Gdyby przyjąć za prawdę takie rozumowanie, to wszelka moralność, cały porządek publiczny, a nawet pozór uczciwości znikną wkrótce z powierzchni ziemi. Sprawiedliwość bowiem zostaje pozbawiona nagrody, sumienie staje się przesądem, cnota i poświęcenie bezcelowym wysiłkiem. Odbierzmy ludzkości lęk przed karą wieczną, a świat napełni się przestępstwami i najohydniejszymi zbrodniami”. Widzimy więc, jak istotne jest nauczanie na temat wiecznej kary dla potępionych. Jeżeli i tak wszyscy będą zbawieni, to jakakolwiek praca misjonarzy przestaje mieć sens. Zbędną staje się więc walka o społeczne królowanie Chrystusa, o wprowadzanie Bożych zasad w funkcjonowanie narodów… skoro i tak wszyscy ostatecznie znajdą się kiedyś w niebie. W takim układzie Kościół katolicki, jego sakramenty, prawdy wiary i moralności, które głosi są jedynie pewną alternatywą, jednym z wielu środków, które prowadzą do zbawienia! W cokolwiek człowiek będzie wierzył i jakkolwiek będzie żył, i tak osiągnie życie wieczne w niebie… Czy taki właśnie synkretyzm religijny nie jest negacją słów Chrystusa: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca Syna i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28,18-20). Widzimy więc, że negacja dogmatu o istnieniu piekła niszczy jakiekolwiek fundamenty królowania Chrystusa poprzez odkupienie na krzyżu wg słów: Nabył Bogu Krwią swoją ludzi (Hbr 5,6). Wszelki ład moralny i walka o zbawienie dusz to wtedy bezcelowy wysiłek!
Podobnie jak prawda i wiecznej karze, tak i prawda o wiecznym zbawieniu jest niezwykle ważna w świadomości wiernych. Katolik musi sobie uświadomić, że zmierza do nieba, które jest wieczną komunią z Bogiem. Musimy na nowo odkryć wagę sakramentu chrztu św., poprzez który stajemy się dziedzicami nieba. W podejmowanej tematyce nieba ważna jest nauka o stopniach chwały. Choć istota jest jedna – widzenie uszczęśliwiające, to jednak osiągnie ono swój stopień według miary i ilości zasług zdobytych na ziemi. W nauczaniu świętych jasno wyczytać możemy, że każda zasługa zdobyta dla Boga zwiększa chwałę w niebie, czyli stopień szczęścia i poznania Boga. Czy katolicy mają dziś tego świadomość? Chcemy zbawienia wszystkich, dlatego modlimy się o królowanie Chrystusa w społeczeństwach. Albowiem w narodzie, w którym króluje Chrystus i publicznie respektowane są Jego prawa, łatwiej osiągnąć zbawienie. Łatwiej osiągnąć zbawienie w kraju katolickim niż komunistycznym czy islamskim. A nawet, gdyby wyznawca innej religii – mając nieprzezwyciężalną i niezawinioną niewiedzę co do Kościoła i Chrystusa i żyjąc według sumienia – uzyskał zbawienie, nie osiągnie nigdy takiego stopnia chwały jak gorliwy katolik. A to chociażby dlatego, że ten innowierca nie miał możliwości przyjmowania Ciała Chrystusa w Komunii św., a przecież to właśnie jest Pokarm na życie wieczne. Stąd widzimy, jak bardzo potrzebne jest zaprowadzanie społecznego królowania Chrystusa w naszych narodach, by dać wszystkim ludziom szansę dostępu do pełni łaski i prawdy, która jest zawarta jedynie w Świętym Kościele Katolickim, w jego liturgii i nauczaniu. Kiedy Chrystus zakróluje w naszych społeczeństwach, wtedy każdy będzie mógł osiągnąć wysoki stopień chwały w niebie poprzez osiągniętą świętość! Nie zabierajmy więc ludziom narzędzi do uświęcenia się oraz do zbawienia ich dusz! Dopiero na Sądzie Ostatecznym Bóg pokaże, ilu ludzi potępiło się ze względu na detronizację Chrystusa w naszych narodach i poprzez usunięcie religii katolickiej z przestrzeni publicznej! Laicyzm pochłania miliony ludzi i wyrywa wiarę z ich serc, wyrywa wiarę z serc dzieci i młodzieży!
Spójrzmy teraz na kwestię nauczania o czyśćcu i na owoce nabożeństwa za dusze czyśćcowe. W książce Miesiąc dusz czyśćcowych ks. Stefana Dosenbacha T.J. na dzień dwudziesty przygotowane jest rozważanie pt.: „Ja wielka jest wartość nabożeństwa za dusze zmarłych”. Rozdział ten mówi o tym, jak nabożeństwo za zmarłych rozwija w nas cnoty wiary, nadziei i miłości. Nasza wiara umacnia się, gdyż to nabożeństwo rodzi świadomość istnienia nieśmiertelnej duszy. „Poucza nas, jak wielka jest Świętość, Sprawiedliwość i Miłosierdzie Boga; wyjaśnia nam, że nawet najdrobniejsza plamka grzechu nie da się pogodzić z Jego Świętością, że Jego Sprawiedliwości musi się stać zadość, że uczynki miłosierdzia są takim zadośćuczynieniem. Jest wyznaniem wiary w istnienie czyśćca i w możliwość niesienia pomocy zatrzymanym tam duszom. Nabożeństwo za dusze zmarłych ustawicznie przypomina nam zasługi, cierpienia i śmierć Jezusa, bo bez nich nasze zadośćuczynienia nie miałyby wartości nadprzyrodzonej. Jest ono ustawicznym wyznaniem wiary w skuteczność Mszy św., sakramentów św. i odpustów. Ciągle przypomina nam, że Niebo jest naszym prawdziwym celem i że tylko tam możemy być prawdziwie szczęśliwi. W ten sposób to nabożeństwo łączy w sobie rozliczne akty wiary”. Dalej, autor omawia, jak to nabożeństwo pogłębia cnotę nadziei. Nasza pomoc zmarłym opiera się właśnie na ufności Bogu, że poprzez nasze modlitwy ich cierpienia zostaną skrócone lub zupełnie darowane. Mamy też nadzieję, że dzięki naszym modlitwom za zmarłych i nasza kara doczesna zostanie darowana. Podobnie nabożeństwo to pogłębia cnotę miłości, bo przecież pomagamy duszom w jak najszybszym osiągnięciu nieba. Poprzez modlitwy skracamy ich cierpienia, przez co okazujemy im naszą miłość. Widzimy więc jak bardzo owocna jest świadomość czyśćca i modlitwa za te dusze. Zanik tej świadomości powoduje obojętność wobec grzechu, gdyż zapomina się o potrzebie pokuty za nie. Zanika więc świadomość potrzeby zadośćuczynienia za grzechy i potrzeby modlitwy za naszych zmarłych. Pamięć o zmarłych to nie jedynie znicze, lampki i kwiaty, ale przede wszystkim modlitwa za te dusze. Wróćmy więc do nauczania o czyśćcu na kazaniach i w katechezach. Jest to niezwykłe narzędzie do rozszerzania królowania naszego Pana, do pogłębiania wiary, nadziei i miłości oraz cnót moralnych. Dogmat o istnieniu czyśćca jest – można powiedzieć – takim klejnotem w świętej katolickiej wierze. Odrzucony przez protestantów jest niezwykle ważny dla nas katolików. Wróćmy do lektury książek o czyśćcu np. do wspaniałego dzieła Traktat o czyśćcu św. Katarzyny z Genui zwanej teologiem czyśćca. Z ostrożnością podchodźmy również do objawień prywatnych i doświadczenia wieczności u protestantów. Te pisma nie zawierają odniesień do czyśćca i sądu. Wypaczają więc eschatologię katolicką. Najgorsze jest to, że wielu katolików czytając te książki nie zauważa różnic.
Z dotychczas poczynionej refleksji jasno wynika, że nieświadomość spraw wiecznych prowadzi do zeświecczenia społeczeństwa. Walczący z moralnością i z Kościołem od początku mieli tego doskonałą świadomość. Np. kremacja ciała, wprowadzona przez wolnomularzy, miała za cel usunąć z serc katolików świadomość dogmatu zmartwychwstania ciał. Wrogom Kościoła chodziło o oderwanie katolików od tej najbardziej pocieszającej perspektywy przyszłego zmartwychwstania. Dogmat ten wypływa z prawdy zmartwychwstania Chrystusa oraz ukazuje nasze przyszłe zwycięstwo nad śmiercią. Ukazuje, że człowiek to jedność cielesno-duchowa. Ukazuje również wszechmoc Boga, który mocą Ducha Świętego wskrzesi nasze ciała i napełni je chwałą! Dogmat ten jest więc głębokim wykładem teologii ciała. Z zaniepokojeniem patrzę na nieświadomość tego dogmatu wśród wiernych. Kojarzą jeszcze czasem, że coś tam po śmierci jest, ale kto patrzy na życie przyszłe przez pryzmat zmartwychwstania? Może dlatego potrzeba więcej kazań poświęconych tej prawdzie wiary? Może w Mszy rezurekcyjnej, w Niedziele okresu wielkanocnego czy na pogrzebach należałoby bardziej podkreślać ten artykuł wiary? Może Wniebowzięcie Matki Bożej jest dobrą okazją, by przypomnieć o tym dogmacie? Przecież ciało Maryi zostało wzięte do nieba, a więc zmartwychwstało jako pierwsze po Chrystusie i na razie jedyne. Wniebowzięcie Maryi jest więc zapowiedzią naszego zmartwychwstania! Widzimy wiec jak owocne jest głoszenie prawdy o zmartwychwstaniu ciał.
Powróćmy teraz do procederu kremacji. Dawne prawo kościelne zabraniało kremacji. Dziś Kościół dopuścił tę praktykę, podkreślając jednak, że zwyczajną formą dalej pozostaje grzebanie ciała. Kiedyś ktoś mi zadał pytanie: Jak mój wujek zmartwychwstanie, skoro został skremowany? Oczywiście dla wszechmocy Pana Boga nie jest to problem. Widzimy jednak, jak na ludzkie myślenie wpływa kremacja ciała. Kiedy ma się przed sobą ciało, łatwiej mówić kazanie o jego zmartwychwstaniu. Łatwiej sobie nawet wyobrazić jego zmartwychwstanie. Są odniesienia do realnie leżącego ciała zmarłego. Widzimy w ręku książeczkę do nabożeństwa, różaniec czy obrazek święty. W rezultacie tego w umysłach wiernych łatwiej zaszczepia się świadomość tego dogmatu. I to jest ostateczny cel społecznego królowania Chrystusa. Wprowadzamy Jego panowanie w społeczeństwa, po to, żeby kiedyś całe narody osiągnęły chwałę zmartwychwstania! Bez dogmatu zmartwychwstania ciał nie widzimy celu zaprowadzania społecznego królowania Chrystusa. A celem jest ułatwienie, a nawet umożliwienie zbawienia dusz ludzkich, a co za tym idzie, zmartwychwstania ich ciał! Nastanie nowe niebo i nowa ziemia, a więc Bóg odnowi wszystko i przebóstwi całą materię stworzoną. Wtedy królestwo Chrystusa na wieki osiągnie swoją pełnię!
Podsumowując nasz wykład… z przeprowadzonej analizy jasno wynika, że eschatologia jest nauką, która nadaje sens społecznemu królowaniu Chrystusa. Bez odniesienia do życia wiecznego, bez perspektywy ostatecznego zwycięstwa nad złem, cała koncepcja królowania Chrystusa rozsypuje się w gruz. Nie wiadomo wtedy dokąd zmierza ludzkość, nie wiadomo czy zło tego świata zostanie kiedykolwiek rozliczone… Dlatego wszelkie ideologie walczące ze społecznym królowaniem Chrystusa dążyły do negacji perspektywy życia wiecznego i wprowadzały sceptycyzm. W ten sposób pogrążały człowieka w zmysłowości i materializmie. Myślę, że dzisiejsza epoka jest zbiorem tych wszystkich ideologii. Nie dziwmy się więc, że nawet wielu katolików praktykujących nie potrafi zrozumieć idei społecznego królowania Chrystusa. Ideę tę zrozumieć można jedynie w perspektywie eschatologicznej. Podejmijmy więc walkę o świadomość właściwie rozumianej eschatologii, która musi prowadzić do walki o królowanie Chrystusa w narodach, rodzinach i w życiu każdego z nas.