DAR KAPŁAŃSTWA

ks. Dawid Pietras
13 czerwca 2010 r.
Zakończenie Roku Kapłańskiego

DAR KAPŁAŃSTWA

W piątek w Uroczystość Najświętszego Serca Jezusa Benedykt XVI celebrował uroczystą Eucharystię na zakończenie roku kapłańskiego. W naszej diecezji wczoraj odbyła się pielgrzymka kapłanów i świeckich do Rokitna, by zakończyć rok kapłański i modlić się w intencji kapłanów.

Ostatnie wydarzenia kończącego się roku kapłańskiego prowokują więc nas, by dziś zwrócić się ku tajemnicy kapłaństwa. Pozwólcie, że podejmę tę refleksję nad darem kapłaństwa, tak prosto z serca…

Przede wszystkim musimy zadać sobie pytanie: KIM WŁAŚCIWIE JEST KAPŁAN?

By zrozumieć istotę daru kapłaństwa spójrzmy na patrona tegoż roku i patrona proboszczów św. Jana Marię Vianney, proboszcza z Ars. A tenże święty mówił, że godność kapłańska jest tak wielka, że gdyby spotkał anioła i kapłana jednocześnie, to najpierw pozdrowił by kapłana, a dopiero później anioła. Swą postawę motywował tym, że anioł jest tylko wysłannikiem Boga, a kapłan Jego zastępcą.

Pragnę tu przytoczyć bardzo wymowny fragment z kazania św. Jana Vianney o kapłaństwie, mimo że już kiedyś ks. proboszcz posłużył się nim w swojej homilii: „Gdyby nie było sakramentu kapłaństwa, nie mielibyśmy Pana wśród nas. Kto bowiem włożył Go do tabernakulum? Kapłan. Kto przyjął wasze dusze do społeczności Kościoła, kiedyście się narodzili? Kapłan. Kto karmi je, by miały siłę do ziemskiego pielgrzymowania? Kapłan. Kto przygotowuje je, aby mogły stanąć przed Bogiem, wykąpane we Krwi Jezusa Chrystusa? Kapłan. Zawsze kapłan. A kiedy dusza popadnie w grzech śmiertelny, kto ją wskrzesi do życia? (…) Tylko kapłan. Nie znajdziecie żadnego dobra, które pochodzi od Boga, żeby za nim nie stał kapłan.

Spróbujcie wyspowiadać się przed Matką Bożą albo przed którymś z aniołów. Rozgrzeszą was? Nie. Czy mogą dać wam Ciało i Krew Pańską? Nie. Najświętsza Maryja Panna nie ma władzy sprowadzenia swego Syna do hostii. Choćby stanęło przed wami dwustu aniołów, nie mają oni władzy odpuszczania wam grzechów”.

Kapłani otrzymali więc dar Chrystusowego kapłaństwa, z którego będą rozliczeni. Św. Jan Chryzostom pisze, że „kapłanom dał Bóg taką moc, jakiej nie użyczył ani aniołom ani archaniołom. Tym, co mieszkają na ziemi zlecił, by szafowali tym, co jest w niebie”.

Oto wielka kapłańska godność, niezrozumiała dla samych kapłanów.

DRODZY BRACIA I SIOSTRY

Mogę powiedzieć z własnego, choć tylko dwuletniego doświadczenia, że najpiękniejsze wydarzenia w kapłaństwie dokonują się nie w spektakularnych akcjach, nie wyrażają się w organizowaniu festynów, koncertów, a nawet nie w prowadzeniu grup parafialnych, ale największe rzeczy dzieją się przy ołtarzu i w zaciszu konfesjonału. Tam najpełniej kształtuje się kapłańska tożsamość!

Kiedy w imieniu Jezusa odpuszczamy wam grzechy, to też o kapłanach ciśnie się na usta podobne pytanie, które postawiono w dzisiejszej Ewangelii o Jezusie: Kim oni są, że nawet grzechy odpuszczają? Kim są ci, którzy sam muszą się spowiadać, ale otrzymali od Boga możliwość odpuszczania grzechów?

Podobnie przy ołtarzu, kiedy odmawiamy słowa Jezusa nad chlebem i winem, UOBECNIA SIĘ MĘKA I ŚMIERĆ CHRYSTUSA! Uobecnianie na sposób bezkrwawy Ofiary Chrystusa, z której czerpią swą moc wszystkie sakramenty to największe zadanie kapłana! Tu znów ciśnie się pytanie: Kim oni są, że odmówią nad chlebem słowa Jezusa i chleb ten zamienia się w wydanego za nas Boga-Człowieka?

MUSICIE NA NAS PATRZEĆ, Drodzy Bracia i Siostry, PRZEDE WSZYSTKIM PRZEZ PRYZMAT TYCH DWÓCH SAKRAMENTÓW, KIEDY ODPUSZCAAMY WAM GRZECHY I UOBECNIAMY KALWARIĘ! Kapłan jest dla Ofiary! Dlatego KAPŁAN, KTÓRY RUTYNOWO I POWIERZCHOWNIE PRZEŻYWA EUCHARYSTIĘ ODPŁYWA OD ŹRÓDŁA, TRACI SWOJĄ TOŻSAMOŚĆ, GAŚNIE i często OSTATECZNIE PORZUCA KAPŁAŃSTWO. Bp E. Dajczak powiedział kiedyś, że „wiarę kapłana poznaje się po tym, jak odkłada Hostię po Podniesieniu”.

Św. Weronika Guliani wypomniała kapłanom:

Jak mogliście, to uczynić kapłani, że trzymając Go
w dłoniach nie oszaleliście z miłości”.

I tu przypominają mi się słowa ojca duchownego z rekolekcji przed moimi święceniami, że „duchowość kapłana przede wszystkim kształtuje się w świetle wiecznej lampki”. Kapłan więc przede wszystkim musi być – pozwolę sobie na neologizm –BOGOMÓDLCĄ”, musi się modlić! Wtedy jego działanie pełne będzie mocy Ducha Świętego!

Przez mijający rok wpatrywaliśmy się w postać św. Jana Vianney, który kiedy przybył do francuskiej parafii Ars na pierwszej mszy w niedzielę miał 3 osoby. Miejscowość liczyła 250 osób. W niedzielę wszyscy siedzieli w karczmach, chodzili na zabawy, pracowali… Swoim rozmodleniem, postem i cierpieniem nawrócił całą wieś. Do Ars zbudowano kolej, postawiono ponad 20 hoteli, bo św. Jan Vianney w ciągu roku spowiadał 80 000 ludzi. Oto efekt kapłana „bogomódlcy”. Takimi kapłanami pragniemy się stawać, takimi jakim był sługa Boży Jan Paweł II, czy bł. ks. Jerzy Popiełuszko.

DRODZY DRACIA I SIOSTRY

Droga kapłańska jest piękna, jest wspaniałą przygodą z Bogiem, ludźmi, Kościołem… Otwiera szerokie horyzonty… Posługa kapłańska pełniona z pokorą i zaangażowaniem przynosi głęboką radość w sercu i poczucie spełnienia…

To podnosi kapłańskiego ducha, kiedy słyszy się, że było piękne kazanie… kiedy ktoś przychodzi do spowiedzi, prosząc o kierownictwo duchowe… kiedy młodzież na katechezie chce, by ksiądz ich uczył w kolejny rok… kiedy 30 młodych ludzi przychodzi na spotkanie Oazy… kiedy widzi się oczekujących chorych na Komunię św. w pierwszą sobotę miesiąca… kiedy widzi się zasłuchanych kandydatów do bierzmowania… kiedy ktoś mówi, że oto jest „ksiądz z powołania”…

Ale posługa kapłana nie jest wolna od trudów…

Ale jakże trudne jest to dla kapłana, kiedy pokątnie słyszy się krytykę kazania, nad którym spędziło się kilka godzin… kiedy trzeba odmówić kapłańskiego rozgrzeszenia lub nie dopuścić kogoś do godności rodzica chrzestnego… kiedy młodzież na katechezie wydaje się odrzucać Ewangelię… kiedy na kolejnej mszy niedzielnej po bierzmowaniu 90% wybierzmowanych nie ma już w kościele… kiedy dotyka kapłańska samotność, przemęczenie, niezrozumienie… kiedy ktoś wulgarnie wyraża się o kapłanach… o Kościele… kiedy ludzkie problemy przerastają nas i nie potrafimy pomóc… kiedy ktoś mija bez słowa kapłana niosącego Najświętszy Sakrament do chorych… kiedy ludzie odchodzą, bo ksiądz wymaga i mówi o niewygodnych tematach… i w końcu… kiedy ma się wrażenie, że praca nie przynosi owoców…

W kontekście tych wszystkich trudów ośmielę się powiedzieć, że kapłaństwo to bohaterstwo. Wciąż trzeba się przeciwstawiać mentalności świata. Często zostaje się samemu w batalii na argumenty. Wciąż pojawia się pokusa pójścia na kompromis, by być wygodnym, by się nie wychylać, nie narazić…

DRODZY BRACIA I SIOSTRY

Na kapłaństwo nikt z nas nie zasłużył. Kapłaństwo zostało nam darmo dane, ale i zadane. Kapłaństwo w nas jest jak ewangeliczny talent, który trzeba rozmnożyć. Kapłaństwo jest jak skarb, który nosimy w naczyniach glinianych. JAKŻE ŁATWO ZBIĆ GLINIANE NACZYNIE… W latach 70-tych ubiegłego wieku 70 000 księży rzuciło sutannę, co piąty ksiądz na świecie!

Jako kapłani nie raz zadziwiamy się mocą Boga i tym co działa przez nas. Ale również nie raz zadziwiamy się również własną słabością… Bo mimo wielkiej godności jest w nas też i ludzka słabość. Bardzo lubię przytaczać tu porównanie do zardzewiałego kranu, z którego płynie krystalicznie czysta woda.

Tak się złożyło, że w tym kończącym się roku kapłańskim wyszły na światło dzienne kapłańskie słabości, afery z udziałem kapłanów, za które przepraszał Benedykt XVI. Są to wydarzenia smutne i nie przejdą bez echa, ale pokazują jak bardzo potrzebujemy waszej pomocy: DOBREGO SŁOWA, MODLITWY LUB PO PROSTU UŚMIECHU czy chociażby pozdrowienia: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Kiedy nas pozdrawiacie, to buduje się nasza kapłańska tożsamość, uświadamiamy sobie, kim jesteśmy.

Nas również dotykają pokusy tego świata: wygodnictwo, materializm, nieczystość, pycha, bezduszna akcyjność, ale nade wszystko chyba utrata kapłańskiej tożsamości… szatan chce rozproszyć owczarnię uderzając w pasterzy… i mam wrażenie, że chce by patrzono na nas tylko przez pryzmat tych słabości…

Wielu z was zapewne było kiedyś zranionych przez kapłana… I potrzeba ogromnej dojrzałości, by zrozumieć to, by nie odejść, by nie zdystansować się do Kościoła czy sakramentu spowiedzi… Często są to zranienia głębokie. W dniu dzisiejszym więc przychodzi czas, byśmy i my kapłani powiedzieli: PRZEPRASZAMY za brak czasu, brak cierpliwości, niezrozumienie, za zaniedbania, za brak przykładu świętości, za to wszystko, co jest wynikiem naszych słabości…

WY POTRZEBUJECIE KAPŁANÓW, ALE I MY POTRZEBUJEMY WAS…Wy też macie obowiązek otoczyć nas modlitewną troską, byśmy się w tym świecie nie pogubili.

Kończący się rok kapłański był więc dla nas, kapłanów, czasem refleksji nad wiernością Chrystusowi, nad naszą kapłańską tożsamością… Był czasem rachunku sumienia z rozmnażania Bożych talentów, z których dokładnie zostaniemy rozliczeni przez Boga. WIELKĄ ODPOWIEDZALNOŚĆ – MY KAPŁANI – WZIĘLIŚMY NA SIEBIE! Zostaniemy rozliczeni z każdej owcy!

Zakończę to słowo fragmentem wiersza poety ks. Jana Twardowskiego, z którymi w pełni się utożsamiam:

Własnego kapłaństwa się boję,
własnego kapłaństwa się lękam
i przed kapłaństwem w proch padam,
i przed kapłaństwem klękam.