KAZANIE PRYMICYJNE

ks. Dawid Pietras

KAZANIE PRYMICYJNE

1. GODNOŚĆ KAPŁAŃSKA

Dokładnie po prawej stronie kapłana „w odległości jednego kroku za celebransem, jakby nieco nad ziemią, klęczała Najświętsza dziewica na tkaninach bardzo delikatnych, przeźroczystych i równocześnie świetlistych, jak krystaliczna woda. Miała ręce złożone i patrzyła uważnie, z szacunkiem na celebransa. Mówiła do mnie z tamtego miejsca, cicho, prosto do serca (…): Przy całej miłości, jaką Mi okazuje Mój Syn, nie dał mi godności, którą daje kapłanowi, żebym mogła nosić Go Moimi rękami codziennie tak, jak czynią to ręce kapłańskie”.

Tak swoje doświadczenie mistyczne opisuje Catalina Rivas, boliwijska mistyczka, której doświadczenia są zatwierdzone i zalecane do czytania przez miejscowego biskupa, jako eucharystyczne orędzie dla świata.

Od czasu, kiedy przeczytałem te słowa zacząłem zastanawiać się nad wielkością kapłaństwa. Stawało się ono dla mnie coraz większą tajemnicą. Zastanawiałem się, jak to możliwe, że sama Maryja czci w kapłanie tę wielką godność.

I tak reflektując nad wielością Chrystusowego kapłaństwa przyszedł 31 maj 2008 roku. Tego sobotniego poranka 11 diakonów naszej diecezji weszło do gorzowskiej katedry. Na zewnątrz nic się nie stało… Może dziesiątki osób, gości i przyjaciół z kwiatami… A tak naprawdę stało się wiele. Jak wiele?

Są oni Moimi pomazańcami – mówił niegdyś Bóg do św. Katarzyny ze Sieny – i nazywam ich Chrystusami moimi. Powierzyłem im rozdawanie Mnie samego wam. Umieściłem ich jak kwiaty wonne w mistycznym ciele świętego Kościoła. Godności tej nie ma nawet anioł, a dałem ją ludziom, tym których wybrałem na Mych szafarzy”.

Powyższa wypowiedź św. Katarzyny koresponduje ze słowami jednego ze świętych, który powiadał, że kapłan wyniesiony jest nad serafiny, najwyższe anielskie chóry!

Bo faktycznie, możemy zobaczyć anioła w wizji fatimskiej, jak udziela Komunii św., podobnie świętemu Stanisławowi Kostce! Ale anioł nie może konsekrować chleba i wina, by stały się mocą Ducha Świętego Ciałem i Krwią Chrystusa, nie może odpuszczać grzechów!

Św. Jan Maria Vianney, proboszcz z małej francuskiej miejscowości – Ars, powiedział nawet, że gdyby kapłan zrozumiał jak wielkiej godności dostąpił, zmarłby z radości.

DRODZY BRACIA I SIOSTRY!

2. SŁABOŚĆ LUDZKA

Z jednej strony staje przed nami niezwykła tajemnica godności kapłańskiej, która przewyższa aniołów! Tajemnica godności, przed którą klęka MATKA SAMEGO BOGA!

Ale z drugiej strony często w kapłanie widzimy braki, słabości, grzechy… niekiedy nawet siejące ogromne zgorszenia… Odejścia… W ostatnich latach w całym świecie ok. 100 000 księży zrzuciło sutannę. Wielu jest oskarżonych o różne przestępstwa… Z wielu stron słychać narzekanie na kapłanów… bo nieprzygotowane kazanie… bo nudna katecheza…

W kontekście tej ludzkiej słabości, trzeba nam postawić sobie PYTANIE, które można by uważać za fundamentalne. Czy kocham taki Kościół?

Czy kocham Kościół, w którym Judasz - pierwszy biskup – zdradził Chrystusa!

Czy kocham Kościół, w którym pierwszy papież – św. Piotr - trzy razy publicznie powtórzył: Nie znam Jezusa!

I w końcu, czy kocham Kościół, w którym pasterze są słabi, popełniają błędy?

3. GODNOŚĆ A SŁABOŚĆ

A jednak Bóg wybiera takich ludzi za narzędzia!
I TYLKO TRZY OSOBY WIEDZĄ DLACZEGO: BÓG OJCIEC, SYN BOŻY I DUCH ŚWIĘTY.

Narzędzie samo nic nie może, choćby było najdoskonalsze. Potrzeba mechanika! Bóg – najdoskonalszy Mechanik sam więc wybiera narzędzia według własnych potrzeb, wybiera by budować Królestwo Boże poprzez posłannictwo Kościoła! Słabe narzędzie w Jego ręku…

Słabość ludzką w kapłanie do godności, jakiej dostąpił, porównać można do zardzewiałego kranu, z którego płynie krystalicznie czysta woda! Bo czy dar sakramentów, a zwłaszcza Eucharystia i przebaczenia grzechów, to nie strumień życiodajnej wody?

Pewnie niejeden z Was, zadaje sobie pytanie: Co myśli młody człowiek u progu kapłańskiej posługi?

Otóż, wciąż brzmią mi w uszach słowa św. Pawła, że Chrystus mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy” (Ef 3,20).

Świadom swoich słabości pragnę powtórzyć za poetą ks. Janem Twardowskim, że przed własnym kapłaństwem klękam.

Kiedy leżałem krzyżem w gorzowskiej katedrze i słyszałem imiona wzywanych świętych, pomyślałem, że na tej drodze nie jestem sam, oni idą ze mną. Pomyślałem, że za mną, w głębi katedry, modli się wielu ludzi – moi przyjaciele i rodzina.

Kiedyś na wykładach jeden z profesorów powiedział, że tylko głupiec ręczy za samego siebie. Myślę, że taki ręczy za samego siebie, bo nie uznaje własnej słabości! „Ilekroć nie domagam, tylekroć jestem mocny” – pisał św. Paweł. Tylekroć jestem mocny, ile ufam Bogu i moją słabość wypełnia Boża łaska. Z ufnością zawierzam się Jej. Pragnę polegać na Niej i Jej wstawiennictwie, a nie na sobie i na swoich uzdolnieniach, zapale, wierze…

Świat przeminie, a z nim jego marność, kapłaństwo zaś pozostanie… bo jest darem na wieczność!

A małżonkiem moim jest mój Stworzyciel,
któremu na imię Pan Zastępów” (Iz 54, 5a).

Te słowa z Księgi Izajasza, które umieściłem na prymicyjnym obrazku stają się wyrazem oblubieńczej więzi na wieczność. Więzi, która jest silniejsza od słabości i grzechu, która jest wieczna, jak miłość, która nigdy nie ustaje, więzi, która daje moc i łaskę mimo słabości… niedomagań… zmęczenia…

Pragnę zakończyć to kazanie słowami, które, zastanawiając się nad przeznaczeniem człowieka, napisał kard. John Henry Newman:

„Wszyscy jesteśmy stworzeni dla Jego chwały – stworzeni po to, abyśmy wypełnili Jego wolę. Zostałem stworzony, aby uczynić coś albo być czymś, dlaczego nikt inny nie został stworzony. (…) W jakiś sposób jestem niezbędny dla Jego zamiarów, tak niezbędny na swoim miejscu jak archanioł na swoim – z tym, że jeśli zawiodę, może On oczywiście powołać kogoś innego, tak jak mógł zbudzić z kamieni synów Abrahamowi. A jednak mam udział w tym wielkim dziele; jestem ogniwem łańcucha, węzłem łączącym osoby. (…) będę (…) głosicielem prawdy na miejscu przeznaczonym dla mnie, choćbym tego nie pojmował – jeśli tylko będę zachowywał Jego przykazania i służył Mu w moim powołaniu”.