Ks. Dawid Pietras
30 IV 2017 A.D.
Gorzów Wlkp.
O RZECZYWISTEJ OBECNOŚCI CHRYSTUSA W NAJŚW. SAKRAMENCIE
Przeżywamy dziś kolejną niedzielę wielkanocną. Trwamy więc w paschalnej radości zmartwychwstałego Pana, Tego który jest zwycięzcą nad śmiercią, piekłem i szatanem. On wstępując do nieba powiedział: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Chrystus dotrzymał tej obietnicy, pozostając z nami w swoim Kościele jako Mistycznym swym Ciele, w sakramentach, w swoich kapłanach, wiernych, przemawiając do nas w swoim Słowie... Nade wszystko jednak nasz Pan obecny jest w Sakramencie Ołtarza, czyli w Przenajświętszym Sakramencie. I dziś w tym kazaniu pragnę podjąć refleksję na eucharystyczną Obecnością zmartwychwstałego Chrystusa. W innych sakramentach jest to obecność duchowa, w Eucharystii jest to Obecność rzeczywista, substancjalna (vere realiter et substantialiter). Tu jest obecny realnie sam dawca łask, który tak ukochał swój Lud, że pozostał razem z nim aż do skończenia świata (Mt 28,20)!
Taką uroczystością, w której Kościół szczególnie przypomina o tej Obecności jest uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej, potocznie nazywana Bożym Ciałem. Uroczystość tę obchodzimy w czwartek po uroczystości Najświętszej Trójcy. Również w Wielki Czwartek obchodzimy wspomnienie tajemnicy ustanowienia Eucharystii i kapłaństwa, bez którego nie byłoby Eucharystii. Nie mamy bowiem na tym świecie nic cenniejszego, jak Przenajświętszy Sakrament. Jest to największy skarb, jaki ma Kościół – skarb, którego Kościół jest szafarzem. Ten, który jest szczęściem całego nieba, przebywa wśród nas – pielgrzymów tej ziemi! Świątynia, w której przebywa Chrystus w Najświętszym Sakramencie, jest więc najświętszym miejscem na ziemi! Nie trzeba więc biec do miejsc jakichś nadzwyczajnych objawień, biec do cudotwórców czy charyzmatyków... bo oto nasze świątynie są miejscem rzeczywistej Obecności Boga! W tabernakulum przebywa nasz Pan, który nieustannie czeka na nas.
Przede wszystkim rzeczywistość eucharystyczna to Przenajświętsza Ofiara Mszy św., która uobecnia się na sposób sakramentu podczas Przeistoczenia chleba w Ciało, a wina w Krew. Wtedy dokonuje się Ofiara krzyża uobecniona na sposób duchowy, ale rzeczywisty. W osobnej konsekracji Kościół widział obraz oddzielenia Krwi od Ciała, a więc śmierci Jezusa. Z tej Ofiary przebłagania, uwielbienia, błagania i dziękczynienia płyną wszelkie łaski. Tu polecam oczywiście książkę Marcina z Kohem: „Wykład o Mszy świętej”, jak i moje kazanie o Ofierze Mszy św. podparte obrazami ukazującymi tę rzeczywistość. W dzisiejszym kazaniu nie będziemy się jednak bardziej zagłębiać w tajemnicę Ofiary Mszy św., ale zastanowimy się nad Rzeczywistą Obecnością Chrystusa w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza. Nie będziemy również wchodzić w owoce Komunii św., gdyż o tej tematyce wygłosiłem już dwa kazania, które dostępne są na moich stronach internetowych. Dziś natomiast pragnę polecić książkę ks. Władysława Seweryna „O Wielkiej Miłości Pana Jezusa do nas w Najświętszym Sakramencie” oraz książkę pt. „Corpus Christi. Komunia święta i odnowa Kościoła” biskupa Athanasiusa Schneidera.
Wiemy z nauczania magisterium Kościoła, że w momencie Przeistoczenia, na słowa kapłana hostia staje się Ciałem Chrystusa, a następnie wino z domieszką wody staje się Krwią Chrystusa. Nie jest to już chleb i wino, ale Ciało i Krew naszego Pana! Nasz Pan obecny jest pod postaciami chleba i wina wraz z Ludzką Duszą i Bóstwem. Cały Bóg-Człowiek ukryty pod postaciami chleba i wina. Wiemy – idąc m.in. za nauczaniem św. Tomasza z Akwinu, że zmienia się istota chleba i wina, stąd nie jest to już chleb i wino, ale Ciało i Krew Pana. Jednak nie zmieniają się zewnętrzne właściwości, przymioty, cechy, postaci… jak np. smak, kolor, zapach, kruchość… Dlatego śpiewamy: „Pan zstąpił z nieba pod postacią chleba”. Wiemy również z nauczania Kościoła, że każda cząsteczka postaci eucharystycznej to cały Chrystus Pan. Stąd troszczyć się winniśmy o zachowania każdej najmniejszej cząsteczki, którą nazywamy partykułami. Dlatego używamy pateny przy Komunii św. oraz dokonujemy dokładnej puryfikacji naczyń liturgicznych po Komunii św. Wiemy, że w liturgii Mszy św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego kapłan od konsekracji do obmycia rąk przy puryfikacji trzyma złączony kciuk z palcem wskazującym, by nie utracić najmniejszych cząstek. Tymi bowiem palcami dotyka Ciała Pańskiego. Ma miejsce również podwójna puryfikacja kielicha, najpierw winem, a potem winem z wodą. Te wszystkie gesty wskazują na dogmat wiary o rzeczywistej obecności naszego Pana w Eucharystii. Wielki czciciel Eucharystii bł. Honorat Koźmiński nauczał: „Jak w tajemnicy Wcielenia niewidzialne Bóstwo jest połączone z widzialnym człowieczeństwem, tak w Najświętszym Sakramencie niewidzialne Ciało Chrystusowe jest połączone z widzialną postacią chleba (…). Jak długo istnieją postacie, żadna siła stworzona nie może rozerwać tego połączenia, jakie istnieje w Najświętszym Sakramencie”. Dopóki istnieje więc postać chleba i wina, dopóty jest to Ciało i Krew Chrystusa z Jego Bóstwem i Duszą.
Od Chrystusa ukrytego w Eucharystii uczyć się możemy cnoty pokory i cichości. Tenże bł. Honorat napisał: „Zstępuje, przychodzi w milczeniu – łamią Go i spożywają – a On milczy. Tak bardzo ukochał milczenie, że nie możemy sobie wyobrazić nic bardziej milczącego, jak Najświętszy Sakrament”.
Czasem jednak nasz Pan przerywa to święte milczenie. Mam tu na myśli cuda eucharystyczne, których było do tej pory ponad sto. Począwszy od znanego Lanciano we Włoszech w VIII wieku aż do cudów współczesnych w polskiej Sokółce lub Legnicy. Chrystus przypomina światu o swojej Obecności, o słowach: „To jest bowiem Ciało moje”, „To jest bowiem kielich Krwi mojej”. Świat bowiem pogrążony w materializmie często zapomina o Obecności Chrystusa na ołtarzach kościołów. Skutkiem tego są kościoły sprzedawane i zamieniane w muzea, biblioteki, restauracje… Dlatego poprzez cuda eucharystyczne Pan przypomina się światu. W tych cudach na sposób empiryczny, zewnętrzny chleb staje się Ciałem – zazwyczaj cząstką Serca, a wino Krwią. Badania cudu w Lanciano udowodniły, że przez 1200 lat przechowywane Ciało i Krew mają właściwości żyjące. Krew zakrzepła w pięć nierównych grudek symbolizujących pięć ran Chrystusa, z których każda waży tyle co pozostałe. Krew grupy ABRh(-) jest krwią tą samą, co na całunie turyńskim. Ponadto w wielu cudach naukowcy udowodnili, że jest to Krew Człowieka przeżywającego agonię. Jak wątpić w słowa Jezusa z Ostatniej Wieczerzy, kiedy Bóg daje tyle znaków?
Obecność Chrystusa w tabernakulum jest w pewnym sensie Jego testamentem dla nas. „Ten niebieski Testament” – śpiewamy w pieśni. Chrystus umarł i zmartwychwstał, jako zmartwychwstały Pan pozostał z nami. Czerwona lampka niech nieustannie przypomina nam o Jego Obecności w naszych świątyniach. Niech nasza miłość do Serca Jezusowego kształtuje się w świetle tej czerwonej lampki! Przykładem tu jest bez wątpienia nasz biskup gorzowski sługa Boży Wilhelm Pluta. Trwał on często na osobistej modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. Spotykano go niejednokrotnie klęczącego samotnie przed tabernakulum i rozmawiającego na głos z obecnym tam Panem. A więc nasz pasterz dał nam piękny przykład kontemplacji Boga w tabernakulum. Mówi się o nim, że świat duchowy był dla niego bardziej realny niż ta rzeczywistość doczesna. Oto efekt adoracji i przebywania sam na sam z Panem! Podobnie wzorem jest tu dla nas św. Jan Paweł II. Kiedy ks. Stanisław Dziwisz, jego sekretarz zastał go na modlitwie w nocy przed Najświętszym Sakramentem zasugerował papieżowi, że powinien już udać się na spoczynek, by wzmocnić siły. Usłyszał od Jana Pawła II słowa: „Stasiu, ja tu odpoczywam”. No właśnie… odpocząć przy Panu Jezusie utajonym w Najświętszym Sakramencie. Jezus chce się z nami spotykać, chce byśmy odpoczywali przy Nim!
I tak docieramy do rozważania o duchowej wartości adoracji Najświętszego Sakramentu, czy to wystawionego w monstrancji czy ukrytego w tabernakulum. Trwanie przy Chrystusie podczas adoracji jest niezwykle owocne duchowo. Świętym dawało ono siły do walki duchowej, do wytrwania w pokusach i przeciwnościach. Wystarczy czasem po prostu trwać przed Bogiem ukrytym w Najświętszym Sakramencie. Nawet nie trzeba nic mówić. On nas umocni, On nas przeniknie swoją obecnością. My czasami nie wiemy, co mamy mówić, jak się modlić. Pięknie o tym zaświadcza pewien wieśniak, modlący się przed tabernakulum: "Wpatruję się w Niego, a On wpatruje się we mnie" (KKK 2715). Pan Jezus też się chce na nas napatrzeć. Chce, żebyśmy przyszli ze swoimi troskami do Niego. Chce nas przytulić. Chce nam powiedzieć o swojej miłości. Chce nas pocieszyć. Chce nas umocnić. Chce nam wskazać drogę. Dzisiejszy człowiek ma problemy z wytrwaniem w ciszy, nie nauczony jest kontemplacji… ale dzisiejszy człowiek – może bardziej niż kiedykolwiek – potrzebuje właśnie tej eucharystycznej ciszy! Wiemy jak wielu ludzi zachwyca się tzw. trydenckimi Mszami cichymi, czy chociażby samą ciszą Kanonu, który jest sercem Ofiary Mszy św. Potrzebujemy więc ciszy w tak rozkrzyczanym świecie. Św. Jan Paweł II za św. Alfonsem Marią Liguorim uważał, że: „wśród różnych praktyk pobożnych adoracja Jezusa sakramentalnego jest pierwsza po sakramentach, najbardziej miła Bogu i najbardziej pożyteczna dla nas. Eucharystia jest nieocenionym skarbem: nie tylko jej sprawowanie, lecz także jej adoracja poza Mszą św. pozwala zaczerpnąć z samego źródła łaski” (Ecclesia de Eucharistia, 25). Pamiętajmy również, że za pół godziny adoracji Najświętszego Sakramentu czy w monstrancji czy w tabernakulum możemy uzyskać łaskę odpustu zupełnego.
W kontekście praktyki adoracji, wspomnieć możemy chociażby o 40-godzinnym nabożeństwie adoracyjnym, o tzw. wieczystych adoracjach, czyli ciągłe wystawieniach Najświętszego Sakramentu i o godzinnych nabożeństwach w czwartki, czyli w dzień ustanowienia Eucharystii. Jezus zapytał Apostołów podczas modlitwy w Ogrójcu: „Nawet jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną?” (Mt 26,40). Stąd warto, byśmy czasem potrwali przed Panem przez dłuższy czas.
Już od początku chrześcijaństwa wierni pragnęli adorować choć przez chwilę Ciało i Krew Chrystusa w Eucharystii. Stąd z biegiem wieków narodziła się w Kościele praktyka tzw. Podniesienia, czyli ukazania wiernym zaraz po Przeistoczeniu Ciała, a następnie kielicha z Krwią Pańską. Tak więc Podniesienie jest krótką adoracją Najświętszego Sakramentu. Nie chowajmy więc naszych głów w ławce, ale patrzmy na tego, który ofiaruje się za nas w Ofierze. To właśnie dla ciebie kapłan podnosi Ciało i kielich, byś mógł choć przez chwilę Go kontemplować. Pamiętamy o praktyce wypowiadanych po cichu słów św. Tomasza: „Pan mój i Bóg mój” podczas Podniesienia Hostii (J 20,28). By odciążyć ramiona kapłana podczas Podniesienia, ministranci podnosili ciężki, bo bogato zdobiony ornat. Stąd zwyczaj podnoszenia ornatu na Mszy w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. Dziś podniesienie ornatu symbolizować może spływające łaski z Najświętszej Ofiary.
Chrystus więc obecny jest nieustannie w naszych kościołach w tabernakulum. Z języka łacińskiego „tabernakulum” znaczy namiot. Nazwa ta nawiązuje do Namiotu Spotkania, który znajdował się poza obozem Ludu Izraela wędrującego przez pustynię, i w którym Bóg rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz. W tym namiocie w miejscu zwanym święte świętych znajdowała się arka z tablicami Dziesięciu Przykazań, różdżka Aarona i omer manny. Na arce umieszczono posągi dwóch cherubów. Czy więc manna przechowywana w tej świętej skrzyni, czyli w arce nie jest zapowiedzią tabernakulum, w którym przebywa nasz Pan? Przebywa nieustannie adorowany przez aniołów i świętych! A skoro manna była zapowiedzią Eucharystii, to czy arka nie jest zapowiedzią tabernakulum? W namiocie spotkania Bóg był obecny na sposób duchowy, w naszych świątyniach obecny jest na sposób rzeczywisty.
Bł. Honorat nauczał w swoich pismach: „Najświętszy Sakrament nie jest tylko życiem nabożeństwa Kościoła, ale On sam w sobie jest życiodajną potęgą. Obejmuje On cały Kościół i zaopatruje jego potrzeby w siedmioraki sposób: przez Msze, Komunie, błogosławieństwa, przez pobyt w Przybytku, przez Wystawienie, Wiatyk i procesje. To jest siedem głównych tajemnic naszego sakramentalnego Boga, a każda ma właściwego sobie ducha…”. Bł. Honorat zauważył więc zadziwiającą pełnię w Sakramencie Ołtarza, wyliczając siedem rzeczywistości eucharystycznych. Nasz Pan przychodzi na ołtarz na słowa kapłana podczas Przeistoczenia, oddaje się w Ofierze swemu Ojcu, a następnie pozostaje z nami! Pozostaje, by towarzyszyć nam w tej wędrówce, a raczej duchowej walce, by nam błogosławić, by nas karmić swoim Ciałem, by iść z nami w procesjach teoforyczych, czyli w procesjach, w których niesie się Jego – naszego Boga! Przy Nim idą ministranci z zapalonymi świecami i z dymiącym trybularzem dla uwielbienia Jego Majestatu! Podczas procesji Bożego Ciała Chrystus Pan nam błogosławi, idąc po ulicach naszych miejscowości. Błogosławi nasze domostwa, pola, gospodarstwa… Słowo podziękowania należy się zaangażowanym w budowę ołtarzy na tę procesję. Wspomnieć możemy tu chociażby o niezwykłym zwyczaju tworzenia dywanu z kwiatów w Spycimierzu w łódzkiem. Wierni na trasie procesji Bożego Ciała układają przepiękny dywan z kwiatów, po którym idzie kapłan, niosąc Najświętszy Sakrament. Słowa uznania również dla tych, którzy dbają o piękno i czystość bielizny kielichowej: puryfikaterzy czy korporałów… To też jest cześć do Chrystusa Eucharystycznego. Dla Boga powinno używać się najdroższych i najpiękniejszych naczyń, szat liturgicznych! Na Jego chwałę!
Godny uwagi jest cud eucharystyczny, który miał miejsce w Alzacji podczas rewolucji francuskiej w 1789 r. Proboszcz małej alzackiej wioski, zaniepokojony wzrastającą falą terroru brygad rewolucyjnych, które zaczęły zagrażać jego parafii, stanął przed niezmiernie dramatycznym wyzwaniem: „Gdzie ukryć Najświętszy Sakrament?”. Ze swoich obaw zwierzył się jednej z parafianek. Ta bez wahania, jakby niepomna na grożące jej i wiosce niebezpieczeństwo związane z odkryciem „Bożego skarbu”, zaproponowała swoją rolną działkę, obsadzoną rosnącą na tyczkach fasolą. Jakież było zaskoczenie owej odważnej wieśniaczki jesienią, w porze zbiorów! Z każdego z posadzonych w roli całkiem białych nasion wyrosły fasolki z tajemniczymi brązowymi znakami. Przejęta tym faktem gospodyni wzięła garść ziarenek, by pokazać je proboszczowi. Ten bez większego trudu rozpoznał na każdej fasolce cudownie powstały zarys maleńkiej hostii zamkniętej w brązowej monstrancji, pięknie ornamentowanej. Zdziwionej parafiance zaś oznajmił: „Droga pani, to jest rekompensata za pani odwagę i głęboką wiarę. Gdyby hostie z kościoła zostały odkryte w polu rolnym, gdzie je ukryliśmy, ja i pani zostalibyśmy rozstrzelani, pani dom spalony, a może i cała wieś”. W nieodległej miejscowości Faverney en Comté podczas rewolucji spowodowano pożar kościoła. W stanie nietkniętym pozostały hostie ukryte w tabernakulum, w cudowny sposób ocalone przed ogniem. Do historii przeszło jednak przede wszystkim wydarzenie związane z cudowną alzacką fasolką. Do dziś bowiem każde ziarenko fasoli wyrosłe na tym polu ma na sobie eucharystyczny znak – monstrancję z Najświętszym Sakramentem!
Czy my jednak pamiętamy na co dzień o tej Obecności Chrystusa w Najświętszym Sakramencie? Dziś rozpowszechniło się przekonanie, że Bóg jest wszędzie i że w rezultacie nie trzeba odwiedzać kościoła. Nic bardziej mylnego! Owszem Bóg jest wszechobecny, duchowo jest wszędzie, ale na sposób Realny i Rzeczywisty jest obecny w swoim Namiocie Nowego Przymierza, czyli w Tabernakulum! Św. Jan Maria Vienney niemal zamieszkał w kościele, by przypomnieć zeświecczonej parafii w Ars, że w świątyni mieszka sam Bóg. Pragnął on przyprowadzić swoich parafian do adoracji Jezusa w Przenajświętszym Sakramencie. Tak często podkreślał, że mamy żywego Pana wśród nas. Zdarzało się, że przerywał kazanie, zwracał się w stronę tabernakulum i wołał: „On tu jest!”. Wiemy o sytuacji, kiedy św. Jan Paweł II, będąc w złym stanie zdrowia siedział podczas procesji Bożego Ciała w swoim samochodzie. Przed nim stał Chrystus w monstrancji. W pewnym momencie papież poprosił, by usługujący pomogli mu przyklęknąć, gdyż mówił: „Tu jest Bóg”.
Nasze więc parafie powinny żyć Obecnością Boga w Przenajświętszym Sakramencie. Tabernakulum winno być centrum naszych codziennych spraw i życia parafii. Nasze kościoły powinny być otwarte jak nie przez cały dzień, to przynajmniej przez kilka godzin dziennie – jak stanowi prawodawca kodeksowy (KPK kan. 937). Tam winniśmy udawać się np. przed szkołą, pracą, po szkole, po pracy… by zaczerpnąć duchowych sił w naszej nierzadko szarej codzienności. Widząc kościół, od razu powinno przychodzić nam na myśl, że tam mieszka Bóg! Uwielbiajmy również często w ciągu dnia Chrystusa obecnego w tabernakulum, nawet jeśli jesteśmy poza kościołem. Przyjmujmy też często Komunię św. na sposób duchowy.
Pamiętajmy o zewnętrznych oznakach czci wobec Najświętszego Sakramentu. Na przykład o właściwym stroju. Utarło się pewne powiedzenie, że „strój musi być godny, a nie wygodny”. Strój ma więc być skromny, ale i odświętny. Pomyślmy, jak ubralibyśmy się na spotkanie z ziemskim monarchą… jak ubieramy się na spotkanie o umowę o pracę… Strój bowiem świadczy o naszym szacunku wobec Boga obecnego w świątyni albo świadczy o braku szacunku. Godne pochwały są mantylki na głowach kobiet. Przed wyjściem do kościoła wyciszmy telefony komórkowe, a najlepiej zostawmy je w domu. Wchodząc do świątyni pamiętajmy, że jest to miejsce obecności Boga. Zaprzestańmy wszystkich zbędnych rozmów. Wchodząc, uczyńmy pobożnie znak krzyża wodą święconą, co upamiętnia nasz chrzest św. Uczcijmy Chrystusa w tabernakulum poprzez przyklęknięcie. Niech przenika nas świadomość, że weszliśmy do Bożego domu, dlatego wyciągnijmy ręce z kieszeni. Pamiętajmy również o przyklękaniu przed Najświętszym Sakramentem, kiedy przechodzimy przed tabernakulum. Jak również o przyklęknięciu, kiedy przechodzi kapłan z Najświętszym Sakramentem. Niech rodzice tłumaczą swoim dzieciom już od najmłodszych lat o tej tajemnicy Emmanuela – Boga mieszkającego wśród nas. Niech rodzice przyprowadzają dzieci przed tabernakulum i mówią: „Tu jest Bóg”. Zwróćmy również uwagę na sposób naszego klękania, przyklękania i czynienia znaku krzyża. Gesty te należy robić z pełną powagą, z świadomością, że znajdujemy się przed Obliczem Boga! Kiedy trzeba przyklęknąć na dwa kolana, klękajmy na dwa kolana, a nie na jedno. Są i tacy, którzy właściwie kucają, a nie klęczą. Mam również wątpliwości, czy trzymanie nogi na nodze jest postawa właściwą w kościele. To nie spotkanie na kawie tylko uczestnictwo w kulcie Boga i Jego Najświętszej Ofierze. Nie wyobrażam sobie Maryi siedzącej z założoną nogą pod krzyżem… Niech więc każdy z nas zada sobie pytanie, czy mamy świadomość wynikającą z wiary, przed Kim trwamy? Pamiętajmy również o właściwym zachowaniu w zakrystii, która jest częścią kościoła. Podobnie godne pochwały jest, kiedy katolik, przechodząc czy przejeżdżając obok kościoła, czyni znak krzyża św. albo kiedy mężczyzna ściąga czapkę. Takich prostych świadectw potrzebujemy. Pamiętam, jak w Tylmanowej podczas oazy wakacyjnej diakon opowiadał o góralu, który zatrzymał ciągnik, wysiadł z niego i przyklęknął, kiedy diakon niósł Najświętszy Sakrament w bursie. Oby więcej takich przykładów wiary! Jak najwięcej zgiętych kolan przed Najświętszym Sakramentem!
Posłuchajmy innych słów bł. Honorata Koźmińskiego: „Nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu jest królem wszelkiego nabożeństwa. Jest ono ogniskiem nabożeństwa Kościoła. Wszelkie inne zbliżają się do Niego, bo inne obchodzą Jego tajemnicę, tu zaś jest On sam. Jest to nabożeństwo powszechne. Nikt nie może się bez niego obejść, chcąc być chrześcijaninem. Jakże człowiek może być chrześcijaninem, jeżeli nie uwielbia żywej obecności Chrystusa? Jest to nabożeństwo wszystkich krajów, każdego wieku, wszystkich stanów społecznych”. Potrzebujemy na nowo odkrycia tego niezgłębionego daru, jakim jest Eucharystia. Do tego przyczyniają się między innymi kongresy eucharystyczne, jak chociażby kongres eucharystyczny we Wrocławiu w 1997 r., w którym uczestniczył św. Jan Paweł II.
Na zakończenie natomiast niech wybrzmią słowa papieża Eucharystii św. Jana Pawła II: „Ożywienie i pogłębienie kultu eucharystycznego jest sprawdzianem prawdziwej odnowy, tej, którą Sobór postawił sobie za cel. Jest tej odnowy punktem poniekąd kulminacyjnym. (…) Kościół i świat odczuwają wielką potrzebę kultu eucharystycznego. Jezus oczekuje nas w tym Sakramencie miłości. Nie żałujmy naszego czasu na spotkanie z Nim w adoracji, na kontemplację pełną wiary i gotowości wynagrodzenia wielkich win i występków świata. Kult eucharystyczny stanowi jakby duszę całego świata życia chrześcijańskiego. Jeśli bowiem życie chrześcijańskie wyraża się w spełnianiu najświętszego przykazania, czyli miłości Boga i bliźniego, to miłość ta znajduje swoje źródło właśnie w tym Sakramencie, który powszechnie bywa nazywany Sakramentem miłości”.
Niechaj będzie pochwalony,
Od nas wszystkich uwielbiony,
Przenajświętszy Sakrament,
Ten niebieski testament!