WIELKI PIĄTEK 2010

Ks. Dawid Pietras
WIELKI PIĄTEK
Gorzów Wlkp. 2010 Rok

Wszyscy pobłądziliśmy jak owce, każdy z nas obrócił się ku własnej drodze; a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich”.

Takie słowa usłyszeliśmy dziś w pierwszym czytaniu z proroka Izajasza. Niosą one w sobie niezwykłą wiadomość: Bóg wejrzał na grzeszny stan ludzkości i postanowił wziąć na siebie konsekwencje grzechu człowieka. Posłał Syna swego, który przyjął na siebie nasze grzechy! Zadośćuczynił Bożej sprawiedliwości, ale nam okazał przez to swoje miłosierdzie!

Niech w zrozumieniu tej prawdy pomoże nam pewna przepiękna dawna historia, która prawdopodobnie wydarzyła się rzeczywiście.

W małym miasteczku ludzie wybrali sobie człowieka bardzo szlachetnego, aby rozsądzał różne sprawy, by był sędzią w ich społeczności. I pełnił ten urząd przez wiele lat. Przez wiele lat wykonywał swój urząd sprawiedliwie, mądrze i dojrzale, aż doszedł do wieku sędziwego. Pewnego dnia przyprowadzono mu człowieka oskarżonego. Okazało się, że tym człowiekiem jest jego zaginiony syn. Został wykradziony przez złych ludzi, sprzedany w niewolę, potem uciekł, prowadził życie przestępcze. Został złapany na gorącym uczynku i postawiony przed sąd. I wtedy ludzie mówili: ty nie możesz sądzić swojego dziecka. Inni mówili: na pewno zostanie by osądzić i uniewinnić go. A on mówił: tyle lat wam służę, pozwólcie, że stawię czoło temu trudnemu zadaniu, przed którym zostałem postawiony. Po przesłuchaniu tego człowieka, nie było wątpliwości, popełnił przestępstwa, o które był oskarżany. I przyszedł czas ogłoszenia wyroku. Ojciec założył szaty sędziego, aby wydać wyrok. Wszyscy czekali, że coś wymyśli i go uniewinni. A on stanął i mówi do niego: Człowieku, wiesz o co cię oskarżają, po przedstawieniu wszystkich zarzutów, uznano ciebie winnym wszystkich zbrodni. Jesteś winny, wielu ludzi z twojego powodu cierpi. Wielu być może będzie dźwigało krzyż aż do śmierci. Dlatego, aby chociaż po części zadośćuczynić krzywdom, które wyrządziłeś, zostajesz skierowany do pracy na ciężkie roboty, aby to wszystko, co wypracujesz, służyło tym, których skrzywdziłeś. I nałożył na niego ogromną grzywnę, tym samym skazując go na śmierć, bo wszyscy wiedzieli, że choćby pracował aż do śmierci, to nigdy tego nie wypracuje. I wtedy ludzie mówili: Jak to, ojciec, taki okrutny, nie wybawił go… Przecież nawet obcego by łagodniej osądził. Co on złego tobie uczynił… A on, nic nie mówiąc, zdjął szaty sędziego i dopiero wtedy podszedł i objął swego syna ramionami i przytulił go do serca. Po chwili włożył swą rękę w zanadrze i wyciągnął sporą sumę pieniędzy, mówiąc: to jest dorobek całego mego życia, wszystko, co miałem spieniężyłem. Sprzedałem wszystko, co mam i chcę za niego zapłacić, bo to jest mój syn. Ale ludzie mówili: Człowieku, za bandytę oddajesz wszystko, co masz. A on mówił: To mój syn. Przyjmijcie to i dajcie mu wolność. Wtedy zdjął krzyż ze ściany i powiedział: Zobaczcie, co uczynił Bóg, kiedy człowiek zgrzeszył. Posłał najcenniejszy skarb, swojego jedynego Syna i On ceną własnej krwi zapłacił za człowieka.

Oczywiście ta historia jest tylko niedoskonałą próbą zobrazowania tego, co uczynił Bóg, by nas uwolnić od skutków grzechu! Aby nas uwolnić od bezdennej otchłani, do której szły dusze umierające przed Chrystusem, bo niebo było zamknięte. Bóg poświęcił dla nas coś najcenniejszego: swojego Syna, którego złożył za nas w ofierze. „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.

Ta historia niech nam też pomoże zrozumieć, jak Chrystus zapłacił swoją krwią i wysłużył nam zbawienie. Każdy z nas kosztuje tyle, ile kosztuje bezcenna Krew Chrystusa. Cena człowieka to cena Krwi samego Boskiego Syna. Każdy z nas ma taką godność! Każdy z nas jest wolny dzięki tej zapłacie!

Chrystus zapłacił dług, któryśmy zaciągnęli u Ojca: dług braku posłuszeństwa, braku pokory, braku cierpliwości, braku miłości. Sam go spłacił, oddając Ojcu jako Człowiek nieskończone posłuszeństwo, pokorę, cierpliwość, których pieczęcią było bezdenne cierpienie! Bóg dał nam swego Syna, a On dobrowolnie oddał za nas swe życie.

„W Jego ranach jest nasze uzdrowienie” – słyszeliśmy dziś z Księgi Izajasza. Jezus stał się naszym Uzdrowicielem. Chrystus przyszedł do ludzkości pogrążonej w grzechu pierworodnym – chorej śmiertelnie. Wysłużył nam niebo i dał środki łaski, by je osiągnąć! Pozostawił ludzkości lekarstwo, by zniszczyć grzech pierworodny i utrzymać nas w stanie łaski uświęcającej. JAKIE TO LEKARSTWA?

Najważniejszym jest Ofiara Mszy św., w której Jezus uobecnił wydarzenie Krzyża i z której – jak mówił Jan Paweł II – wciąż spływają łaski na ludzkość każdego czasu. Jeden z teologów powiedział niegdyś, że Ofiara Krzyża jest źródłem wszelkich łask, a msze święte to rzeka wypływająca z tego źródła. Przez Ofiarę Mszy mamy dostęp do łask spływających z krzyża, na mszy stoimy pod krzyżem na Golgocie – co wyraźnie pokazywał O. Pio. Dziś i jutro Kościół nie sprawuje Ofiary Mszy św. i chce przez to pokazać nam gdzie jest źródło, skąd wypływa dar Eucharystii!

„Ołtarz Golgoty nie różni się od ołtarzy w naszych kościołach; również ołtarze te są wzgórzami, na których wznosi się krzyż z Ukrzyżowanym, gdzie dokonuje się pojednanie między Bogiem a człowiekiem” – Pius XII.

Kolejne lekarstwa dla zbawienia to chrzest św., zmazujący grzech pierworodny, spowiedź św. i pozostałe sakramenty! Zauważmy, że kiedy kapłan odmawia formułę rozgrzeszenia czyni znak krzyża, ukazując że to przebaczenie spływa z Ofiary Krzyża! Kiedy namaszcza się chorego czyni mu się znak krzyża!

By zaczerpnąć z Ofiary Chrystusa i osiągnąć zbawienie, trzeba więc sięgnąć po te lekarstwa. Nawołuje do nas dziś do tego autor listu do Hebrajczyków: „Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę w stosownej chwili”. Tym tronem łaski jest krzyż i wypływające z niego sakramenty!

Drodzy Bracia i Siostry!

Dziś 2 kwietnia. W tej atmosferze wielkopiątkowej zadumy wracamy myślami do życia naszego rodaka Jana Pawła II. Dziś kolejna rocznica jego śmierci. Pamiętamy, jak bardzo kochał krzyż. Często opierał się o swój pastorał, którym był krzyż, a w Wielki Piątek w swojej kaplicy przytulał krzyż.

Jednak dziś coraz częściej chce się ściągnąć krzyż, usunąć go ze szkół, szpitali, sejmu… Wielu chce zapomnieć o cenie naszego odkupienia! Uczniowie klasy maturalnej z wrocławskiego liceum występują z petycją zdjęcia krzyży ze ścian szkoły. Krzyże zniknęły z karetek pogotowia i zostały zastąpione pogańskim wężem „Eskulapą”. W Stanach Zjednoczonych władze miasta Cleveland w stanie Ohio ostrzegły rodziny opiekujące się grobami swoich bliskich pochowanych na miejskich cmentarzach, że umieszczone na grobach krzyże muszą zostać usunięte. Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że krzyże z Włoskich szkół mają być ściągnięte. To tylko przykłady, które zapewne można by mnożyć…

Chcę przytoczyć słowa Jana Pawła II z Zakopanego, z Wielkiej Krokwi, który wspomniał o krzyżu na Giewoncie, który ogarnia całą naszą ziemię od Tatr po Bałtyk. I dodał: „Nie wstydźcie się tego krzyża. Starajcie się na co dzień podejmować krzyż i odpowiadać na miłość Chrystusa. Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu rodzinnym czy społecznym. Dziękujmy Bożej Opatrzności za to, że krzyż powrócił do szkół, urzędów publicznych i szpitali. Niech on tam pozostanie! Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie. Niech przypomina nam o miłości Boga do człowieka, która w krzyżu znalazła swój najgłębszy wyraz”.

Chciejmy dziś okazać miłość do Chrystusowego krzyża, do cierpienia Jezusa, które było spłaceniem długu, którego nigdy sami byśmy nie spłacili. Kościół da nam wiele sposobności, by oddać dziś hołd krzyżowi, by okazać wdzięczność za Ofiarę Chrystusa. Śpiewając pieśni będziemy całować krzyż, później przyjmiemy Komunię św., w której jest obecny sam Odkupiciel, a po skończonej liturgii będziemy mieli okazję do uczynienia niezwykłego gestu. Będziemy mogli podejść go grobu Pańskiego, przyklęknąć przed figurką Chrystusa, a następnie posypać płatkami róż i pokropić różanym olejkiem. Ma być to gest pełen miłości, przypominający namaszczenie Jezusa wonnościami. Czyniąc to pomyślmy, że jesteśmy przy grobie człowieka, który oddał za nas życie!

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus 2 tygodnie przed śmiercią, bardzo chora, obrywała z róży płatki i obsypywała nimi swój zakonny krucyfiks z miłością. Następnie każdym płatkiem ocierała rany przebitych dłoni i stóp Jezusa. Była to modlitwa pragnienia, by ulżyć Jezusowi w cierpieniach.

I my dziś uczyńmy podobnie!

Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.