dk. Dawid Pietras
Żary 2008 r.
MATKA BOLESNA
- kazanie pasyjne -
„Żadna (…) matka nie doznała i nie zniosła tak wielkiego smutku i nieznośnej boleści w chwili śmierci syna swego według ciała, jak ta najukochańsza Matka współczująca w męce umiłowanego Syna swego, kiedy stała obok krzyża Jego, a zraniona mieczem boleści gorzko płakała. Dziwne to wielce, że widząc tak wielkie boleści Syna, którego niezmiernie i ponad wszystko miłowała, mogła jeszcze żyć w ciele; przecież Jej duszę tylekroć przeszywał miecz boleści, ilekroć widziała lub słyszała, że Syn jest dręczony i wyszydzany. O zaiste, szczególne to męczeństwo osamotnionej Matki i czułej Dziewicy, która boleśniej była dręczona w sercu współczując Synowi, niż jakiś męczennik zawieszony na narzędziu tortur.” Tak opisywał cierpienia Matki Jezusa Tomasz a Kempis w swoim dziele O naśladowaniu Maryi. (s. 71)
Wypełniły się zapowiedzi Symeona, które usłyszała podczas ofiarowania Syna w świątyni: A Twoją duszę miecz przeniknie.
Jak wielkie były cierpienia Maryi!!! Mistyczka Maria od Jezusa z Agredy pisała, że Maryja odczuwała na sobie cierpienia Jezusa, była bowiem z Nim złączona węzłem miłości, duchowo z Nim zjednoczona. Ciekawa i wymowna jest również wypowiedź księdza Brentano, sekretarza bł. Anny Katarzyny Emmerich dotycząca jej mistycznego doświadczenia: „W Wielki Piątek 30 marca 1820 r. s. Anna rozważając zdjęcie z krzyża, w mojej obecności nagle zemdlała, tak że wydawała się umarła. Odzyskawszy przytomność, choć cierpienia jej nie ustawały, tak przemówiła: ‘Gdy zobaczyłam ciało Jezusa złożone na łonie Jego Najświętszej Matki, pomyślałam sobie – jakże jest Ona silna, że nawet w takiej chwili nie zemdlała. Przewodnik mój strofował mnie za tę myśl, w której było więcej zdziwienia niż współczucia. Powiedział mi: A więc doświadcz i ty takiego cierpienia, jakiego Ona doświadczyła. W tej właśnie chwili ból nie do opisania przeniknął mnie na wskroś – jakby miecz, który przeszył moje wnętrzności, tak dotkliwie, że byłam jak umarła i czuję go nieustannie’. Wspomniane cierpienie trwało długo i było powodem choroby, która bł. Annę doprowadziła nieomal do śmierci.” ( przypis do Pasji s. 209)
MATKA BOLESNA!
Serce tej Matki musiało krwawić. Co zrobili z Jej Synem? Dlaczego Go odrzucili, nie przyjmując Jego bezbrzeżnej miłości?
Spójrzmy na Jej postawę! Spróbujmy skorzystać z tej wspaniałej maryjnej szkoły cierpienia.
W filmie Mela Gibsona „Pasja” chyba najtrafniej sportretowana została Matka Jezusa. Maja Morgenstern - rumuńska aktorka żydowskiego pochodzenia znakomicie wcieliła się w postać cierpiącej Matki. Jej oczy wyrażały wszystko - miłość, ból, samotność, ale i kobiece męstwo. Maryja nie dała się złamać przez cierpienie. Stała odważnie po stronie przegranego Syna, który umiera śmiercią niewolnika. Stabat Mater dolorosa - Stała Matka boleściwa. Aktywność miłości to nie zawsze są czyny lub słowa. Nieraz najważniejsza jest sama obecność! Matka tylko tak może teraz pomóc Synowi. Po prostu być.
Maryja cierpi, ale nie rozpacza, nie lamentuje, nie obwinia, trwa wierna do końca. Może nie rozumie, ale wie, że musi tutaj być, że musi wytrwać do końca. Cierpliwa wytrwałość, siła macierzyńskiej miłości, wierność, posłuszeństwo pierwszej uczennicy Pana objawiły się na Golgocie, u stóp krzyża. W tym samym miejscu, w którym objawiła się słabość Piotra i innych przyjaciół Jezusa.
Bł. Anna Katarzyna opisała dość szczególne wydarzenie, które naprawdę może przeszyć bólem serce Matki. Kiedy szła do pałacu Kajfasza, „po drodze czekał Ją (…) wstrząsający widok. Musiała bowiem przejść koło miejsca, gdzie przy świetle pochodni obrabiano krzyż dla Chrystusa. (…) Robotnicy przygotowywali to narzędzie kaźni z pospiechem, źli, że muszą pracować w nocy. Ich przekleństwa miotane na Jezusa, nawet uderzenia siekier, raniły macierzyńskie serce Maryi”. A ona wciąż modliła się w duchu za Jezusa, ale i za katów…
Później pałac Kajfasza, rzymskie pretorium, droga poza miasto… I właśnie tam miała miejsce kolejna z niezwykle przykrych dla Maryi sytuacji. W drodze na Golgotę na cierpiącą Maryję posypały się szyderstwa i obelgi, wytykano Ją palcami, a jeden z niegodziwców z okrutnym uśmiechem pokazał Jej gwoździe przeznaczone do ukrzyżowania Jezusa.
Chwilę potem nadszedł Jezus. Upadł pod ciężarem krzyża i wtedy nastąpiło, chyba najbardziej wzruszające spotkanie w dziejach świata. „Wielu żołnierzy było wzruszonych, ale okrutni siepacze szydzili tylko i łajali, a jeden z nich zawołał: ‘Niewiasto! czego tu chcesz? Trzeba było Go lepiej wychować, to nie dostałby się w nasze ręce”.
Tak Maryja wraz z Janem Apostołem i niewiastami przechodziła JAKO PIERWSZA DROGĘ KRZYŻOWĄ JEZUSA! Ona więc, nasza Matka, pierwsza odprawiła to NABOŻEŃSTWO, i w tym na zawsze pozostanie dla nas niedoścignionym wzorem. Maryja szła po wszystkich miejscach, przez które szedł Jezus, a orszak który się do Niej przyłączył – był liczniejszy od tego, który szedł za Jezusem! Opisuje bł. Anna. TAK WYGLĄDAŁA PIERWSZA DROGA KRZYŻOWA! Droga na samą Kalwarię, gdzie padły z ust Jezusa ważne dla nas słowa: OTO MATKA TWOJA!
Maryja, zwana współodkupicielką! Każdy z nas jest współodkupicielem, kiedy, jak pisze św. Paweł dopełnia udręk Chrystusa, dopełnia przez cierpienie, w Jego Kościele! Lecz czy nie najpełniej miano to należy się Maryi, która oddała Syna, z miłości? Dla Tej która cierpiała najbardziej, która patrzyła na męki Syna? Tej która w końcu stała się naszą Matką, w porządku duchowym.
Ona – MATKA BOLESNA – wskazuje nam, jak ważna w miłości jest obecność. Zwłaszcza, gdy ktoś cierpi. Brakuje nam nieraz słów, nie wiemy co robić, zwyczajnie boimy się cierpienia, umierania. Maryja pokazuje, że nie wolno uciekać spod krzyża.
Każdy ludzki krzyż jest zawsze powiązany z krzyżem Chrystusa. I tam, gdzie jest krzyż najbardziej potrzebna jest obecność wypełniona współcierpiącą miłością. Potrzebna jest czułość, łagodność, cisza, uścisk dłoni, a czasem łzy.
Maryja uczy męstwa wobec cierpienia. Zwykle najtrudniej przyjąć cierpienie bliskich. Maryja Bolesna mówi współczesnemu człowiekowi: nie odwracaj oczu od cierpienia, od śmierci. To także należy do tajemnicy życia. Cierpienie jest zawsze najważniejszą próbą wiernej miłości. BO NIE MA MIŁOŚCI BEZ CIERPIENIA!
Tak – Drodzy Bracia i Siostry podczas tegorocznego Wielkiego Postu – spojrzeliśmy wspólnie na cierpiącego Jezusa oczyma niektórych biblijnych postaci.
Piłata, który nie potrafił stanąć wobec prawdy i sprawiedliwości…
oczyma Klaudii Prokuli, żony Piłata, która stała się wierną chrześcijanką, opuszczając męża…
Barabasza, który dzięki Jezusowi stał się wolny…
oczyma św. Piotra, który całe swe życie uczył się miłości do Jezusa…
Judasza, który zwątpił w nieskończone Boże miłosierdzie…
Tłumu, który prowokował i wciąż prowokuje do wielu czynów…
Dwu łotrów, w których widzieliśmy przykład nawrócenia, ale i rozpaczy wraz z zatwardziałością do końca…
I dziś oczyma Najświętszej Matki Zbawiciela – tej, która pokazała jak stać pod krzyżem i nigdy nie tracić nadziei…
Patrzmy na tych, którzy znaleźli się 7 IV 30 roku w Jerozolimie i wyciągajmy wnioski. Bo tam mógł być każdy z nas! I przecież to my krzyżujemy Jezusa naszymi grzechami i zapewne również zginąłby, gdyby przyszedł dziś!
Choć zmieniły się czasy, ludzie pozostają tacy sami… I może niejeden z nas mówi: JEST NIEWINNY, ALE PÓŹNIEJ WYDAJE WYROK SKAZUJĄCY; może niejeden z nas mówi: NIE ZNAM TEGO CZŁOWIEKA; może krzyczy jak inni: NA KRZYŻ Z NIM;
POWIEDZMY DZIŚ JEZUSOWI, JAK ŚW. PIOTR, „PANIE, TY WSZYSTKO WIESZ, TY WIESZ, ŻE CIĘ KOCHAM”.