dk. Dawid Pietras
Żary 2008 r.
KAZANIE PASYJNE - PIŁAT
„Ja żadnej winy w Nim nie znajduję”
Każdy, kto jest z prawdy, słucha głosu mego – powiedział Chrystus do Poncjusza Piłata. Na te zaś słowa władca rzymski zadał Mu pytanie: A cóż to jest prawda? – nie oczekiwał jednak odpowiedzi. Wypowiedziawszy te słowa wyszedł bowiem od razu do zgromadzonego na zewnątrz ludu.
Dlaczego Piłat pytał o prawdę? Czy nie znał prawdy?
Co widać w jego postawie? Czym się kierował, za wszelką cenę broniąc Jezusa? Skoro pewien był niewinności oskarżonego, to dlaczego Go skazał na tak haniebną śmierć? Nie od razu jednak uczynił najbardziej znaną zbrodnię świata. Bronił się, zasłaniał, lecz aż do pewnego momentu, w którym jakby zabrakło mu ostatecznego argumentu, jakiegoś punktu zaczepienia, jakiejś niezachwianej ostoi, idei, jakiejś zasady…
Gdzie więc należy szukać przyczyny procesu owego upadania, owej chwiejności? Dlaczego sąd Niewinnego trwał cztery godziny – od szóstej rano do dziesiątej naszego czasu?
Ja żadnej winy w Nim nie znajduję – rzekł Piłat po pierwszej rozmowie z Chrystusem. Człowiek prawdziwie bogobojny uznałby zaistniałą sytuację za jasną i uwolniłby oskarżonego. Lecz Piłat myślał o sobie, bał się zatargu z Żydami. I tak, mając sposobność szybkiego ukończenia procesu, wplątał się w intrygę z wpływowymi oskarżycielami niewinnego. Mógł przecież zastosować znane przysłowie: Rzym powiedział – sprawa skończona i załatwić sprawę raz na zawsze, orzekając niewinność Jezusa.
Następnie usłyszawszy, że Oskarżony jest Galilejczykiem, ucieszył się w mniemaniu, że wyszedł z trudności. Myślał: Jest on w takim razie poddanym Heroda, niechże to on osądzi niewygodnego oskarżonego! Albowiem nadarzyła się sposobność wyjścia z trudności, a przy okazji do politycznego posunięcia poprzez okazanie szacunku królowi Herodowi. Lecz przebiegły Herod grzecznością płacąc za grzeczność, odesłał Jezusa z powrotem do Piłata. Nie udał się więc plan, a nawet pogorszył całą sprawę, ponieważ oskarżyciele wrócili jeszcze bardziej rozdrażnieni polityką obu władców.
Piłat podkreślając niewinność Jezusa, którą zauważył Herod, powiedział: Każę Go więc ubiczować i uwolnię. Ale skąd ten pomysł? Ubiczować niewinnego? Za przestępstwo, którego nie uczynił? Czyżby był to kolejny wybieg polityczny Piłata? Może w ten sposób pragnął dać podburzonemu ludowi pewną satysfakcję i tak załagodzić niewygodną sprawę?
Jednak zanim doszło do tego okrutnego biczowania, przyszła do Piłata delegacja z żądaniem, aby według corocznego zwyczaju wypuścić jednego z więźniów. Postawiono więc Jezusa i zbrodniarza Barabasza. Piłat święcie przekonany, że lud zapragnie uwolnienia Jezusa, zdziwił się, kiedy usłyszał: Na krzyż z Nim!
Namiestnik chciał bronić Jezusa. Co do tego nie ma wątpliwości. Lecz czy Bóg chce, byśmy Go bronili zręcznością? On żąda prawdy, jawnego jej wyznania, wierności dla niej. Zręczność jest pewnym sposobem dojścia do celu, ale bez wzięcia odpowiedzialności na siebie.
W międzyczasie zdarzyła się jeszcze inna okoliczność. Żona Piłata, Klaudia Prokula, miała sen, przez który wiele nacierpiała się w nocy. Przysłała więc mężowi ostrzeżenie, by nie wydawał Jezusa. Był to sen niewątpliwie od Boga, lecz Piłat nie pytał o jego pochodzenie. Mimo to nawet wzruszył go ten sen.
A tłum wciąż krzyczał: Na krzyż z Nim!
Zdecydował się więc na ubiczowanie Jezusa. Po wykonaniu tego wyroku wzruszony strasznym wyglądem Jezusa, ukazał Go ludowi mówiąc: Oto przyprowadziłem wam Człowieka, abyście widzieli, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Po raz czwarty ogłosił niewinność Jezusa i chciał o niej przekonać tłum. I tym razem bezskutecznie. Z oburzeniem więc powiedział: Weźcie Go i sami ukrzyżujcie!
Tłum z całej wściekłości z powodu przeciągającego się procesu grozić zaczął nawet samemu Piłatowi. Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem cezara! Ta groźba zaskutkowała od razu. Piłat na myśl, że straci reputację u samego Cezara zdecydował się wydać Jezusa. Żeby pokazać jednak, że zdania swego nie zmienił, na oczach tłumu umył sobie ręce. I po raz kolejny powtórzył: Nie jestem winny krwi tego sprawiedliwego.
A jak skończył swoje życie?
Według wielkiej mistyczki, bł. Anny Katarzyny Emmerich, odwołany, skazany na wygnanie do Galii, wzgardzony i zapomniany, z rozpaczy odebrał sobie życie. Może nie widział już celu swego życia? Natomiast żona jego, dowiedziawszy się, że Piłat skazał Jezusa na śmierć, opuściła potajemnie pałac i uciekła do świętych niewiast, które ukryły ją w domu Łazarza. Późnij jeszcze słuchała słowa Bożego z ust św. Pawła i pozostawała z nim w zażyłej przyjaźni.
Piłat złośliwym nie był, podczas sądzenia Jezusa nie można dostrzec w nim zemsty, zawziętości, chęci postawienia się nad obwinionym. Był też człowiekiem wysoko wykształconym, inaczej przecież nie byłby mianowany gubernatorem Palestyny! W głośnym filmie Pasja Mela Gibsona jest nawet przedstawiony jako kochający mąż.
A jednak. Zabrakło w jego życiu jakiejś zasady, prawdy, która bezwzględnie kierowałaby jego postępowaniem. W imię której poświęca się to, co najdroższe!
A cóż to jest prawda? Chwila, w której Piłat zadał to jakże głębokie pytanie, była rozstrzygająca w jego życiu – rozstrzygająca o jego doczesności, a może nawet o wieczności. Gdyby bowiem wtedy – pogrążony w wątpliwościach – dozwolił się Jezusowi pouczyć, doszedłby dzięki Jego łasce – do poznania Bożej prawdy. Jakby potoczył się wtedy proces Jezusa?
Co więc powinno stanowić ową prawdę dla chrześcijanina, niezachwianą zasadę, którą się kieruje, a której zabrakło Piłatowi?
Miłość! A dokładnie: PRAWDA O BOGU, KTÓRY JEST MIŁOŚCIĄ! A ta prawda – jak powiedział w Polsce papież Benedykt XVI – stanowi źródło, z którego wypływa pokój serca.
Tylko Chrystus powiedział o sobie, że jest prawdą, czego żaden filozof, żaden twórca religii wyrzec o sobie nie śmiał. Lecz nie tylko prawdą, ale i drogą, i życiem… Poza Nim, nie mamy pewniejszej reguły w postępowaniu w życiu.
Piłat budował swoje życie na piasku, żona zaś jego na skale, na niezawodnej skale, na Chrystusie.
Na Nim należy się oprzeć, Jemu zaufać! Wtedy nawet mimo upadków, ostatecznie odniesiemy zwycięstwo. Zwycięstwo w Chrystusie.
Być człowiekiem prawdy, człowiekiem Jezusa, to często być człowiekiem cierpienia, nawet odrzucenia przez świat. I na to nie chciał zgodzić się Piłat, bo choć PRAWDA, ŻYWA PRAWDA, stała przed nim, on pytał o nią. Można więc być blisko, bardzo blisko prawdy i jej nie znaleźć i wciąż jej szukać! Można przegrać życie!
Czy znalazłem w swoim życiu prawdę i pokochałem ją, będąc tak blisko Niej? Czy tej Prawdzie w pełni zaufałem, by uzyskać pokój serca i pójść za Jezusem mimo wszystko?
Prawda jedyna słowa Jezusa z Nazaretu,
Że swego Syna posłał z niebios Bóg na świat,
Aby niewinnie cierpiąc zmarł za nasze grzechy
I w pohańbieniu przyjął winy wszystkich nas.