ks. Dawid Pietras
Mk 7,31-37
Gorzów Wlkp. 2010 r.
„EFFATHA”, TO ZNACZY OTWÓRZ SIĘ
Dzisiejsza Ewangelia mówi nam o głuchoniemym, którego uzdrowił Chrystus. Po raz kolejny objawia się Chrystusowa moc, zapowiadająca dar odkupienia, dar wolności! Przede wszystkim jednak dzisiejsze Słowo pragnie nakierować nas na duchowy wymiar uzdrowienia. Woła do nas Effatha: otwórz się! Cała bogata ceremonia uzdrowienia. Włożył palce w uszy, śliną dotknął języka… - przypomina to liturgię chrztu św.
Człowiek głuchy duchowo to człowiek zamknięty na Boże słowo. To ten, który nie słyszy Bożego wołania, nie rozpoznaje Bożych znaków. Zapomina, że Chrystus go odkupił, zapomina, że czeka na niego w Eucharystii, że go kocha… że dał mu niebo. Nawet nie powie „szczęść Boże”, kiedy widzi kapłana idącego do chorego z Najświętszym Sakramentem! Nie potrafi słuchać o Bogu Zbawcy… czy na katechezie, czy podczas kazania… zawsze uważa je za nudne… a mówi tak ponieważ nie słyszy w tym głosu Boga! Dalej, człowiek głuchy nie zauważa Boga w codziennych prostych sprawach, a niezwykłe wydarzenia uważa za zrządzenie losu. To człowiek o zamkniętym sercu, do którego nie dociera głos Boga! I tak żyje z dnia na dzień, pochłonięty swoimi sprawami.
Ilu takich jest wśród nas, a może czasem i my odkrywamy w sobie duchową głuchotę? Bóg do nas mówił, a myśmy Go zagłuszyli…
Człowiek głuchy duchowo zaraz stanie się duchowym niemową. Duchowy niemowa to więc taki, którego życie nie prowokuje nikogo do myślenia o Bogu. Swym życiem nie porywa innych do wiary i może nawet chodzi do kościoła, ale na co dzień żyje, jakby Bóg nie istniał! Nigdy nie słyszy się z jego ust słów o Bogu! Jego apostolstwo jako świeckiego jest fikcją, a nawet zamienia się w antyświadectwo.
Ilu jest wśród nas głuchych i niemych duchowo! Jakże wielu powinno w końcu otworzyć swe serca na Boży głos, jakże wielu potrzebuje osobistego spotkania z Bogiem, ale nie potrafi odejść od świata, choć na chwilę! Nie potrafi odejść od tłumu… od hałasu… odejść tam gdzie panuje cisza…
Znamienne jest więc to, że Jezus zabiera głuchoniemego „osobno od tłumu” – jak pisze Ewangelista. Pokazuje w ten sposób, że wprowadza go w rzeczywistość osobistego spotkania ze sobą.
Nie da się przyjąć Jezusa za kogoś! Nie da się rozkazać komuś przyjąć sercem Dobrej Nowiny! Jeżeli nie otworzysz swego serca na Boga i nie zaprosisz Go tam, nie będziesz uzdrowiony, nie będziesz zbawiony! Będziesz wciąż głuchoniemy duchowo, jeśli Jezus nie stanie się twoim osobistym Panem i Zbawcą! A mieć Jezusa za Pana i Zbawcę znaczy żyć z Nim na co dzień, chodzić w Jego obecności!
Chciałbym przytoczyć teraz świadectwo pewnej młodej dziewczyny z naszej parafialnej oazy, której na imię Aleksandra. Osoba ta doświadczyła wakacyjnych rekolekcji oazowych, na których miało miejsce przyjęcie osobiste Chrystusa jako swego Pana i Zbawiciela. To osobiste doświadczenie podczas specjalnego obrzędu jest niczym innym jak właśnie wypełnieniem słów Chrystusa: Effatha”, co znaczy otwórz się! Właściwie całe piętnastodniowe rekolekcje w pięknym otoczeniu gór są takim osobistym spotkaniem z Bogiem. Są niszczeniem w sobie człowieka głuchoniemego.
Oto świadectwo:
„Oaza Nowego Życia była moimi pierwszymi rekolekcjami pomijając szkolne. Jadąc na Oazę zdawałam sobie sprawę z modlitwy i codziennych mszy. Jednak nie byłam świadoma, że mogę na tych rekolekcjach tak blisko dotknąć Boga. Owszem wcześniej wierzyłam w Boga, ale nie przywiązywałam do tego wagi. Do kościoła natomiast chodziłam z obowiązku. Wzbogaciłam przede wszystkim swoją wiedzę na temat Trójcy Świętej i dowiedziałam się, że Bóg dla każdego z nas ma wspaniały plan na życie. Teraz jestem pewna, iż nic nie dzieje się bez przyczyny, bo nad wszystkim czuwa właśnie On. Wiem i jestem świadoma, że Bóg jest w każdym momencie mojego życia, daje wskazówki, ukazuje drogę i posyła mi dobrych ludzi. Mając w głowie wspomnienia i piękne przeżycia mogę śmiało powiedzieć, że chrześcijaninowi właśnie takie rekolekcje pomagają wytrwać w wierze i są naprawdę niezbędne. Zachęcam wszystkich jak najbardziej do udziału w niezapomnianych rekolekcjach. Nie żałuję ani jednej chwili tam spędzonej, bo nie można żałować tak wspaniałych ludzi i przeżyć powstałych w sercu. Wiem, że z Jezusem dam sobie radę w życiu”.