PIEKŁO - WIECZNA UTRATA BOGA

Ks. Dawid Pietras
Kazanie
Gorzów Wlkp. dn. 24 I 2016 r.

PIEKŁO – WIECZNA UTRATA BOGA

Św. Paweł napisał: „Nie chcemy, bracia, waszego trwania w niewiedzy co do tych, którzy umierają…” (1 Tes 4,13). Kontynuujemy dziś naszą refleksję o sprawach wiecznych. Na ostatniej Mszy św. mówiłem o niebie, dziś pochylimy się nad dogmatem o istnieniu piekła. Bez wątpienia prawda o wiecznym potępieniu jest jednym z najtrudniejszych tematów w naszej wierze. 

Św. Jan Paweł II powiedział w wywiadzie „Przekroczyć próg nadziei”: „Jeszcze w niezbyt odległych czasach, w kazaniach rekolekcyjnych czy misyjnych, sprawy ostateczne stanowiły zawsze nienaruszalny punkt programu rozważań, a kaznodzieje umieli na ten temat mówić w sposób obrazowy i sugestywny. Iluż ludzi te kazania i nauki o sprawach ostatecznych skłoniły do nawrócenia, do spowiedzi!”. I rzeczywiście, kiedy bierzemy do ręki dawne kazania, możemy przeczytać o tych prawdach wiary bardzo dosadnie i obrazowo. Przykładem może być tu kazanie św. J.M. Vianney „O piekle chrześcijan”. Podejmijmy więc i my ten temat. Św. Bernard zachęcał do rozważań o piekle: „Zstępuj do piekła często w życiu swoim, abyś nie musiał pójść tam po śmierci”. Podobnie zachęcała swoje współsiostry św. Teresa z Awila.    

Podjęcie tego tematu jest również konieczne chociażby z tego powodu, że coraz więcej ludzi przestaje wierzyć w istnienie piekła. Niestety dzieje się tak m.in. poprzez rozpowszechniony pogląd tzw. pustego piekła, głoszony przez niektórych teologów z zachodniej Europy. Według tych teologów wszyscy będą zbawieni. Wypowiedzi Jezusa jednak sugerują coś zupełnie innego. Św. Jan Paweł II podkreślał też, że „dawne sobory odrzuciły teorię tzw. apokatastazy ostatecznej, według której świat po zniszczeniu zostanie odnowiony, a wszelkie stworzenie dostąpi zbawienia; teorię, która by znosiła piekło”. O tej apokatastazie mówił m.in. pisarz chrześcijański Orygenes.  

W momencie śmierci każdy z nas stanie na sądzie szczegółowym przed Bogiem, który na podstawie naszych czynów i stanu naszej duszy wyda wyrok na wieki, wyrok od którego nie będzie odwołania! Nie ma bowiem wyższej instancji, jak Bóg!

Katechizm natomiast dopowiada, że ci, którzy umierają w łasce uświęcającej, a więc w przyjaźni z Bogiem i odpokutowali swoje grzechy na ziemi lub w czyśćcu idą do nieba (por. KKK 1023). Natomiast – jak mówi Katechizm – „umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem piekło (KKK 1033). Papież Benedykt XVI przypomniał światu o istnieniu piekła słowami: „Jezus przyszedł, aby powiedzieć nam, że chce nas wszystkich widzieć w raju i że piekło, o którym mało się mówi w naszych czasach, istnieje i jest wieczne dla tych, którzy zamykają serce na Jego miłość”.

Często jednak słyszymy pytanie: Jak kochający Bóg może kogoś pogrążyć w piekle? Już w samym pytaniu jest zasadniczy błąd. To nie Bóg skazuje na piekło. To człowiek sam się skazuje. Według słów Jezusa: „Kto nie wierzy, już został potępiony” (J 3,18). Charakterystyczne jest to słowo z Katechizmu: „samowykluczenie”. Każdy, kto trwa w grzechu ciężkim, już trwa w stanie potępienia, kto trwa w łasce uświęcającej już trwa w stanie zbawienia. Grzech jest odwróceniem się od Boga, dlatego sam człowiek wybiera. Na własne życzenie, odrzucając nieskończone miłosierdzie Boga trafia do piekła albo wybierając Boże miłosierdzie osiąga niebo. Dlatego grzech ciężki nazywamy grzechem śmiertelnym, jest to bowiem śmierć łaski uświęcającej w duszy. Stąd św. Jan Damasceński nauczał, że „Sprawcą mąk piekielnych nie jest Bóg, lecz sam człowiek”.

„Pokornym i skruszonym sercem, Ty Boże nie gardzisz” mówi Psalmista (Ps 51,19). Miłosierdzie Boże więc istnieje, ale potrzeba żalu za grzechy, nawrócenia, sakramentalnej spowiedzi… a nie ślepego, pełnego pychy mówienia, że „Bóg dobry, to przebaczy” w imię zasady, że „nikogo nie zabiłem, ani nikogo nie ukradłem; jestem dobrym człowiekiem”. Po co więc nasi ojcowie śpiewali: „Od nagłej, a niespodziewanej śmierci, zachowaj nas, Panie”, skoro i tak wszyscy pójdziemy do nieba? Nasi praojcowie mieli doskonałą świadomość, że umrzeć w grzechu ciężkim, to stracić Boga na wieki! Niestety dla dzisiejszego katolika nie jest to już tak oczywiste. Coraz więcej ludzi tworzy sobie własne magisterium Kościoła i po swojemu ustawia prawdy wiary. Mówią, że aby pójść do nieba „wystarczy dobrze żyć, a nie ważne, w co się wierzy”. Jest to kompletnie sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Ci ludzie mają już swoją moralność i według niej usprawiedliwiają swoje wyrzuty sumienia. Podobnie absurdem jest mówienie, że ateista może pójść do nieba jeśli jest dobrym człowiekiem, ten kto odrzuca w ogóle istnienie Boga i nie ma wiary! A skoro odrzuca Boga, swego Stwórcę, czy można nazwać go dobrym? Odrzucenie Boga jest największym grzechem! Jak więc można się zbawić bez wiary? Nie brak też takich, którzy mówią: „proszę księdza, piekło to jest na ziemi…”. W ten sposób zwalniają się od refleksji na niewygodny dla siebie temat.   

Kolejni mówią, że jeszcze „nikt stamtąd nie wrócił i nie wie, jak tam jest”. Tym samym wykazują się niebywałą ignorancją, ponieważ to właśnie Jezus mówił o piekle, a przed swoim zmartwychwstaniem zstąpił do otchłani. Mówimy w Wyznaniu Wiary: „zstąpił do piekieł”, czyli do otchłani. Jezus pokonał śmierć! Wielu mistyków widziało niebo lub piekło, a nawet doświadczyło tych stanów. Św. Weronika Giuliani była mistycznie w piekle, czyśćcu i w niebie. Tak samo św. O. Pio, św. Teresa z Awila czy św. Jan Bosko. Nie mówiąc już o wielu współczesnych mistykach jak np. służebnica Boża s. Józefa Menendez..., co też opisuje w swoim przepięknym dziele duchowym pt. „Wezwanie do miłości”. Niewiara więc w piekło jest herezją, podważaniem Ewangelii i nazywaniem Jezusa kłamcą, ponieważ Jezus wielokrotnie mówił o możliwości potępienia, tak jak mówił o możliwości zbawienia.    

Są też i tacy, którzy mówią, że „nie wolno straszyć, trzeba mówić tylko o niebie… a podobno to księża wymyślili piekło, żeby trzymać ludzi w ryzach”. Takie mówienie jest absurdem, bo dlaczego Maryja pokazała piekło w postaci jeziora ognia małym kilkuletnim dzieciom fatimskim? Czy Matce Bożej chodziło o straszenie, czy o uświadamianie tej zapomnianej przez ludzi prawdy? Mówienie o tym to czyn miłości, ostrzeganie przed konsekwencją grzechów! O konsekwencji grzechu ciężkiego powinni rodzice mówić swoim dzieciom od ich najmłodszych lat!

Zdaję sobie więc sprawę, że to kazanie spotka się z zarzutem straszenia wiernych. Zapewniam, że nie mam takiej intencji. Straszenie prawdami wiary uważam za rzecz niepoważną, ponieważ relacja z Chrystusem nie może opierać się na strachu i lęku. Poruszam jedynie jeden z dogmatów naszej wiary. A wiara katolicka winna być głoszona na sposób integralny, całościowy, by w umysłach katolików stworzył się zmysł wiary. Przemilczanie na ambonie niektórych dogmatów jest bardzo krzywdzące dla wiernych i prowadzi do niezrozumienia wiary objawionej przez Chrystusa. Pamiętajmy bowiem, że największym sukcesem szatana jest wmówić człowiekowi, że go nie ma i że nie ma piekła.   

Dziwne, że nie spotyka się raczej ludzi negujących istnienie nieba, tylko neguje się piekło w imię przysłowia „hulaj dusza piekła nie ma” lub by złagodzić wyrzuty sumienia i uciec od odpowiedzialności za własne grzechy! Katolicka Agencja Informacyjna (KAI) podała w 2004 r., że tylko 35% Polaków wierzy w piekło, a 29% uznaje istnienie szatana. Podobnie reinkarnacja jest sprytną ucieczką od konsekwencji grzechu, czyli wiecznego potępienia. Bo przecież Bóg da nam jeszcze jedną szansę… Św. Jan Chryzostom pisał: „Kto nie wierzy w istnienie piekła, ten zawiązuje sobie niejako oczy, by nie widzieć przepaści, w którą spadnie”.       

Posłuchajmy więc samego Jezusa, który mówi o możliwości wiecznego potępienia:

„Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego Królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów(Mt 13,41-42).

Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (…) I pójdą ci na wieczną karę, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego” (Mt 25,41.46). 

„Wtedy król rzekł sługom: "Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mt 22,13).

„Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie. Bo każdy ogniem będzie posolony” (Mk 9,47-49).

„Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony (Mk 16, 16).

Pan Jezus więc wyraźnie zapewnia nas o istnieniu piekła, o jego wiecznym trwaniu. Mówi, że piekło stworzone było dla upadłych aniołów. Mówi, że jest w nim ogień, ciemności i wyrzuty sumienia („robak ich nie gaśnie”). Te wyrzuty sumienia nie będą dawały spokoju całą wieczność. A potępieńcy będą świadomi łask, jakie odrzucili, by móc zdobyć szczęście w Bogu! „Tam – według świętego Grzegorza – będzie zimno, którego nikt znieść nie zdoła; ogień, którego nikt nie wytrzyma, robak dręczący co nigdy nie umiera, woń zabijająca, ciemności nieprzebyte, razy mordercze, widok szatanów przerażający, wstyd grzechów straszny, rozpacz po straconym szczęściu, granic nie mająca”.   

Św. Paweł natomiast dodaje:

„W ogniu płomienistym, wymierzając karę tym, którzy nie znają Boga, oraz tym, którzy nie są posłuszni ewangelii Pana naszego Jezusa. Poniosą oni karę: zatracenie wieczne, oddalenie od oblicza Pana i od mocy chwały jego (2 Tes 1,8-9).

A św. Paweł dodaje: "Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwieźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego" (1 Kor 6,9-10; por. Ga 5,19; Ef 5,5).

Ponadto w Księdze Apokalipsy czytamy:

Pić będzie samo czyste wino gniewu Bożego z kielicha jego gniewu i będzie męczony w ogniu i w siarce wobec świętych aniołów i wobec Baranka. A dym ich męki unosi się w górę na wieki wieków i nie mają wytchnienia we dnie i w nocy (Ap 14,10-11).

„Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących, i skalanych, i zabójców, i wszeteczników, i czarowników, i bałwochwalców, i wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest śmierć druga" (Ap 21,8).

Niektórym ciśnie się pytanie: Dlaczego aż tak wielkie cierpienie? Św. Tomasz z Akwinu tak to motywował. Otóż, wielkość grzechu i kary mierzy się godnością obrażonego. Bóg jest nieskończenie godny miłości, stąd złamanie Jego przykazania, czyli jeden grzech ciężki zasługuje na nieskończoną karę. I rzeczywiście, kara ta jest nieskończona w wymiarze jej trwania. Podobnie jak ziemskie sądy skazują na więzienie, tak i Bóg jako Sędzia sprawiedliwy skazuje na wieczne potępienie do więzienia, które nazywamy piekłem. I podobnie jak przestępca do ziemskiego sędziego nie możemy mieć pretensji za wydanie wyroku, tak i sam grzesznik nie może mieć pretensji do Boga. Św. Jan od Krzyża pisze, że jak Bóg nagradza stukrotnie za każdą zasługę, tak każdy grzech pociągnie za sobą stokrotną mękę i gorycz. Św. Alfons tak mówił o wieczności piekła: „Gdyby Anioł powiedział do potępieńca: Opuścisz piekło, ale po upłynięciu tylu wieków, ile jest kropel w oceanie (…), ten poczułby większą radość niż żebrak w chwili wyniesienia go na tron. Tak, wszystkie te wieki przeminą pomnożone nieskończoną ilość razy, a piekło będzie wciąż u początku swojego istnienia”.

Czeka nas więc niewyobrażalne szczęście z oglądania Boga „twarzą w twarz” (visio beatifica) mniej lub bardziej spotęgowane jeszcze zdobytymi zasługami na ziemi albo niewyobrażalne cierpienie z powodu braku Boga spotęgowane mniej lub bardziej poprzez ilość i wielkość grzechów. Święci mistycy mówią, że wszystkie rozkosze ziemskie razem wzięte są niczym w porównaniu ze szczęściem nieba, i podobnie wszystkie nieszczęścia świata i cierpienia razem wzięte są niczym w porównaniu z potępieniem jednej duszy! Dusza odkupiona za cenę Krwi Chrystusa na zawsze jest stracona dla Boga!  

Bóg dał człowiekowi wolną wolę, by sam wybrał swój wieczny los, który się nigdy nie zmieni. Nie ma potrzeby iść do wróżki lub dzwonić do EZO TV, wystarczy spojrzeć na stan swojej duszy i widzi się przyszłość! W momencie śmierci zapisuje się nasz wieczny los. Dlatego Jezus mówi: „Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny” (Mt 25,13). Diabeł, choć jest tylko stworzeniem wie, że naszym największym skarbem jest stan łaski uświęcającej, dlatego chce nam ten skarb zabrać.  

Większość Ojców Kościoła mówiło, że piekło znajduje się pod ziemią. Sugerują to niektóre fragmenty Biblii. Współczesna teologia podkreśla, że jest to raczej stan niż miejsce. Św. Jan Chryzostom pisze: „Nie tyle dociekajmy, gdzie piekło jest, jak raczej, jakby się tam nie dostać”.

W każdym bądź razie istotą piekła jest brak widzenia Boga, utrata Jego miłości na wieki! Św. Alfons M. de Liguori pisze: „Im większa jest wartość utraconego dobra, tym większa boleść z tego powodu. A że potępieni tracą w Bogu dobro nieskończone, więc i boleść ich jest poniekąd nieskończoną”. I to jest największe cierpienie, z którym żadne inne nie może się równać.  

Potępieńcy wpadną również w cierpienia pochodzące od złych duchów. „Jak srogo obchodzą się szatani z tymi, nad którymi mają władzę, okazał nam Bóg w dziejach Hioba, a Chrystus Pan na opętanych. Jakiej srogości nabiorą dopiero względem potępionych, których w swą moc dostaną” – pisze teolog B. Overberg. Między potępionymi i demonami będzie więc nienawiść! Tam nie ma takich uczuć jak litość czy miłość.  

Ojcowie Kościoła podkreślają, że ogień piekielny będzie ogniem rzeczywistym. Kościół jednak nie sprecyzował natury tego ognia. Św. Alfons de Liguori pisze, że „Potępieni tkwić będą w ogniu, jak ryby w wodzie”. A nawet stwierdza, że sami potępieńcy „staną się jakby piecami ogniowymi”, gdyż ogień trawił będzie ich całe wnętrzności. Św. Bellarmin mówił: „Jeżeli duch może być w człowieku połączony z ciałem i cierpieć przez nie, może więc także po śmierci połączonym być z ogniem i przez ogień ponosić karę”. Fragmenty Biblii sugerują, że ogień ten nie będzie wydawał blasku, bo w piekle panują ciemności, nie będzie też gasnąć. Św. Bazyli wyjaśniał to zjawisko: „Bóg tak oddzieli światło od ognia, iż ogień będzie palił, ale żadne światło nie będzie od niego promieniować”. Św. Wincenty Ferreusz mówił, że „nasz ziemski ogień zimnym jest w porównaniu do ognia piekielnego”. Św. Bernard ze Sieny zaś dodawał: „Ogień ziemski jest jak malowany w porównaniu do piekielnego”. Wielu mistyków mówiło, że zmysły duszy po śmierci są o wiele bardziej wyostrzone niż na ziemi poprzez ciało.      

Męki potępionych różnią się intensywnością. Sobór Florencki naucza: „Kary piekielne są niejednakowe”. A św. Tomasz z Akwinu dodaje: „Kary piekielne będą różnorodne, jak różnorodne były grzechy, popełniane na ziemi”. W Księdze Apokalipsy czytamy: „Jako się wiele wynosiła i w rozkoszach była, tyle jej dajcie męki i żałości” (Ap 18,7). Im większe łaski zmarnował człowiek, tym większa będzie jego kara. Dlatego Zbawiciel powiedział, że lżej będzie w dzień sądu Sodomie i Gomorze, niż owemu miastu, któryby nie przyjęło Apostołów (Mt 10,15). A także: „Komu wiele dano, od tego wiele żądać będą” (Łk 12,48).  

Św. Faustyna doświadczyła stanu piekła. Opisuje to dość obszernie: „Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez Anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam: pierwszą męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; druga – ustawiczny wyrzut sumienia; trzecia – nigdy się już ten los nie zmieni; czwarta męka – ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym; piąta męka – ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; szóstą męką jest ustawiczne towarzystwo szatana; siódma męka – straszna rozpacz, nienawiść do Boga, złorzeczenia, przekleństwa, bluźnierstwa. Są to męki, które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to jest nie koniec mąk, są męki dla dusz poszczególne, które są mękami zmysłów, każda dusza czym grzeszyła, tym jest dręczona w straszny i nie do opisania sposób. Są straszne lochy, otchłanie kaźni, gdzie jedna męka odróżnia się od drugiej; umarłabym na ten widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie, jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą; piszę o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nie wymawiała się, że nie ma piekła, albo tym, że nikt tam nie był i nie wie jako tam jest. Ja, Siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. (…) To com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam, że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło. Kiedy przyszłam do siebie, nie mogłam ochłonąć z przerażenia, jak strasznie tam cierpią dusze, toteż jeszcze się goręcej modlę o nawrócenie grzeszników, ustawicznie wzywam miłosierdzia Bożego dla nich. O mój Jezu, wolę do końca świata konać w największych katuszach, aniżeli bym miała Cię obrazić najmniejszym grzechem” (Dzienniczek, p. 741).

I wysłuchamy jeszcze wizji św. Teresy z Awila: „W czasie modlitwy znalazłam się cała, z duszą i z ciałem w jednej chwili, sama nie wiem jak – w duchu przeniesioną do piekła. Zrozumiałam, że Pan chce mi ukazać miejsce, które czarci mieli dla mnie zgotowane i na które zasłużyłam za grzechy swoje. (…) Wejście przedstawiło mi się na kształt długiej i wąskiej uliczki, albo raczej na kształt bardzo nisko sklepionego, ciemnego i ciasnego lochu. Na spodzie rozpościerało się błoto wstrętnie plugawe, wydające z siebie woń zaraźliwą i pełne gadów jadowitych. Na końcu wejścia wznosiła się ściana z zagłębieniem w środku, podobnym do szafy ściennej; w tę ciasnotę ujrzałam się nagle wtłoczona. Wszystkie okropności, które wchodząc widziałam, choć opis mój ani z daleka im nie dorównywa, były jeszcze rozkoszą w porównaniu z tym, co uczułam w tym zamknięciu. Była to męka, o której daremnie kusiłabym się dać dokładne pojęcie; żadne słowa najsilniejsze nie wypowiedzą, żaden rozum nie ogarnie całej jej grozy. Czułam w duszy swojej ogień, na określenie którego, jakim jest i jak na duszę działa, nie staje mi ani wyrazów ani pojęcia, a przy tym w ciele cierpiałam boleści nie do zniesienia. Bardzo ciężkie w życiu przebywałam cierpienia, zdaniem lekarzy najcięższe, jakie człowiek przebyć może. Wszystkie nerwy miałam pokurczone i długi czas leżałam zupełnie bezwładna. Wiele różnych wszelkiego rodzaju bólów cierpiałam, a także, jak mówiłam wyżej, katusze zadawane mi przez czarty – ale wszystko to jest niczym w porównaniu z męką, jakiej tam doznałam, spotęgowaną jeszcze do nieskończoności tą jasną i niewątpliwą świadomością, że jest to męka wieczna, która nigdy się nie skończy. Lecz wszystka ta okropna męka ciała niczym jest znowu w porównaniu z męką duszy. Jest to takie konanie, taki ucisk, takie jakby duszenie się, takie dojmujące strapienie i takie gorzkie rozpaczliwe znękanie, że nie wiem, jakimi słowy to wszystko określić. Choćbym to nazwała nieustającym śmiertelnym konaniem, mało by jeszcze tej nazwy, bo w konaniu śmiertelnym siła większego duszę od ciała odrywa, tu zaś dusza sama chciałaby się wyrwać z siebie, i sama siebie rozdziera. Słowem nie mam wyrazu na oznaczenie jak niewypowiedzianie ta męka duszy, ten ogień wewnętrzny i ta nękająca ją rozpacz przewyższa wszelkie inne, choć tak okropne katusze i boleści. Nie widziałam ręki, która mi te katusze zadawała, ale czułam, że się palę, że jestem jakby targana i sieczona na sztuki. Tak jest, powtarzam: ten ogień wewnętrzny i ta rozpacz duszy, ta jest męka nad wszelkie męki najsroższa. Nie ma pociechy ani nadziei pociechy w tym okropnym, wonią zaraźliwą przesiąkłym więzieniu. Nie ma gdzie usiąść ani się położyć w tym ciasnym jakby ucho igielne zagłębieniu ściany, do którego byłam wtłoczona. I sameż te ściany, straszliwe na wejrzenie ciężarem swoim przygniatają i dławią. Nie ma tam światła, wszędy dokoła ciemności nieprzeniknione. A jednak – nie rozumiem jak to być może, ale tak jest – choć nie ma światła, oko przecie widzi wszystko, cokolwiek może być przykrego ku widzeniu i przerażającego dla wzroku. Nie było wolą Pańską, bym wówczas dokładnie ujrzała całe piekło. Później miałam widzenie innych rzeczy strasznych i poszczególnych kar za pewne grzechy. Na wejrzenie rzeczy te wydały mi się nierównie okropniejsze od poprzednio widzianych; ale nie doznając tych mąk na samej sobie, mniej byłam nimi przerażona niż w owym pierwszym widzeniu, w którym podobało się Panu, bym prawdziwie uczuła w duchu nie tylko smutek wewnętrzny i rozpacz duszy potępionej, ale i te katusze i męki zewnętrzne, jak gdybym je w ciele cierpiała. Nie wiem, jak to wszystko się działo, ale dobrze zrozumiałam, że była to wielka łaska i że Pan chciał bym ujrzała na oczy, z jakiej przepaści wybawiło mię miłosierdzie Jego”.

Prośmy Pana Boga o łaskę wiecznego zbawienia, byśmy mogli chwalić Boga na wieki w niebie. Byśmy uniknęli utraty Boga na wieki, bo nie ma większego nieszczęścia. Prośmy za tych, którzy trwają w grzechu ciężkim, by zechcieli przystąpić do źródła Bożego Miłosierdzia w sakramencie spowiedzi św. Dlatego wołajmy jak dzieci z Fatimy:

„O MÓJ JEZU, PRZEBACZ NAM NASZE GRZECHY,
ZACHOWAJ NAS OD OGNIA PIEKIELNEGO,
ZAPROWADŹ WSZYSTKIE DUSZE DO NIEBA
I DOPOMÓŻ SZCZEGÓLNIE TYM,
KTÓRZY NAJBARDZIEJ POTRZEBUJĄ TWOJEGO MIŁOSIERDZIA”.