ŚMIERĆ I SĄD SZCZEGÓŁOWY

Ks. Dawid Pietras
Gorzów Wlkp. 15 XI 2015 r.

ŚMIERĆ I SĄD SZCZEGÓŁOWY

W dzisiejszym kazaniu, trwając w miesiącu listopadzie, pragniemy pochylić się nad zagadnieniem śmierci i sądu, jaki nas czeka zaraz po śmierci. Refleksja ta jest niezwykle istotna, by właściwie przeżyć tę chwilę, która nastąpi według Bożego zamysłu, w czasie, o którym nikt z nas nie wie. Są cztery rzeczy ostateczne: śmierć, sąd Boży, niebo albo piekło.

Jakże moment śmierci jest istotny w życiu! Wtedy bowiem człowiek podejmuje ostateczną decyzję w swojej wolnej woli, czy chce spędzić wieczność z Bogiem czy bez Niego. Tomasz a Kempis w książce „O naśladowaniu Chrystusa” pisze: „Szczęśliwy, kto zawsze ma przed oczami godzinę śmierci i codziennie przygotowuje się do umierania. (…) Zawsze więc bądź gotów i tak żyj, by śmierć nigdy cię nie znalazła nieprzygotowanego”. Śmierć kończy czas próby dany przez Boga. Kończy czas zasługiwania i grzeszenia. Później już jedynie sąd, nagroda za zasługi albo kara za grzechy: wieczna w piekle lub doczesna w czyśćcu. Czas tej próby jest bezcenny i krótki. Polecam moje kazanie „O wartości czasu”. Mówi o tym Hiob: „Człowiek zrodzony z niewiasty ma krótkie i bolesne życie; wyrasta i więdnie jak kwiat, przemija jak cień chwilowy” (Hi 14,1-2). Bóg każdemu wyznaczył odpowiednią długość tego czasu życia ziemskiego: „Człowieka dni ilość zliczona i liczba miesięcy u Ciebie; kres wyznaczyłeś im nieprzekraczalny” (Hi 14,5). Pewne więc jest to, że każdy umrze, o czym Psalmista woła: „Czy jest ktoś, kto by żył, a nie zaznał śmierci? (Ps 89,49). Czy jednak dzisiejszy człowiek myśli o śmierci i sądzie? Zatopiony w dobrobycie, zagoniony od rana do wieczora nie ma czasu myśleć o rzeczach ostatecznych. Czy jednak ucieknie od nich? Z każdym dniem przybliża mu się chwila śmierci i sądu.   

Znamienne są słowa Tomasza a Kempis, które na ścianie celi więziennej wyrył rtm. Witold Pilecki: „Starałem się tak żyć, bym w godzinie śmierci bardziej się mógł cieszyć niż lękać”. Ukształtowała go i przygotowała na śmierć ta książeczka. Czytał w niej m.in. następujące pouczenia: „We wszystkich sprawach myśl o końcu i wyobrażaj sobie, że stoisz przed surowym Sędzią, przed którym nic nie da się ukryć, którego nie zjednają dary, który nie przyjmuje żadnych wyjaśnień i który sądzić będzie sprawiedliwie. O nieszczęsny i głupi grzeszny człowieku, cóż odpowiesz Bogu, znającemu wszystkie twe winy, skoro teraz przeraża cię zagniewane oblicze człowieka? Czemu nie myślisz zawczasu o dniu Sądu, kiedy to nikt nie dostanie adwokata, aby go wytłumaczył lub obronił, ale każdy sam będzie stał ze swoim brzemieniem winy? Teraz jeszcze twoja praca może być owocna, żal przyjęty, westchnienie usłyszane, a ból - naprawiający krzywdę i oczyszczający”. Św. Jan Chryzostom woła: „Idź nad grób, rozmyślaj nad prochem, popiołami i robactwem, i wzdychaj”. Każdy, kto był na pogrzebie słyszał słowa Biblii, które powtarza kapłan, kiedy nieco ziemi wrzuca na trumnę: „Pamiętaj, że prochem jesteś i w proch się obrócisz” (Rdz 3,19). Życie więc jest krótkie i kruche. Bo iluż ginie w wypadkach, iluż umiera z choroby w młodym wieku, iluż zginęło na wojnie?  

Każdego z nas czeka śmierć, a zaraz po niej sąd szczegółowy. „A jak postanowione ludziom raz umrzeć, potem zaś sąd” (Hbr 9,27). Nazywamy go sądem szczegółowym ponieważ dotyczyć będzie każdego z osobna. Nazywamy go tak w odróżnieniu od sadu ostatecznego, którego nazywamy również sądem powszechnym, który nastąpi na końcu czasów, i na którym osądzeni będą wszyscy w obliczu wszystkich ludzi i aniołów.    

“W śmierci, będącej rozdzieleniem duszy i ciała, ciało człowieka ulega zniszczeniu, podczas gdy jego dusza idzie na spotkanie z Bogiem, chociaż trwa w oczekiwaniu na ponowne zjednoczenie ze swoim uwielbionym ciałem” (Katechizm Kościoła Katolickiego, p. 997). Śmierć więc jest oddzieleniem duszy od ciała, jest konsekwencją grzechu pierworodnego. Ciało jak naczynie gliniane ulegnie zniszczeniu, ale zmartwychwstanie ponownie w dniu sądu ostatecznego. Głębokie są słowa prefacji za zmarłych: „Albowiem życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie”. Trzeba więc podkreślić, że dla chrześcijanina żyjącego w łasce, śmierć jest bramą do życia wiecznego. Śmierć została pokonana przez Chrystusa, który przeszedł przez nią i zmartwychwstał! To nadaje śmierci zupełnie inny wymiar. Choć jest ona wciąż karą za grzech i jest cierpieniem, którego się lękamy, to jest ona drogą do zjednoczenia z Bogiem. Św. Paweł mówił: „Dla mnie bowiem żyć, to Chrystus, a śmierć jest mi zyskiem” (Flp 1,21). Polecam moje kazanie o ostatnich sakramentach. W nim ukazuję dobrodziejstwo obecności kapłana przy łożu umierającego. Kapłana, który udzieli namaszczenia chorych, spowiedzi św., wiatyku na ostatnią drogę i absolucji generalnej z odpustem zupełnym! Bezcenne dary w przygotowaniu się na śmierć i sąd. To kazanie jest niejako kontynuacją kazania o ostatnich sakramentach.

Wsłuchajmy się teraz w słowa z Katechizmu: “Każdy człowiek w swojej nieśmiertelnej duszy otrzymuje zaraz po śmierci wieczną zapłatę na sądzie szczegółowym, który polega na odniesieniu jego życia do Chrystusa i albo dokonuje się przez oczyszczenie, albo otwiera bezpośrednio wejście do szczęścia nieba albo stanowi bezpośrednie potępienie na wieki” (KKK, p. 1022). Św. J.M. Vianney pisze: „Sąd ten odbędzie się wobec naszego Anioła Stróża, który przypomni nasze dobre czyny, i czarta, który wyjawi nasze grzechy. Potem Bóg ogłosi wyrok na wieczność.” I od tego wyroku nie ma odwołania. Nie ma wyższej instancji nad Boga! Święci mówią o otwarciu na sądzie dwóch ksiąg: Księgi Ewangelii, która ukaże, jak należało postępować oraz Księga Życia, w której zapisane będzie, jak wyglądało życie.

Jakże słowa Pana Jezusa do św. Brygidy pasują do myślenia dzisiejszych ludzi: „Ja jestem sprawiedliwy i miłosierny. Grzesznicy zaś uważają Mnie tylko za miłosiernego”. I rzeczywiście dziś wielu próbuje miłosierdziem Boga usprawiedliwiać swoje grzechy oraz lekceważenie Przykazań Bożych i kościelnych. Sami zaś nie czynią przy tym żadnej pokuty i unikają sakramentu spowiedzi św. Zapominają, że nawet jeśli unikną piekła, to i tak każdy grzech odpokutować będą musieli w czyśćcu. Tu polecam kazanie o „Grzechach przeciwko Duchowi Świętemu”.        

Zaraz więc po śmierci każdy człowiek w swojej nieśmiertelnej duszy staje na sądzie, by zdać sprawę ze swego życia. „Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 Kor 5,10). Sąd ten będzie polegał na porównaniu naszego życia z życiem Chrystusa, którego każdy miał naśladować. „Tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna” (Rz 8,29). I właśnie druga Osoba Trójcy Przenajświętszej – Chrystus, będzie naszym Sędzią. Ten, który jest Bogiem i Człowiekiem. „Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi. (…) Przekazał Mu władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym (J 5,22.27). Sądził więc będzie nas Jezus, który przeszedł przez ziemskie życie i jako zmartwychwstały zasiadł po prawicy Ojca. „Dla was – mówi św. Augustyn, to znaczy dla wiernych Bogu – zjawi się pełen miłości, dla grzeszników – pełen grozy”. Grzesznicy zobaczą Człowieczeństwo Chrystusa z pięcioma ranami dla ich odkupienia, którymi wzgardzili! Będzie to wstyd nie do opisania! Odrzucili bowiem Boże miłosierdzie i sami się potępili! Teologowie nauczają, że sąd ten odbywa się w chwili śmierci i w miejscu, gdzie dusza odłącza się od ciała. Orędować będą za nami wszyscy, którym pomogliśmy do zbawienia. Będą wołać za nami święci, których szczególnie czciliśmy; dusze czyśćcowe, którym pomogliśmy… Starajmy się więc o orędowników na tę godzinę. Jak przy św. Janie Maciasie, do którego półtora miliona dusz przyszło z nieba. Te dusze, które on wyzwolił z czyśćca za życia wprowadziły go w orszaku wprost do nieba! Bł. Anna Katarzyna Emmerich pisze, że sąd ten trwa bardzo krótko i po ukazaniu całego życia, zaraz zapada Boży wyrok na wieki!  

Tego sądu z wszech miar sprawiedliwego bali się najwięksi święci. Św. Augustyn bardziej bał się tego sądu z powodu zmarnowanych łask, niż z powodu popełnionych grzechów. Św. Teresa wpadła w przerażenie, kiedy porównała swoje życie z życiem Jezusa. Św. opat Agaton umierając patrzył nieruchomo w niebo. Mówił: „Jestem w obliczu Boga i czekam na sąd. Wydaje mi się, że wiernie spełniałem przykazania, ale mimo to nie jestem wolny od lęku, bo sądy Boże są inne niż ludzkie”. 

Św. J.M. Vianney w kazaniu o sądzie szczegółowym pisze: „Wiecie, że sądzeni będziemy dwa razy: na końcu świata wobec wszystkich ludzi i bezpośrednio po zgonie. Życie ludzkie można ująć w trzy słowa: żyć, umrzeć, stanąć na sądzie. Tego niezmiennego prawa nie uniknie nikt. Rodzimy się, żeby umierać; umieramy, żeby stanąć na sądzie, który rozstrzygnie o naszym wiecznym szczęściu lub nieszczęściu. Sąd ostateczny, na którym wszyscy musimy stanąć, będzie tylko ogłoszeniem wyroku, który zapadnie w godzinie śmierci, podczas sądu szczegółowego”.

I tu zasadniczym będzie stan naszej duszy. Czy przez bramę śmierci przechodziliśmy w stanie łaski uświęcającej czy w stanie grzechu śmiertelnego! „Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem piekło” (KKK 1033). „Biada tym, którzy umierają w grzechach śmiertelnych! Błogosławieni ci, których śmierć zastanie w Twej najświętszej woli, ponieważ śmierć druga nie uczyni im zła” - Św. Franciszek z Asyżu. Posłuchajmy co pisze św. Faustyna o konających: „Miłosierdzie Boże dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz jakoby było wszystko stracone, lecz tak nie jest; dusza, oświecona promieniem silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga przebaczenie i win, i kar, a na zewnątrz nie daje nam żadnego znaku ani żalu, ani skruchy, ponieważ już na zewnętrzne rzeczy ona nie reaguje. O, jak niezbadane jest miłosierdzie Boże. Ale, o zgrozo - są też dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w samym skonaniu, Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny, wewnętrzny, że, jeżeli dusza chce, ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło; udaremniają wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą, a nawet same wysiłki Boże...” (Dz. 1698). Bóg więc oczekuje na grzesznika do ostatniej chwili. Nie może jednak czekać bez końca, śmierć kodyfikuje stan jego duszy na wieki. Mówi się: „Jakie życie, taka śmierć”. Św. Hieronim mówił, że z tysiąca ludzi, którzy żyją nieustannie w grzechu ciężkim, zbawi się jeden na tysiąc. I rzeczywiście, jak wielu umiera bez sakramentów! Poprzez grzech zaciemnili swój rozum i stracili wiarę.   

Św. J.M. Vianney opisuje sąd szczegółowy przy pomocy przykładów. Oto fragment kazania o sądzie szczegółowym: „Najpierw zdamy rachunek ze wszystkich darów, jakie otrzymaliśmy od Boga. A jako pierwsze otrzymaliśmy od Niego dobra naturalne ciała i duszy. Sędzia zapyta więc nas, do czego używaliśmy swoich sił fizycznych? Czy wyświadczaliśmy przysługi bliźnim? Czy pracowaliśmy usilnie? Czy pokutowaliśmy? (…) A może przeciwnie – zużywaliśmy zdrowie na zabawy, gonienie po gospodach, okradanie bliźniego, prace w niedziele, niepotrzebne podróże w dni świąteczne, kiedy to powinniśmy się modlić i spędzać czas na dobrych uczynkach? Dalej, będzie nas Sędzia pytał, czy nie używaliśmy darów rozumu w złych celach: na czytanie złych książek, na obcowanie z ludźmi przewrotnymi, na oszukiwanie przy kupowaniu i sprzedawaniu, na fałszywe przysięgi, na wszczynanie procesów, na zemstę, na bluźnierstwa przeciw Bogu i religii i wymyślanie przeciw księżom? Będzie nas jeszcze badał, czy nie układaliśmy nieczystych albo uwłaczających bliźniemu piosenek, czy nie uczyliśmy innych czegoś złego? Z kolei zdamy rachunek z tego, czy należycie używaliśmy swojego majątku. Biada wtedy ojcom i matkom, jeśli kupowali swym dzieciom stroje na zgubę ich własnych i cudzych dusz. Zostaną im też przypomniane pieniądze wyrzucone na gry, pijaństwo i inne niepotrzebne wydatki”.

Następnie, jak pisze św. J.M. Vianney, zostaniemy zapytani o łaski porządku nadprzyrodzonego. Tak brzmi fragment tego kazania: „Urodziliśmy się na łonie Kościoła Katolickiego, podczas gdy tylu innych ludzi żyje i umiera w błędach pogańskich. (…) Niestety, ile tych łask zmarnowaliśmy! Przypomni, jak byliśmy zachęcani do cnoty, jak nas uczono katechizmu, co czytaliśmy w tekstach dotyczących wiary; przypomni nam spowiedzi, Komunie św. Wielu chrześcijan nie otrzymało nawet setnej części tych łask, co my, a przecież się uświęcili! Biada chrześcijaninowi, który nie wykorzystał tych skarbów!”. My możemy dodać o rodzicach, którzy zaniedbują wychowanie dzieci do wiary. Znikają z kościoła po chrzcie dziecka, po pierwszej Komunii… Co powiedzą Bogu w dniu sądu, kiedy zapyta ich o religijność ich dzieci? Co odpowie młodzież bierzmowana, kiedy Bóg zapyta ich o łaski z sakramentu bierzmowania? Co powie młodzież, kiedy Bóg zapyta ich o cnotę czystości? Co odpowiedzą kapłani, którzy z własnej winy zostawili kapłaństwo? Co odpowiedzą małżonkowie, którzy pół życia po rozwodzie żyli w cudzołóstwie? A co z przykazaniami kościelnymi, o których większość dzisiejszych katolików w ogóle nie pamięta?     

Św. J.M. Vianney pisze: „Nie będą mogli zaprzeczać, bo Jezus Chrystus otworzy księgę i wskaże im miejsce i godzinę popełnienia grzechu. (…) Pod wpływem światła Bożego staną wtedy przed oczyma umierającego w całej swej grozie wszelkie nieczystości, znieważanie świąt i niedziel, pijaństwo, karczemne wybryki, występne zabawy i tańce, grzechy przewrotnych dzieci, które za nic miały rodziców i źle ich traktowały; staną w oczach, jak żywe, wszystkie krzywdy, zdzierstwa i niesprawiedliwości. Na świecie człowiek zawsze znajduje coś na swoją obronę – tu tego nie będzie. Zły duch nie omieszka postawić nam przed oczyma grzechów, które z naszej winy popełnili inni ludzie. Wtedy źli rodzice zobaczą, ile razy dzieci opuściły z ich winy modlitwy poranne i wieczorne. Pracodawcy zobaczą, ile razy uniemożliwili pracownikom pójście na Mszę niedzielną. Pijakom żywo stanie przed oczami, ilu ludzi skusili do bywania w knajpach, a rozwiązłym, ile razy uwiedli inne osoby. A co z szynkarzami, którzy pozwalali u siebie na wszelkie orgie i bezeceństwa? Co z synami, którzy potajemnie okradali rodziców, a ich pieniądze wydawali na występki? Zadrżą też wtedy oszczercy, którzy z powodu winy jednego człowieka rzucali potwarze na cały stan kapłański”.

A takimi słowami św. Jan Vianney opisuje sądy z zaniedbań łask: „Nie muszę dodawać, że osądzi nas Jezus i z zaniedbania spełniania dobrych czynów. Ile razy mogliście być na Mszy w dzień powszedni? Ile razy mieliście okazję nawiedzić Najświętszy Sakrament, wyspowiadać się, przyjąć Komunię św., spełnić uczynek miłosierny, umartwić się w jedzeniu? (…) Bóg w ciągu życia udziela chrześcijaninowi wszystkich łask, jakie mu są potrzebne do zbawienia. Kiedy więc człowiek potępi się, winę za to przypisze tylko sobie – bo nie chciał współdziałać z łaską Bożą, bo nadużył wolnej woli”.  

„Pod wieczór naszego życia będziemy sądzeni z miłości” – pisze św. Jan od Krzyża (Sentencje, 64). Oczywiście chodzi tutaj o miłość do Boga i płynącą z niej miłość do bliźniego.

Polecam książkę Glorii Polo „Trafiona przez piorun”. Jej osobiste doświadczenie ukazuje nam jak wygląda sąd szczegółowy. Bóg po kolei ukazuje jej każde z Przykazań. Ukazuje jej wszelkie skutki grzechów i jej wpływ na innych. Książka ta może trafić do współczesnego człowieka, ponieważ ukazuje postawę Glorii tak często spotykaną wśród dzisiejszych ludzi. Postawę tzw. kobiety wyzwolonej. Lektura tego świadectwa ukazuje nam absurdalność dzisiejszych poglądów jakoby zbawienie wypływało jedynie z tego, że ktoś był dobrym człowiekiem i nie ważne, w co wierzy.    

Wielu, kiedy zrobi dokładny rachunek sumienia, są przerażeni. Ile oni mają grzechów! Wystarczy ten mój rachunek sumienia dokładnie przejrzeć i nagle widzi się całe przestrzenie grzechów kompletnie pominięte na spowiedzi. A czym jest sąd szczegółowy w porównaniu z rachunkiem sumienia, który robimy sami? O ile bardziej wnikliwie oceni nas Stwórca, który zna każdą naszą myśl, pragnienie, słowo, każdą intencję czynu… Który zna wszystkie skutki naszych działań i zaniechań działania? Ten, który pokaże nam, ile dobra mogliśmy jeszcze zrobić. Sądy Boże są o wiele bardziej dogłębne niż najbardziej szczegółowy rachunek sumienia, jaki może zrobić człowiek! Jednak pocieszeniem jest dla nas fakt, że Bóg zawsze sądzi sprawiedliwie. Boża sprawiedliwość bierze pod uwagę wszystkie okoliczności popełnienia grzechu. Podobnie Bóg widzi nawet najmniejsze dobro, którego nikt nie dostrzegł z ludzi. Bóg zna stan naszego umysłu, stan psychiki itd. Bóg zna głębiny serc! Ludzie mogą potępić, ale Bóg oceni łagodnie. Ludzie mogą wychwalać, ale Bóg oceni surowo! Dziesięciu ludzi popełni ten sam grzech, a Bóg każdego osądzi inaczej.    

W jednej z książek o życiu duchowym wyczytałem, że najpierw Bóg ukaże na sądzie grzechy śmiertelne i kwestie pokuty za nie. Następnie grzechy lekkie i również to, czy zostały odpokutowane. Na końcu Bóg ukaże nam nasze zasługi. Św. Paweł pisze, że sumienie stanie jako świadek oskarżający w dniu, w którym Bóg sądzić będzie (por. Rz 2,15). A św. Jan dodaje, że „Bóg jest większy niż nasze serca i zna wszystko” (1 J 3,20).      

A tak swój sąd opisuje św. Faustyna: „W pewnej chwili zostałam wezwana na Sąd Boży. Stanęłam przed Panem sam na sam. Jezus był takim, jakim jest w Męce. Po chwili znikły te Rany, a pozostało tylko pięć, w rękach, nogach i boku. Natychmiast ujrzałam cały stan duszy swojej, tak jak Bóg na nią patrzy. Jasno ujrzałam wszystko, co się Bogu nie podoba. Nie wiedziałam, że nawet z takich cieni drobnych trzeba zdawać rachunek przed Panem. Co to za moment. Kto go opisze? Stanąć naprzeciw Trzykroć Świętemu. Zapytał mnie Jezus: Kto ty jesteś? Odpowiedziałam: Ja jestem sługą Twoją, Panie. Jesteś winna jednego dnia ognia czyśćcowego. Natychmiast chciałam się rzucić w płomienie ognia czyśćcowego, ale Jezus powstrzymywał mnie i rzekł: Co chcesz, czy teraz cierpieć jeden dzień, czy przez krótki czas na ziemi? Odpowiedziałam: Jezu, chcę cierpieć w czyśćcu i chcę cierpieć na ziemi chociażby do końca świata największe męki. Jezus rzekł: wystarczy jedno. Zejdziesz na ziemię i cierpieć będziesz wiele, ale niedługo i spełnisz wolę Moją i życzenia Moje, a dopomoże ci ją spełnić jeden wierny sługa Mój. Teraz połóż głowę na piersiach Moich, na Sercu Moim i zaczerpnij z niego siły i mocy na wszystkie cierpienia, bo gdzie indziej nie znajdziesz ulgi, pomocy, ani pociechy. Wiedz o tym, ze wiele, wiele cierpieć będziesz, ale niech cię to nie przeraża” (Dz 36).

Chrystus więc wzywa nas do nieustannego czuwania, do modlitwy o dobrą śmierć. Wniknijmy głęboko w stan naszej duszy i zacznijmy pokutę. Ochoczo przyjmijmy wszelkie krzyże naszej codzienności i skrupulatnie wypełniajmy obowiązki naszego stanu. Bóg mówi w Księdze Ezechiela: „Jeśli bezbożny będzie pokutował za wszystkie grzechy swoje, (…) wszystkich nieprawości jego, które uczynił, pamiętać nie będę” (Ez 18,21-22). Pójdźmy drogą prawości i duchowego wzrostu. Niejednemu dzisiejszemu katolikowi potrzebna jest spowiedź generalna, która pozwoli wejść na drogę ku chrześcijańskiej doskonałości. Często myślmy o tej godzinie śmierci i sądu, by właściwie przygotować się do niej.

Nich śmierć i sąd nas nie zaskoczą jak bogacza z Ewangelii: „I opowiedział im przypowieść: Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował? Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem” (Łk 12,13-21).

Pomódlmy się na koniec o dobrą śmierć za wstawiennictwem św. Józefa, patrona dobrej śmierci:

O Święty Józefie, mój dobry Ojcze,
któryś miał niewymowną pociechę
umierania w objęciach Jezusa i Maryi,
ratuj mnie zawsze zwłaszcza w tej chwili,
kiedy dusza moja będzie blisko opuszczenia ciała.
Wyjednaj mi łaskę oddania ducha podobnie
jak Ty, w objęciach Jezusa i Maryi.
Jezu, Maryjo, Józefie Święty,
teraz i w godzinę śmierci w ręce
Wasze oddaję duszę moją.
Amen.